Zdaniem Wrońskiego dokument, w który prezydent pokładał tak wielkie nadzieje, nie jest wcale zaskakujący. Komentator "Gazety Wyborczej" przyznaje, że opisano działania WSI, które były niewątpliwe złe, jak: niejasne interesy, handel bronią, finansowe przekręty, czy próby wpływania na publikacje dziennikarskie. Jednak - jak pisze Wroński - chyba nikt nie spodziewał się, że w służbach specjalnych pracują anioły.
Publicysta z odrazą podchodzi do niektórych informacji utrzymanych - jego zdaniem - w poetyce donosu. Uważa on, że niektórych oficerów - wymienionych z imienia i nazwiska - potraktowano jak śmieci pewnie tylko dlatego, że ukończyli kurs w ZSRR. Jeszcze innych szanowanych ludzi wymieniono w raporcie, ponieważ chcieli swoją wiedzą służyć niepodległej Polsce - sądzi Wroński. Teraz - jak zauważa dziennikarz "Gazety Wyborczej" - te szanowne osoby będa złośliwie przezywane "agentami".
Ponadto - kontynuuje swoją krytykę Wroński - kilka wywiadów na świecie uzyskało po opublikowaniu raportu - dane o składzie osobowym WSI oraz poszlaki ułatwiające identyfikację naszej agentury.
Jak przypomina publicysta, premier Jarosław Kaczyński mówił, że dla samej likwidacji WSI i opublikowania raportu warto było zawrzeć koalicję z Samoobroną. Kończąc swój komentarz Piotr Wroński pyta zatem prezydenta - "Czy naprawdę było warto?".
"Gazeta Wyborcza"/mn/jędras