Tygodnik pisze, że Andrzej Grajewski pełnił jedynie rolę konsultanta. "Współpracę podjął w 1992 roku za namową Bronisława Kamorowskiego, który poprosił go o opinię na temat analiz, które dostaje z WSI" - pisze "Polityka".
Jak powiedział tygodnikowi sam Grajewski, nie miał oporów, aby swoją wiedzą jako konsultant dzielić się z legalną instytucją demokratycznego państwa. Podkreślił przy tym, że jego ekspertyzy dotyczyły wyłącznie możliwych zewnetrznych zagrożeń kraju. Tymczasem z raportu WSI wynika, że Andrzej Grajewski figuruje jako agent WSI, że poprzez niego Wojskowe Służby Informacyjne miały kontrolować działalność IPN, on sam miał sie zgłosić do pracy dla WSI na ochotnika, a jednym z zadań, które mu przydzielono było typowanie agentów do werbunku, w tym dziennikarzy. "Przypadek Andrzeja Grajewskiego, ujawnionego jako agenta WSI na liście Macierewicza pokazuje, że współpraca ze służbami specjalnymi, także demokratycznego państwa, nie opłaca się" - pisze "Polityka".
Więcej w artykule pt."Muzyk zrobiony w trąbę".
"Polityka"/orzechowska/dyd