Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irak: Manekiny, latawce, fałszywe pogrzeby: rebelianci są pomysłowi

0
Podziel się:

Na poznaczonej śladami walk ulicy w Ramadi
manekin z pomalowanymi na czarno włosami spogląda milcząco na
amerykańskich marines, schowanych za workami z piaskiem w punktach
obserwacyjnych na dachach pobliskich domów.

Na poznaczonej śladami walk ulicy w Ramadi manekin z pomalowanymi na czarno włosami spogląda milcząco na amerykańskich marines, schowanych za workami z piaskiem w punktach obserwacyjnych na dachach pobliskich domów.

Manekin jest najnowszym fortelem rebeliantów w prawie trzyletniej wojnie, jaką prowadzą w tym mieście z wojskami USA. Przeciwko najpotężniejszej armii świata używają tu swojej najskuteczniejszej broni - pomysłowości, pisał w poniedziałek korespondent agencji Associated Press Todd Pitman.

Partyzanci, którzy są panami sytuacji w wielu dzielnicach Ramadi, wypuszczają latawce, by z ich pomocą pokazywać cele swoim moździerzom, używają gołębi do sygnalizowania ruchów wojsk USA i urządzają fałszywe pogrzeby, gdy chcą podejść z bronią bliżej pozycji amerykańskich.

"Są zmyślni, to muszę im przyznać" - powiedział kapral John Strobridge, gdy jego humvee (wojskowy wóz terenowy) przejechał obok manekina na jednej z najbardziej naszpikowanych bombami ulic Ramadi, przez Amerykanów zwanej Route Michigan (Trasa Michigan).

Manekin pojawił się po raz pierwszy kilka tygodni temu na dziedzińcu szkoły średniej w pobliżu zrujnowanego budynku. Na oko jest zrobiony z drewna; spodnie pomalowano na nim na niebiesko, a koszulę i ręce na biało. W jednej ręce trzyma teczkę.

"Nie wiemy, dlaczego to robią - powiedział Strobridge. - Myślę jednak, że chodzi o to, abyśmy przyzwyczaili się do jego widoku, a wtedy pewnego dnia zamiast manekina stanie tam żywa osoba" - z AK- 47 albo granatnikiem rakietowym.

Żołnierze mówią, że nie ma sensu zatrzymywać się przy manekinie, by go usunąć. Ulica jest zbyt niebezpieczna, a takie osobliwe przedmioty są często podłączone do miny-pułapki. Przy latarni obok innego manekina, w opakowaniu po amerykańskiej racji żywnościowej, znaleziono ukrytą bombę.

Anonimowy oficer wywiadu piechoty morskiej powiedział, że partyzanci kładą sprzężone z bombami manekiny na poboczu ulic, licząc, iż żołnierze wezmą je za zwłoki i zatrzymają się, by je zbadać. Dodał, że w tym samym celu posługują się prawdziwymi zwłokami.

Marines znaleźli niedawno na ulicy ludzką nogę, pod którą ukryto zapalnik ciśnieniowy sprzężony z ukrytą bombą. Bomba miała wybuchnąć, gdyby ktoś podniósł szczątek ciała.

"Wróg zawsze będzie próbował różnych sposobów, by nam zaszkodzić. Oni są bardzo inteligentni" - powiedział kapitan Andrew Del Gaudio, 30-letni dowódca kompanii marines, w rozmowie w siedzibie irackich władz prowincji, tak zwanym Centrum Rządowym, osłoniętym murem worków z piaskiem i przykrytym siatką maskującą.

"Siedzą tam i obserwują nas, obserwują całymi tygodniami, aby ustalić jak działamy i jak reagujemy na zdarzenia - powiedział Gaudio. - Potem starają się uprzykrzyć nam życie".

Siły USA prowadzą wiele różnych akcji przeciwko partyzantom i stosują przy tym najrozmaitsze sposoby, ale większość z nich stanowi tajemnicę wojskową.

Marines stacjonujący w Centrum Rządowym, które w sobotę było celem dwugodzinnego ataku kilkudziesięcioosobowej grupy rebeliantów, mówią, że partyzanci ciągle podchodzą pod budynek przez otaczające go opuszczone i uszkodzone domy w sąsiedztwie, gromadzą w nich amunicję, a potem podejmują ostrzał z rakiet, moździerzy i broni automatycznej.

Czasami rebelianci świecą latarkami w amerykańskie posterunki strażnicze, próbując oślepić noktowizory piechoty morskiej. Widziano, jak czołgają się bardzo wolno, próbując podłożyć bombę. Jednego dostrzeżono, gdy przesuwał się po zmroku ukryty za krową: miał nadzieję, że w noktowizorze wartownika pojawi się tylko sylwetka zwierzęcia, a nie człowieka.

Stałym zagrożeniem są snajperzy rebelianccy ukryci w wysokich budynkach. Jednego z nich wykryto - i ostrzelano, gdy obserwował stanowiska amerykańskie przez lornetkę w otworze, jaki powstał po wyjęciu jednej cegły spod framugi okna.

Najgroźniejsze są jednak przydrożne bomby-pułapki, umieszczane w ziemi, dziurach w jezdni czy w padlinie zwierzęcej.

Aby zmylić czujność Amerykanów, rebelianci kładą najpierw przy jezdni nieszkodliwą torbę ze śmieciami, następnego dnia wkładają do niej ładunek wybuchowy, potem go uzbrajają i detonują zdalnie przy pomocy telefonu komórkowego.

Oficerowie amerykańscy opowiadają też, że partyzanci puszczają latawce ponad miejscem, gdzie pojawią się żołnierze USA, i w ten sposób wskazują cel swoim moździerzom. Do tego rodzaju sygnalizacji używają również stad gołębi.

Czasami z głośników w meczetach rozlegają się niewinnie brzmiące komunikaty, które zdaniem Amerykanów zawierają sygnał do ataku.

"Może to być apel o oddawanie krwi w szpitalu albo zapowiedź pogrzebu, ale w siedmiu wypadkach na dziesięć jest to zakodowany rozkaz ataku" - powiedział jeden z oficerów.

Tak było zapewne w sobotę, kiedy atak na Ośrodek Rządowy poprzedziła zapowiedź pogrzebu nadana z minaretów.

Czasami rebelianci organizują fałszywe pogrzeby i przechodzą ulicami z trumną, po czym w upatrzonym wcześniej miejscu stawiają ją za murem, wyjmują z niej broń i rozpoczynają atak na pobliski posterunek amerykański.

Ramadi leży 110 km na zachód od Bagdadu i jest stolicą prowincji Anbar, matecznika sunnickiej rebelii antyrządowej. (PAP)

xp/ ap/

0292

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)