Nowy dowódca wojskowy talibów Dadullah Mansur ostrzegł przed zwiększeniem liczby samobójczych zamachów "przeciwko siłom niewiernych", dopóki te nie wycofają się z Afganistanu.
Talibowie chcą w ten sposób pomścić śmierć dotychczasowego dowódcy, mułły Dadullaha, starszego brata Mansura, zabitego 11 maja w walkach z wojskami koalicji w południowej prowincji Helmand. Afgański wywiad informował jednocześnie, nie przedstawiając dowodów, że w tej samej operacji poniósł śmierć także Mansur.
"Musicie zintensyfikować ataki przeciwko siłom niewiernych, by pomścić śmierć mułły Dadullaha" - powiedział człowiek, który przedstawił się jako Dadullah Mansur, w nagraniu audio przekazanym światowym agencjom.
Jego autentyczność nie została dotąd potwierdzona.
"Wielu oddanych ludzi jest gotowych do zamachów samobójczych po stronie talibów" - oświadczył domniemany talibański dowódca. Zarzucił również afgańskim władzom, że dotąd nie zwróciły zwłok Dadullaha.
Sam przywódca Talibanu mułła Omar zagroził w ubiegłym tygodniu "surowymi represjami", jeśli władze afgańskie nie zwrócą ciała. O potrzebie przekazania zwłok ze względu na "szacunek dla rodziny" mówił prezydent Hamid Karzaj.
"Liczba zamachowców-samobójców wzrasta(...). Wszyscy talibowie są gotowi do przeprowadzenia samobójczych ataków, podkładania bomb i przygotowywania zasadzek na Amerykanów i przedstawicieli rządu" - głosi komunikat.
Dziś w wybuchu w północno-zachodnim Afganistanie zginął żołnierz Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa Afganistanu (ISAF) z kontyngentu Finlandii, a dwaj żołnierze norwescy zostali lekko ranni.