Stołeczni policjanci zatrzymali 16-latka, który we wtorek, najprawdopodobniej by uniknąć sprawdzianu, zadzwonił dwukrotnie na policję z informacją o podłożeniu bomby. Najpierw miała się ona znajdować w bloku, później w szkole na warszawskim Bemowie.
Jak poinformował PAP rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski, 16-letni Kamil K. był tak zdenerwowany, że dzwoniąc na policję pomylił adresy. Stąd pierwsza informacja o bombie dotyczyła bloku mieszkalnego. Kolejny fałszywy alarm - tym razem o bombie w gimnazjum - usłyszeli świadkowie.
"Kilkanaście minut później młody człowiek został zatrzymany w pobliżu szkoły" - powiedział Sokołowski.
Zarówno mieszkańcy bloku jak i uczniowie musieli jednak zostać ewakuowani, na miejsce skierowano też policyjnych pirotechników oraz pogotowie gazowe, pogotowie ratunkowe i straż pożarną. Podjęto też decyzję o ewakuacji całego budynku.
Młodym człowiekiem zajmie się teraz sąd rodzinny. Jak ustalono 16- latek trzykrotnie zmieniał szkoły, w tej ostatniej był zaledwie miesiąc. Wcześniej był już też notowany przez policję - za pobicie.
"Każde tego typu zgłoszenie musimy bardzo dokładnie sprawdzić, a sprawcy takich +głupich żartów+ nie mogą liczyć na pobłażliwość" - powiedział PAP komendant stołeczny policji Jacek Kędziora.
We wrześniu warszawski sąd okręgowy skazał na dwa i pół roku więzienia Roberta O.,który w ubiegłym roku sparaliżował centrum Warszawy fałszywym alarmem o podłożeniu bomby z sarinem. (PAP)
pru/ rod/