Według niego oznaczałoby to, że mamy za mało inwestycji w kraju lub nie umiemy gospodarować.
'Byłaby to przedziwna sytuacja, gdyby Polska - kraj, w którym potrzebujemy inwestycji jak tlenu - zbierała pieniądze obywateli, gromadziła w funduszach emerytalnych, a następnie inwestowała za granicą. Oznaczałoby to, że albo mamy za mało inwestycji, co jest absurdem, albo że nie potrafimy się gospodarzyć, a w to nie wierzę' - powiedział w środę PAP Pol.
Przedstawiciele funduszy emerytalnych twierdzą, że konieczne jest zwiększenie limitu wysokości aktywów, który dopuszcza lokowanie zgromadzonych pieniędzy za granicą.
Teraz fundusze emerytalne mogą inwestować poza Polską maksymalnie 5 proc. środków, a według funduszy powinno to być 20 proc.
Minister infrastruktury przyznał, że nie chodzi o zmuszenie funduszy do inwestowania w określone przedsięwzięcia czy dziedziny gospodarki m.in. w budownictwo czy autostrady.
'Chodzi o użycie tych pieniędzy, a ta góra rośnie. Teraz jest ich teraz prawie 19 mld zł, za kilka lat będzie 200 mld zł, do normalnego funkcjonowania gospodarki, tak jak robi się to na całym świecie. Problem polega na mechanizmie, który zabezpiecza te środki. Państwo musi ręczyć za te środki, których używają inwestorzy, pożyczając od funduszy emerytalnych, bądź muszą to być takie zabezpieczenia, które nie doprowadzą do tego, że ich wartość zostanie pomniejszona' - powiedział Pol.
Jego zdaniem rządowy projekt 'Przede wszystkim przedsiębiorczość', który ma trafić pod obrady Sejmu w kwietniu, stworzy także funduszom warunki do nowych inwestycji.
'Trzeba pamiętać, że fundusze gromadzą coraz większe środki i albo stwarza się im nowe możliwości inwestowania, albo będą musiały uciekać z pieniędzmi za granicę, ponieważ nie będą mogły w kraju spełnić swojej roli. Nie będą mogły zarabiać na tych pieniądzach. Z całą pewnością nie zamierzamy nikogo zmuszać do inwestowania, chcemy stworzyć funduszom obszary nowych inwestycji bezpiecznych i rentownych' - powiedział Pol.
