Lokalne doniesienia nie mają też większego wpływu na bieg zdarzeń. Mimo opublikowania lepszych od spodziewanych wyników przez Pekao wczoraj jego akcje zabrały najwięcej punktów indeksowi WIG (kurs poszedł w dół aż o 4,5%). Dziś lepszymi osiągnięciami pochwalił się BZ WBK i dzięki temu odrabia wczorajszą blisko 4-proc. stratę. Nie widać w reakcjach inwestorów na wyniki spółek jednoznacznej tendencji. Ich odbiór zależy głównie od ogólnego nastroju na parkiecie.
W Europie nie są w stanie zepsuć nastrojów wyniki Lloyds'a, który wykazał znacznie większe od spodziewanych odpisy na złe długi. Tu widać, że klimaty kształtuje przede wszystkim zachowanie amerykańskiej giełdy, która broni się przed korektą. W dalszym ciągu widać tam skupianie się jedynie na korzystnych wiadomościach. Świadectwem tego było zignorowanie informacji dotyczących dochodów i wydatków konsumentów. Te są powodem do coraz większych obaw. Dynamika spadku w obu przypadkach coraz bardziej przyspiesza. Jednocześnie w dalszym ciągu nie widać spadku zadłużenia gospodarstw domowych w relacji do dochodów.
Relacja sięga 115,6% i jest symbolicznie niższa niż rekordowe 115,8% odnotowane w marcu. U progu obecnej dekady ta relacja nie przekraczała 80%. To pokazuje skalę ,,zalewarowania" gospodarstw domowych w Ameryce. To stawia pod wyraźnym znakiem zapytania możliwości osiągnięcia dobrych rezultatów walki z obecnym kryzysem poprzez zwiększania dostępności kredytów. Gospodarstwa domowe mają ograniczone możliwości zadłużania się. Na wyobraźnie powinna tu działać teoria ,,Jaguar Inflation" polegająca na tym, że gdy ma się już 3 albo 4 jaguary w garażu, to skłonność do zakupu następnego nawet za niewielką część jego wartości jest już bardzo mała. Jednocześnie z punktu widzenia dochodów korzystnym zjawiskiem jest spadek kosztów obsługi długów. Zmniejszyły się do 191,6 mld USD. To najniższy poziom w II połowie obecnej dekady. Można jednak w tym kontekście zapytać, co działoby się z dochodami rozporządzalnymi Amerykanów, gdyby nie dramatyczne obniżenie stóp procentowych w ostatnich miesiącach.
Warto odnotować, że chiński rynek potrzebował kilku dni, by odrobić duże straty poniesione w połowie minionego tygodnia. Udało się to na pierwszych sesjach tego tygodnia, ale dotarcie do poprzedniego szczytu dziś sprowokowało zniżki. Nie miały dużej skali (trochę ponad 1%), ale gdyby stały się zapowiedzią dalszego ruchu w dół, to poważniejsze przesilenie będzie na wyciągnięcie ręki. Kondycja chińskiej giełdy jest kluczowa dla postrzegania całości rynków wschodzących, w tym naszego parkietu. Globalni inwestorzy mają pokaźne zyski do zrealizowania, gdyż dla nich dodatkową korzyścią jest umocnienie złotego.
WYKRES DNIA
Z dużej porcji podawanych dziś danych gospodarczych na świecie uwagę zwracać będą szczególnie te dotyczące kondycji rynku pracy w Ameryce. W lipcu oczekiwana jest wyraźna poprawa w porównaniu z poprzednim miesiącem. Analitycy liczą, że w sektorze prywatnym ubyło 350 tys. miejsc pracy. Byłby to najlepszy wynik od września 2008 r., podobny jak w październiku minionego roku. Jednocześnie udałoby się przekroczyć minimum ustanowione w czasie poprzedniej recesji z I połowy obecnej dekady. Przy utrzymującej się presji na dochody i wydatki Amerykanów słabsze tempo ubytku miejsc pracy trudno jednak uznać za dobrą wiadomość.
Notowania akcji na rynkach wschodzących
Przez ostatnie tygodnie notowania na warszawskiej giełdzie są praktycznie kopią wydarzeń na rynkach wschodzących. Zarówno nasz WIG, jak i obliczany w lokalnych walutach indeks MSCI EM, dotarły do poziomów sprzed załamania związanego z bankructwem Lehman Brothers. WIG jest około 9% powyżej czerwcowego maksimum, ceny akcji na rynkach wschodzących oddaliły się od tego punktu o ok. 7%. Jednocześnie od tegorocznego dołka zwyżki w obu przypadkach sięgają 2/3. Wyraźne natomiast różnice są w stratach od rekordowych poziomów. U nas wciąż sięgają blisko połowę, na emerging markets jest to niecałe 30%.
Dziś walory z rynków wschodzących są wyceniane blisko 18 razy więcej niż wynoszą ich zyski, co jest najwyższym poziomem od października 2007 r., kiedy ustanawiały rekord hossy. Atrakcyjność akcji jest przez to wyraźnie mniejsza, a jednocześnie stają się bardziej podatne na wszelkie informacje stawiające pod znakiem zapytania pomyślne perspektywy.