Niewiele nowego do obrazu rynków akcji wniosła czwartkowa sesja. Potwierdziła obserwację, że brakuje konsekwencji w interpretowaniu przez inwestorów napływających wiadomości.
O ile w środę porcja złych danych makroekonomicznych w połączeniu ze złymi doniesieniami z Intela wywołały dużą wyprzedaż walorów, to wczoraj słabe informacje ze strony detalistów z obniżeniem prognoz wyników przez największego z nich, czyli Wal-Marta, nie przełożyły się na nastroje. ,,Magiczna" bariera 900 pkt dla S&P 500, związana z dołkiem najbardziej gwałtownej fali zniżek cen akcji z jesieni ubiegłego roku, wciąż działa i na razie nie widać czynników, które miałyby rozstrzygnąć obecną patową sytuację.
Zaczyna ona trochę przypominać tę z wczesnej wiosny 2008 r., kiedy to po ostrej wyprzedaży z przełomu 2007 r. i 2008 r. pojawiły się nadzieje na mocne odbicie, a tymczasem rynek rozpoczął ponad czteromiesięczny trend boczny. Ten scenariusz w perspektywie najbliższych tygodni wydaje się najbardziej prawdopodobny. Trzeba mieć jednak świadomość, że taka płaska korekta oznaczałaby słabość rynków.
Z wiadomości, które mają istotne znaczenie warto wspomnieć o wzroście bezrobocia w Polsce do 9,5%, co zapewne zapowiada tendencję, która będzie nam towarzyszyć przez cały ten rok. Niewiadomą jest jednak siła tego zjawiska. Częściowa nacjonalizacja niemieckiego Commerzbanku przypomina, że w sektorze bankowym kłopoty nie zakończyły się i banki w dalszym ciągu potrzebują wsparcia kapitałowego. W takich warunkach trudno myśleć o odradzaniu się ekspansji kredytowej i tym samym z większym optymizmem patrzeć na efekty podejmowanych działań ratunkowych.
Ich kolejną odsłoną było cięcie stóp procentowych w Wielkiej Brytanii, dziś na podobny ruch zdecydowała się Korea, tłumacząc to znacznie głębszym od oczekiwanego spowolnieniem. Takie działania nie mają jednak korzystnego wpływu na nastroje. Inwestorzy raczej obniżanie kosztów pieniądza traktują jako konieczność i potwierdzenie, jak zła jest obecna sytuacja gospodarcza. Nie chcą już na ślepo wierzyć w pozytywne skutki planów ratunkowych, a decydują się czekać na ich efekty.
Dziś inwestorzy będą zastanawiać się nad reakcjami na grudniowy raport z amerykańskiego rynku pracy. Po fatalnych danych ADP trudno się spodziewać dobrych wiadomości. Inwestorzy są już raczej przygotowani na złe doniesienia. Ten raport nie powinien wstrząsnąć rynkami nawet, jeśli będzie gorszy od przewidywań. Jeśli tak się stanie dostaniemy sygnał słabości kupujących.