href="http://direct.money.pl/idm/"> Tydzień zamyka się mocnym akcentem, czyli publikacją miesięcznego raportu z amerykańskiego rynku pracy. Pozostałe dwa raporty, czyli niemiecka produkcja przemysłowa i amerykańskie zapasy w hurtowniach są praktycznie bez znaczenia, co nie znaczy, że nie należy się im przyglądać.
W czwartek złoty delikatnie się wzmacniał reagując na wzrost kursu EUR/USD i USD/JPY. Nie było w tym ruchu ani przekonania, ani wpływu lokalnych czynników.
Można wręcz powiedzieć, że na rynku panował marazm. Jednak po południu, kiedy kursy EUR/USD i USD/JPY ruszyły na północ, nasza waluta umocniła się zarówno do euro jak i do dolara. To kolejny raz pokazuje, że złoty jest silny.
Dzisiaj kursy walut powinny zostać ustalone po publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy, ale ten dzień jest wyjątkowy, bo Sejm glosował będzie wnioski o samorozwiązanie.
Można z dużą pewnością powiedzieć, że rozwiązania Sejmu będzie dla naszej waluty mocnym impulsem ją wzmacniającym. Gdyby jednak do samorozwiązania nie doszło to kursy walut mogą wzrosnąć (mogą, bo wtedy więcej będzie zależało do tego, co będzie się działo na rynkach globalnych).
Popatrzmy na rynek akcji. Wczoraj GPW, podobnie jak inne giełdy europejskie, rozpoczęła sesję zwyżką cen dużych spółek. Jednak MWIG40 nie chciał rosnąć.
Drożały akcje ze stajni Ryszarda Krauzego - wyglądało to tak, jakby inwestorzy dobrze odebrali pogłoski o możliwej rezygnacji Krauzego z szefowanie grupą. Uważam, że taka decyzja nie miałaby żadnego praktycznego znaczenia, ale niektórym graczom wydaje się, że usunięcie się obecnego szefa Prokomu w cień pomoże w interesach prowadzonych przez jego spółki.
Jednak przed południem, podobnie jak na innych giełdach europejskich, indeksy zaczęły się osuwać, co doprowadziło do spadku WIG i ponad procentowego spadku MWIG40.
Dopiero publikacja danych makro w USA pozwoliła indeksowi WIG20 na powrót nad kreskę. Jednak całkowicie irracjonalny fixing odjął indeksowi ponad 45 pkt. przez co sesja zakończyła się spadkiem o 0,8 proc. zamiast wzrostem o 0,5 proc.
Takie zamknięcie całkowicie wykrzywia obraz sesji i nie pozwala traktować go poważnie. Dzisiaj należy oczekiwać już na otwarciu odrobienia tego spadku. Cena ropy wzrosła, miedź też podrożała, a indeksy w USA lekko wzrosły. Nie widać niczego (oprócz ewentualnego spadku kursu USD/JPY), co mogłoby zaszkodzić bykom.
Teoretycznie to po danych makro z USA zostanie dzisiaj ustalony kierunek indeksów, ale co niby mogą one zmienić? Jeśli będą słabe to gracze w USA będą zadowoleni, a jeśli mocne to powiedzą, że nie widać recesji.
W sumie bez wielkiego ryzyka fundusze mogą już przed publikacją danych podnosić indeksy. Kompletnie jednak nie rozumiem tego bezsensownego, czwartkowego zakończenia. Po co robić sobie bez potrzeby szkodę?
Im wyższe bezrobocie tym lepiej dla posiadaczy akcji
Inwestorzy w Europie stwierdzili w czwartek, że spadki indeksów w USA nie były takie groźna jak można się było tego obawiać. Poza tym już rano ECB poinformował, że zaoferuje bankom dodatkową gotówkę, w celu obniżenia kosztu kredytu.
Właściwie już to posunięcie zapowiadało, jaka może być decyzja banku odnośnie poziomu stóp procentowych (rzeczywiście zarówno Bank Anglii jak i ECB stóp nie zmieniły). Nic dziwnego, że indeksy od początku sesji rosły. Pomagał im nadal rosnący kurs EUR/USD i USD/JPY. Jednak już przed południem kursy walut zawróciły, a za nimi poszły osuwające się indeksy giełdowe.
Dobiła graczy informacja o tym, że Ludowy Bank Chin podniósł stopę rezerw obowiązkowych o 0,5 pkt. proc. Indeksy spadały coraz szybciej, ale przed publikacją danych w USA zaczęły odrabiać straty i sesja zakończyły się niewielkimi wzrostami indeksów.
W USA, po środowym, dość dużym spadku indeksów, inwestorzy byli bardzo niepewni. W dalszym ciągu nadzieje na obniżkę stóp pomagały bykom, ale tym razem były one nieco osłabione przez raporty makroekonomiczne.
Dane o wydajności pracy i jednostkowych kosztach pracy w drugim kwartale były tylko weryfikacją już opublikowanych raportów, ale inwestorzy z ulgą stwierdzili, że wydajność wzrosła mocniej niż tego oczekiwano (o 2,6 proc.), a koszty pracy o mniej niż prognozowano (1,4 proc.).
Te akurat dane były korzystne dla posiadaczy akcji, bo sygnalizowały, że presja inflacyjna maleje. Publikacja ilości noworejestrowanych w ostatnim tygodniu bezrobotnych mogła jednak zaszkodzić bykom, bo było ich mniej niż oczekiwali analitycy. Im gorzej jest na rynku pracy tym lepiej dla akcji, bo większe jest prawdopodobieństwo obniżki stóp.
Niejednoznaczny wpływ na rynek miała publikacja indeksu instytutu ISM dla sektora usług. Oczekiwano, że spadnie, a tym czasem nie zmienił się, co sygnalizowało, że w sierpniu zawirowania na rynkach nie spowolniły tej części (ponad 80 procent) gospodarki USA. Właśnie w tym momencie zwolennicy obniżki stóp mogli się poczuć niepewnie.
Rynki zareagowały na ten zestaw danych dosyć dziwnie. Rentowność obligacji wzrosła (tak jak by w reakcji na publikację indeksu ISM), co powinno było wzmocnić dolara. Ten jednak osłabł tak jakby rynek walutowy reagował na dane o wydajności i kosztach pracy.
Wydaje się, że po prostu oba te rynki szły swoją, wyznaczoną przez analizę techniczną, drogą, a dane makro zostały praktycznie zlekceważone. Osłabienie dolara zazwyczaj wzmacnia surowce i rzeczywiście złoto i kontrakty na miedź mocno wzrosły.
Złoto wydaje się wchodzić w nową falę wzrostową. Ropa, po dzikich harcach w ciągu dnia - w pewnym momencie kurs przekroczył nawet 77 USD, żeby potem spaść do prawie 75 USD - zdrożała o 0,7 proc. Nie miały na te ruchy większego wpływu dane o zmianie zapasów.
Gracze na rynku akcji starali się szybko zapomnieć o przyczynach środowego spadku indeksów. Udawało im się to znakomicie. Na rynek docierały ze spółek dobre informacje, co obozowi byków pomagało.
W przedszkolnym sezonie Wal-Mart i Macy's oraz inni detaliści sprzedający produkty dla nastolatków odnotowali większą od prognozowanej sprzedaż. Poza tym Merck wygrał proces w Sądzie Najwyższym New Jersey, a Biogen opublikował prognozę, która ucieszyła analityków.
Te dwie spółki poprowadziły na północ cały sektor farmaceutyczny. Drożały również akcje w sektorze paliwowym. Nadal słaby był sektor finansowy i budowy domów, bo Mortgage Bankers Association poinformowała, że w drugim kwartale tego roku ilość niewypłacalnych kredytobiorców wzrosła do rekordowego poziomu (0,65 proc.).
Indeksy krążyły wokół poziomu środowego zamknięcia, a gracze czekali na ostatnie 30 minut sesji, żeby w przekonujący sposób ustawić zakończenie sesji. Nie udało się. Można nawet powiedzieć, że nikt nie próbował mocniejszego ataku. Całkiem bez emocji indeksy wzrosły o niej niż 0,5 proc., co nie może być uznane za przekonującą zwyżkę.
Tydzień zamyka się mocnym akcentem, czyli publikacją miesięcznego raportu z amerykańskiego rynku pracy. Pozostałe dwa raporty, czyli niemiecka produkcja przemysłowa i amerykańskie zapasy w hurtowniach są praktycznie bez znaczenia, co nie znaczy, że nie należy się im przyglądać.
W danych o rynku pracy najważniejsza jest zmiana zatrudnienia w sektorze pozarolniczym. Zdarza się, że gracze reagują na publikację stopy bezrobocia, ale te dane są tak niewiarogodne, że nie należy specjalnie na nie zwracać uwagi. Im mniejszy będzie przyrost zatrudnienia tym, paradoksalnie, lepiej dla obozu byków na rynku akcji.
Zwiększą się bowiem nadzieje na obniżki stóp, a słabszy rynek pracy wcale nie musi zmniejszyć zysków większości spółek. Dolar powinien reagować ,,wprost" - im lepsze dane tym niższy kurs EUR/USD. Trzeba też pamiętać o tym, że najczęściej na giełdach akcji te dane nie doprowadzają do dużych zmian indeksów.