Nie za bardzo nawet wiadomo dlaczego się tak stało, gdyż trudno przyczyn upatrywać w działaniach europejskich rządów mających przeciwdziałać kryzysowi finansowemu. Polegały zarówno na dostarczaniu płynności do systemu, jak i kapitału do samych banków. Nie wiadomo jednak dlaczego akurat działania w Europie miałyby zostać pozytywnie przyjmowane, skoro wcześniej w Ameryce nie pomagały w zatrzymaniu przeceny. Dlatego trzeba przyjąć, że mamy do czynienia z emocjonalnym odreagowaniem po szalonej przecenie z poprzedniego tygodnia. Konsekwentnie przyjmujemy, że takie gwałtowne ruchy w górę, bez okresu akumulacji walorów, nie stanowią zapowiedzi trwałej poprawy koniunktury.
W naszych analizach poszukujemy sygnałów zakończenia negatywnej tendencji w długim terminie. Tych wciąż nie widzimy. Dlatego dla osób rozważających agresywne inwestycje, ale nie chcących spekulować, to wciąż nie jest dobry czas. Na wyobraźnie powinno działać proste porównanie. Historyczna średnia roczna stopa zwrotu dla amerykańskiego rynku akcji to mniej więcej 9%. Przy dzisiejszej zmienności oznacza to, że 1-2 dni zwłoki w rozpoczęciu inwestycji oznaczać może stratę całego potencjalnego zysku. Przypominamy - wysoka zmienność to wysokie ryzyko. Dopóki tak będzie inwestowanie będzie loterią.
Nie bardzo widać perspektywę powrotu do fundamentalnego inwestowania w oparciu o napływające dane makroekonomiczne i wyniki spółek. Można jednak przypuszczać, ze informacje tego typu zaczną teraz odgrywać większe znaczenie. Dla ratowania sektora finansowego zrobiono chyba już wszystko co można, więc uwaga inwestorów przeniesie się na inne sfery gospodarki. Będą oni chcieli się dowiedzieć, jakie cała pomoc będzie miała efekty i jak wpłynie na zjawiska gospodarcze, bo te muszą się pojawić po tym, jak rządy przeznaczyły na ratowanie banków przeszło bilion euro.
Dla naszej giełdy można postawić prognozę powrotu WIG do 36 tys. pkt. Przebicie tego poziomu byłoby korzystnym zdarzeniem, mogącym zapowiadać średnioterminowy wzrost i korektę całej ponad rocznej bessy, co oznaczałoby pojawienie się największej zwyżki od kilkunastu miesięcy. To jednak dzisiaj jeszcze bardzo hipotetyczny scenariusz. Wymowne jest to, że mimo silnego wzrostu wczoraj i dziś rynkom udało się odrobić dopiero straty z dwóch albo trzech ostatnich dni przeceny z minionego tygodnia. To nadaje właściwe proporcje wydarzeniom z tego tygodnia.
Warto odnotować dzisiejsze dane o wrześniowej inflacji w Wielkiej Brytanii. Niemile zaskoczyły zarówno na ogólnym poziomie, gdzie wzrosła do 5,2%, jak i bazowym, gdzie podniosła się do 2,2%. Widać, że mimo spadku cen ropy naftowej presja cenowa wcale tak gwałtownie nie maleje, co nadaje dodatkowy wymiar podejmowanym akcjom ratunkowym w sektorze bankowym, które będą pociągać za sobą zwiększone wydatki budżetowe i mieć przez to inflacjogenny charakter.