Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Giełdy: Wakacyjna zmieność na rynkach

0
Podziel się:

Ostatnia sesja tygodnia po niskim otwarciu zakończyła się spadkiem głównych indeksów ale już na mniejszych obrotach. Generalnie tydzień zakończyliśmy wzrostami głównych indeksów GPW i to blisko o 3 proc.

WIG20 w poniedziałek otworzył się na małym minusie w stosunku do piątkowego zamknięcia, jednak dalsza część sesji przebiegała już po myśli posiadaczy długich pozycji.

Zachowanie naszego rynku odbiegało od nastrojów panujących w zachodniej Europie co w konsekwencji zaowocowało ponad pół procentowym wzrostem indeksu największych spółek. Kolejnego dnia rozpoczęliśmy notowania WIG20 dokładnie na tym samym poziomie co w poniedziałek. Dalszy scenariusz był podobny stopniowe podciąganie indeksu do góry z tą różnicą, że tym razem pomagała nam też Europa.

W środę otworzyliśmy się sporą ,,luką hossy" po dobrej sesji za Oceanem. To tylko zachęciło ,,byki" do odważniejszego ataku, który przy małej amplitudzie wahań zaowocowało na zamknięciu 4% wzrostem WIG20. Dodatkowo ruch ten odbył się na zwiększonych obrotach. Czwartkowa sesja była najbardziej emocjonująca w minionym tygodniu. Otwarcie na małym minusie i spokojny handel do 14:30 gdzie WIG20 wyszedł na plus. Jednak o wspomnianej godzinie nadeszły dane z USA o noworejestrowanych bezrobotnych, które były gorsze od oczekiwań analityków. Inwestorzy zareagowali natychmiast i z plusów na WIG20 w pół godziny mieliśmy około -2%. Kolejne dane z USA - indeks PMI produkcji w okręgu Chicago lepsze od oczekiwań spowodowały powrót WIG20 w okolice neutralne. Duża zmienność na dużym obrocie dostarczyła wielu emocji.

Ostatnia sesja tygodnia po niskim otwarciu zakończyła się spadkiem głównych indeksów ale już na mniejszych obrotach. Generalnie tydzień zakończyliśmy wzrostami głównych indeksów GPW i to blisko o 3%. Najbliższy opór dla WIG20 to czwartkowy szczyt (poziom ten odpowiada też ,,luce bessy" z 10 czerwca) natomiast wsparcie stanowi ,,luka hossy" ze środy. Przełamanie jednego z tych poziomów ma spore szanse ustalić kierunek rynku na następne dni.



Japonia, Chiny, Indie

Już wydawało się iż poprawa sentymentu na giełdzie w Tokio z połowy lipca ma się w najlepsze i tylko kwestia czasu kiedy przebijemy poziom 14000pkt na indeksie Nikkei225. Niestety obecny tydzień przyniósł dużą zmienność, podobną do tej z przełomu maja i czerwca. Indeks Nikkei225 w ujęciu tygodnia stracił 1.78% zamykając notowania na poziomie 13094pkt. Pogorszenie sytuacji fundamentalnej gospodarki japońskiej z uwagi na wzrost bezrobocia, które osiągnęło poziom 4.1% wyższy od prognoz analityków oraz czwarty miesiąc z rzędu spadek wydatków gospodarstw domowych zwiększa ryzyko spowolnienia gospodarczego. Na niski poziom indeksu miały wpływ głównie taniejące akcje spółek z sektora bankowego oraz walory producentów narządzi elektronicznych jak NEC czy TDK na wieść o spadku zysków i pogorszenia perspektyw w drugim półroczu. Przez większą część tygodnia yen ulegał deprecjacji sprzyjając tym samym cenom
akcji największych eksporterów ale koniec tygodnia z czwartkowego maksimum na 108.37 do dolara spowodował umocnienie się yena do poziomu 107.32 w połowie piątku.

Mimo prób odbicia sytuacja na giełdzie w Shanghaiu od połowy czerwca nie ulega zmianie i cały czas znajdujemy się w krótkoterminowym trendzie bocznym. W całym miesiącu lipcu indeks pozwolił inwestorom zyskać 5.22% choć należy pamiętać iż w pierwszych sześciu miesiącach indeks SCI uległ korekcie rzędu 46% co skazywało ten rynek na jeden z najgorzej perforujących na świecie. Na tle całego obecnego tygodnia Shanghai Composite Index obniżył się o 2.19% kończąc notowania na poziomie 2801pkt. Szczególnie sesje we wtorek i czwartek na których przeceniono akcje o 1.82% i 2.15% były niekorzystne dla posiadaczy walorów finansowych i spółek deweloperskich. Akcje największego dewelopera China Vanke straciły we wtorek 3.24%, a ICBC 2.28%. Taka przecena wywołana była pokłosie wypowiedzi gubernatora Banku Centralnego Chin Zhou Xiaochuan, który zapowiedział kontynuację polityki monetarnej zmierzającej do stabilizacji i ochłodzenia wzrostu gospodarczego, który jest szacowany w drugim półroczu na poziomie 10%.

Natomiast giełda w Bombaju z wielkiej trójki giełd azjatyckich zakończyła tydzień wyjątkowo na zielono wzrostem indeksu największych blue chipów BSE30 o 2.8% na poziomie 14656pkt. Mimo spadku indeksu we wtorek o 557pkt wywołanego agresywną sprzedażą funduszy i dużych inwestorów (na wieść o podniesieniu przez Bank Centralny Indii krótkoterminowej stopy po której banki mogą pożyczać sobie nawzajem kapitał o 0.5% oraz wymaganych rezerw o 0.25%), giełda nie kontynuowała przez resztę tygodnia niedźwiedziego sentymentu. Niewątpliwie spadająca cena ropy oraz wygasające lipcowe kontrakty wsparły optymizm inwestorów. Wśród indeksów branżowych najbardziej zyskiwały subindeksy związane z bankami, nieruchomościami, metalami i IT.

Europa Zachodnia

Po dwóch udanych poprzednich tygodniach, ostatni tydzień lipca upłynął na rynkach Starego Kontynentu w nieco gorszej atmosferze. Główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym wylądowały na lekkich minusach. Zgodnie z przewidywaniami główną rolę odgrywały publikacje kolejnych wyników kwartalnych amerykańskich i europejskich koncernów, poznaliśmy też dane o lipcowej inflacji w strefie euro.

Wśród europejskich potentatów pozytywnie zaskoczył niemiecki Siemens, po komunikacie o lepszych od oczekiwań wynikach kwartalnych oraz wyższej prognozie przyszłych zysków. Jeśli chodzi o słynną ostatnimi czasy branżę finansową, ujrzeliśmy dane Deutsche Banku, a dokładnie lepszy od oczekiwań zysk netto, chociaż i tak o wiele gorszy niż cztery kwartały temu, do czego oczywiście wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić. Negatywne wieści dotarły za to z taniego przewoźnika Ryanair, który pokazał gorsze od prognoz kwartalne zyski, a w całym roku prognozuje nawet stratę.

Poznaliśmy kilka ciekawych lipcowych danych makro, szczególnie nieco niższą od prognoz inflację w strefie euro na poziomie 4,1 proc., a także wyższą od prognoz stopę bezrobocia (7,3 proc.). Jeśli dodać do tego lipcowy odczyt indeksu ISM w sektorze produkcyjnym na niskim poziomie 47,4 pkt., możemy przewidywać, iż w najbliższym czasie nie zanosi się na podwyżki stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny, co zapewne potwierdzi posiedzenie ECB w najbliższy czwartek. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na publikację ISM w sektorze usług w strefie euro, a także tradycyjnie na dane i wieści zza oceanu, które będą miały znaczący wpływ na nastroje inwestorów Starego Kontynentu.

Europejskie Rynki Wschodzące

Ostatni tydzień lipca na giełdach europejskich rynków wschodzących należał do wyjątkowo udanych. Powrót apetytu na ryzyko przyniósł znaczące wzrosty cen akcji. Na tle regionu najlepiej wypadł rynek w Turcji, indeks ISE100 wzrósł o ponad 12%. Dynamicznie przebijając się przez znaczącą strefę oporu (39000 pkt). Za tak dużym wzrostem stoi kapitał zagranicznych inwestorów. Turcja, zaliczona przez Goldman Sahs w koncepcji Next 11 do krajów, których rozwój ma być na tyle silny, że pozwoli grupie konkurować z największymi gospodarkami świata, jest jednym z nielicznych krajów tej grupy posiadającej płynny rynek kapitałowy. Turecka giełda jest lubiana przez zarządzających większości funduszy inwestujących w regionie, co przy zmianie sentymentu powoduje duża zmienność.

Opublikowane w tym tygodniu dane makro potwierdziły problemy ze wzrostem gospodarczym w krajach nadbałtyckich. Czwarty miesiąc z rzędy produkcja przemysłowa w Estonii jest na minusie rdr., tym razem o -4,7%. Jest to lepszy wynik niż przed miesiącem -7% ale nadal wyraźnie niższy od oczekiwań. Sprzedaż detaliczna w czerwcu spadła o 7% rdr., po spadku w maju o 3%. W czerwcu mieliśmy pierwszy od 2001 r. spadek sprzedaży detalicznej na Litwie o 0,5% rdr.

Na Węgrzech w czerwcu spowolnił wzrost produkcji przemysłowej do 7% rdr.. Za spowolnienie odpowiada sektor budowlany, który skurczył się o 12%.

Na rynku walutowym obserwowaliśmy dalsze osłabienie czeskiej korony, po zeszłotygodniowej wypowiedzi gubernatora Czeskiego Banku Centralnego o możliwości obniżki stóp- ,,debata z ostatnich miesięcy, czy należy trzymać stopy na dotychczasowym poziomie, czy je podwyższać, już się skończyła", dodał również "jeśli korona pozostanie na obecnym poziomie lub będzie się nadal umacniać, to nie będzie mógł wykluczyć dyskusji, o obniżce stóp". Wypowiedź ta była zaskakująca, gdyż stopy procentowe w Czechach są na najniższym poziomie w Unii Europejskiej, a inflacja przekracza 6,5%. Jest to znaczący sygnał dla rynku, że Bank Centralny Czech nie akceptuje dalszego umacniania korony, jednocześnie wybija argumenty grającym na zwyżkę pod podwyżki stóp. Wydaje się to istotna wypowiedź dla innych Banków Centralnych w regionie, min. naszej Rady Polityki Pieniężnej, której niektórzy członkowie nadal wypowiadają się w jastrzębim tonie. Zwiększenie dysparytetu stóp może spowodować gwałtowne umocnienie walut rynków wschodzących do
korony co spowoduje spadek konkurencyjności gospodarek posiadających mocną walutę.

Stany Zjednoczone

Wall Street przy całej swojej gotowości do silnej wzrostowej korekty pozostaje bardzo nerwowa. Trzeba przyznać, że obecna geometria głównych indeksów jest daleka od intuicyjnej, czyli takiej, jaka panowała podczas korekty marcowej. Bardzo trudno jest się ,,poruszać" tam w interwałach dłuższych niż 1-dniowy. Oznacza to bardziej szamotaninę niż to, co amerykanie zwykli określać mianem ,,rally", czyli swoisty wzrostowy rajd indeksów, pozbawiony kompleksów. Uczucia co do tego stanu robią się jeszcze bardziej mieszane, gdy weźmie się pod uwagę jak inwazyjne jest obecnie wsparcie rządu USA. Przecież sektor finansowy nie jest obecnie częścią wolnego rynku, a próby odizolowania go od reszty mogą wydawać się żenujące. Nagonka na ,,krótką sprzedaż" najsłabszych banków ma pomóc w uspokojeniu sytuacji wg SEC (amerykańskiej komisji papierów wartościowych). To jest ruch bardzo ryzykowny i może skumulować sporą energie zwrotną. Ostatni przykład Merill Lynch'a pokazuje, że banki maja jeszcze dużo toksycznego ,,towaru" i są
w bardzo słabej kondycji. Kwoty jakie są pożyczane dziennie od Fed'u systematycznie rosną, wskazując raczej sytuację rozwojową daleką od stabilizacji.

Z bardziej istotnych danych makro z minionego tygodnia warto odnotować publikację amerykańskiego PKB. Są to dane wstępne sygnalizujące rozwój gospodarki w tempie 1.9% w II kw. Jednak całość raportu zweryfikowała w dół PKB w IV kw. 2007 i okazało się, że w tamtym czasie gospodarka skurczyła się o 0.2%. Na początku roku wspominaliśmy, że sensownie jest przyjąć wariant recesji w USA zapoczątkowanej pod koniec 2007r. Ta publikacja mocno przybliża nasza prognozę w stronę prawdy. To, czego można się spodziewać, to przyszłe okrojenie odczytu za I i II kw. br. W tym miejscu warto przypomnieć, że w USA definicją recesji nie jest utarty slogan ,,2 ujemne kwartały z rzędu", tylko solidne spowolnienie gospodarki m.in. w obszarze zatrudnienia, produkcji, konsumpcji. A piątkowe dane o zatrudnieniu przyniosły kolejny wzrost bezrobocia, najwyższy od 4 lat. Z ważniejszych raportów dużych spółek warto przytoczyć wynik General Motors. W II kw. koncern stracił 15 mld usd. Ciężko będzie rozpocząć nowy miesiąc z dużym zapałem,
zwłaszcza, że stabilizacja ceny ropy nie jest tak oczywista. Izba Reprezentantów odrzuciła przecież regulacje mające utrudnić spekulację na surowcach energetycznych.

Surowce

Kontrakty terminowe na ropę Crude pozostały na poziomach sprzed tygodnia. Baryłka utrzymuje się w przedziale 120-130 dolarów za baryłkę. Przez cały tydzień rynek zachowywał się dość przewidywalnie. Wyjątkiem była sroda, gdzie po publikacji danych o stanie zapasów w USA byki wykorzystały do podciągnięcia ceny o 5 dolarów. Jak pokazują historyczne skutki tych publikacji z reguły mają ona charakter krótkoterminowy i nie wpływają znacząco na rynek ropy. Obecnie cena ropy nadal pozostają powyżej ważnego wsparcia wyznaczonego na poziomie 121,75. Przełamanie tego wsparcia byłoby pretekstem do dalszych zniżek na tym rynku i być może osiągnięcia cenowego pułapu 111 dol./bbl.

Notowania miedzi w Londynie spadły w ujęciu tygodniowym o 0,5%, a za tonę płaci się 8130 dolarów. Podobnie jak na ropie ceny zbliżyły się do wsparcia z początku lipca i przebicie od góry wygeneruje sygnał sprzedaży. Wówczas ceny mogą osiągnąć poziom z połowy stycznia br., co oznaczałoby spadek o około 7%.

Złoto na rynku spot staniało o 2%, natomiast cena uncji osiągnęła 907 dolarów. Za główną przyczyną spadków stoi umocnienie się amerykańskich waluty do głównych walut światowych, w tym także do euro. Generalnie rzecz ujmując spadki na rynkach surowcowych to efekt sytuacji na rynku walutowym oraz realizacji zysków przez inwestorów. **

Waluty

Początek tygodnia upłynął na kontynuacji umocnienia dolara w stosunku do euro rozpoczętego po piątkowym odczycie nastroju konsumentów Uniwersytetu Michigan. Po rewizji wskaźnik wyniósł 61,2 pkt wobec wcześniejszych danych mówiących o wartości 56,6 pkt, danych o zamówieniach dóbr trwałego użytku, które wzrosły o 0,8% (analitycy spodziewali się spadku) oraz opublikowanym we wtorek indeksie zaufania Conference Board. Umocnienie to doprowadziło we wtorek do uruchomienia zleceń stop loss, które spowodowały zejście kursu EUR/USD do poziomu 1,5554. Reszta tygodnia przebiegała pod znakiem prób odreagowania spadku. Nie pomagały Euro słabe dane makro z gospodarek europejskich oraz lepszy raport ADP, miesięczny raport z rynku pracy oraz ISM sektora produkcyjnego.

Ostatnio mamy sekwencje lepszych od oczekiwań odczytów z USA i gorszych z Eurolandu, co nie pozwala na wybicie EUR/USD powyżej poziomu 1,60.

Opublikowane w czwartek dane, które pokazały znaczący wzrost eksportu i spadek importu USA wykazały, że słaby dolar pomaga USA wyjść z kryzysu, jednocześnie pogarszając konkurencyjność europejskiej gospodarki. Kluczowa dla dalszej tendencji na rynku EUR/USD jest odpowiedź, czy ECB nadal będzie skupiał się na walce z inflacją, czy też wzorując się na Rezerwie Federalnej zacznie równie uważnie przyglądać się wzrostowi gospodarczemu.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)