Za sprawą słabej postawy sektora finansowego na giełdach europejskich, nastroje na warszawskim parkiecie od początku sesji były fatalne. Indeksy w Europie poszły w ślad za rynkami azjatyckimi, gdzie inwestorzy obawiali się, że globalne spowolnienie gospodarcze wpłynie znacząco na wyniki spółek.
Indeks WIG20 już przed południem przebił psychologiczny poziom 1550 i zniżkował dalej. Z godziny na godzinę sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Nerwowość na naszym parkiecie spowodowała, że spadek cen akcji większości dużych spółek przekroczył 5%. W poniedziałek najmocniej taniały akcje banków BRE i Getinu. Nie można było jednak mówić o potężnej wyprzedaży, obroty podczas dzisiejszej sesji nie przekroczyły 600 mln złotych.
Po przebiciu istotnych minimów w trakcie sesji, jak również zbliżonych publikacjach makroekonomicznych ze Stanów Zjednoczonych dotyczących wydatków i przychodów amerykańskich konsumentów, nasz rynek do końca dnia ocierał się o sesyjne minima. Obraz dzisiejszych notowań w niewielkim stopniu poprawił opublikowany po rozpoczęciu sesji na Wall Street indeks ISM dla przemysłu w USA, który w styczniu nieoczekiwanie wzrósł, co pozwoliło na częściowe ograniczenie skali dzisiejszych zniżek na warszawskim parkiecie.
Ostatecznie poniedziałkowa sesja zakończyła się spadkiem indeksu WIG20 o 3,91%. Indeksy mWIG40 oraz sWIG80 straciły 1,24% i 2,36%. Dzień przyniósł to, czego można było się spodziewać analizując przebieg ostatnich sesji na GPW. Poniedziałkowym spadkom towarzyszyły co prawda kosmetyczne obroty, ale po przebiciu dołków z ubiegłego roku można spodziewać się zwiększonej wyprzedaży wynikającej z objętego przez nasz parkiet kierunku, który może zachęcić niezdecydowanych graczy do ucieczki z rynku akcji.