Po wczorajszej sesji chyba nikt nie ma wątpliwości, że pożegnaliśmy trend horyzontalny. Stwierdzenie, że surowce napędzają hossę jest truizmem, jednak w zdaniu tym zawiera się kwintesencja obecnej sytuacji na GPW.
Ropa osiągnęła absolutny rekord na giełdach światowych przebijając poziom 70 USD za baryłkę. Kontynuacja takiego dynamicznego trendu na GPW zależy więc bardziej od programu atomowego Iranu, a mniej zaś od kondycji polskich firm. To może niepokoić, choć każdy głos ostrzegający zostanie natychmiast zakrzyczany, ogarniętych „gorączką złota”.
Najważniejsze jednak, że dobry nastrój promieniuje na cały rynek i nawet akcje Agory wczoraj zwyżkowały. Co ciekawe za ostatnimi wzrostami stoją krajowi gracze. Według analizy przedstawionej przez Citibank Handlowy, w ciągu ostatniego półrocza krajowi inwestorzy kupili akcje za ponad 10 mld zł. Co robili w tym czasie inwestorzy zagraniczni? Sprzedawali. Do tej pory pozbyli się walorów za ponad 3 mld zł. To wszystko niestety przypomina już sławny wyścig na szczyty z przełomu 1993 i 94 roku. Jak się to wtedy skończyło chyba nie trzeba przypominać.
Póki co jednak można zacytować Fausta: „chwilo trwaj jesteś piękna”. Trudno nawet dawać rady w co warto obecnie inwestować. Poza surowcowymi pewniakami, ryzykanci zapewne dalej będą „wchodzić” w Elektrim, na którym granica zdrowego rozsądku już dawno została przekroczona, choć można znaleźć opinię, że można się spodziewać wzrostów na tych walorach nawet do 30 zł za akcję.
Spokojniejszym graczom można z kolei polecić obserwowanie notowań Bytomia. Skoro TFI napędzają koniunkturę, to trzeba się do dużych ryb przyłączyć. Ostatnio zaś rekiny z BPH TFI „pożarły” 5 proc. odzieżowej spółki. Warto poznać zwyczaje wielkich drapieżników, bo zawsze można liczyć na jakiś ochłapik z tego „pańskiego stołu”.