Po takiej sesji, jak wczorajsza nie pozostaje nic innego jak odkurzyć książki dotyczące analizy technicznej i próbować na podstawie wykresu WIG20 przewidzieć przyszłość. Przebieg poniedziałkowych notowań nie był w sumie zbyt ciekawy. Rano nastąpił spadek, który wyhamował około godziny 11. Później miała miejsce konsolidacja. Niedźwiedzie „mogą sobie pluć w brodę”. Taka okazja na przestraszenie rynku może się już nie powtórzyć.
Znów w opozycji do części analityków (może nawet wbrew rynkowi), można prognozować zakończenie spadków. Wynika to być może z krótkowzrocznego spojrzenia na rynek, gdyż w dzisiejszych czasach horyzont inwestycyjny rzędu 1 miesiąc jest już spojrzeniem długoterminowym. Analizując wykres WIG20 z ostatnich miesięcy można zauważyć, że najbliższa linia wsparcia znajduje się na poziomie około 3150 pkt. Wczoraj indeks zakończył dzień zaledwie 30 pkt. wyżej. Nie można wykluczyć, że przez kilka najbliższych sesji indeks będzie się konsolidował na tym właśnie poziomie. Inwestorzy bardzo nie lubią konsolidacji i zachowują się wtedy bardzo nerwowo, niemniej taki odpoczynek przyda się na pewno rynkowi.
Gdyby doszło do dalszych spadków, to kolejny przystanek czeka nas dopiero na poziomie 3050 pkt i 2875 pkt. Zejście jednak poniżej tej ostatniej linii oporu oznaczałoby powrót do konsolidacji z początku roku. Gdybyśmy zeszli tak nisko, potrzebny byłby jeden warunek – miedź powinna wtedy kosztować 4000 USD za tonę. W tej chwil jest to tak samo możliwe, jak wprowadzenie demokracji w Chinach i „wolny Tybet”.
Jeżeli zaś szukać ograniczeń dla wzrostów, to znajdują się one kolejno na poziomach: 3220 pkt., 3260 pkt. i w końcu 3350 pkt. Trzeba jednak podkreślić, że klimat dla wzrostów jest bardzo niekorzystny. Nadziei upatrywać można w akcjach banków, które na tle spółek paliwowych pokazały bardzo przyzwoite wyniki. Bardziej ryzykownie nastawieni gracze powinni z kolei zwrócić uwagę na spółki technologiczne.