Posiadaczowi niewyrobionego ucha gra giełdowa bardziej przypomina muzykę atonalną, aleatoryzm, free-jazz lub rozbijanie tonacji na poszczególne dźwięki niż pitagorejską harmonię sfer. Chętnie przyzna, że bywa piękna, lecz dla jej zgłębienia trzeba by chyba użyć sztuki nurka delijskiego. Ale i bez nurka, a nawet bez kryształowej kuli wiadomo, iż w otoczeniu warszawskiej giełdy zdarzyło się ostatnio tyle złego, że w zasadzie wszyscy inwestorzy powinni się do niej odwrócić plecami; minister finansów zrezygnował z pełnionej funkcji, aresztowano byłego prezesa Optimusa, w środę kurs Telekomunikacji Polskiej (TP S.A.) sięgnął historycznego dna, oferta ITI nie doszła do skutku, na świecie bessa, itd. Wygląda na to, że wielu faktycznie przestało wychodzić z domów w przekonaniu, że w tych warunkach kupowanie czegokolwiek zanadto przypomina wyciąganie kasztanów z ognia. Inni postanowili jednak skosztować tej egzotycznej potrawy. I nie żałowali.
Czwartkowa sesja rozpoczęła się od problemów technicznych; zaraz po otwarciu notowania zostały wstrzymane do godz. 11:00. Po wznowieniu WIG20 ustabilizował się na poziomie ok. 1201,5 pkt. i ruszył w górę. Przez trzy godziny parkiet sowicie wynagradzał odważnych. Szczególnie wysoką premię za ryzyko zgarnęli traderzy, którym w środę udało się nabyć mocno przecenione akcje Optimusa lub TP S.A. Bardzo silnymi papierami okazały się również walory KGHM i Softbanku. Świetnie trzymała się Agora (mimo iż w piątek do obrotu trafić może ogromna ilość jej akcji pracowniczych) i niektóre banki. Po 14:00 kupujący wyraźnie spuścili z tonu a i oferta sprzedawców bardzo zubożała. Jednym i drugim zamarły serca gdy usłyszeli, że biją dzwony na trwogę: ponoć G. Kołodko ma być nowym ministrem finansów!
