Dlatego w handlu przed sesyjnym kontrakty na S&P zyskują dziś rano 0,2 proc., po tym jak sam indeks spadł w piątek o 0,4 proc. (choć jego początkowe straty były nawet trzykrotnie większe) po słabszych niż oczekiwano danych z rynku pracy. Sęk jednak w tym, że rynki nie mogą być pewne, że Fed dostarczy nowych _ helikopterów z gotówką _, ponieważ większość danych makroekonomicznych wskazuje, że choć ożywienie gospodarcze w Stanach postępuje powoli, to jednak postępuje.
Nawet z piątkowych (rozczarowujących) danych USA wynika, że zatrudnienie w sektorze prywatnym rosło siódmy miesiąc z rzędu. O mniej etatów niż oczekiwano, ale rośnie. Dlatego liczący na dużą pomoc Fedu, mogą być rozczarowani we wtorek. Pomocnym w ocenie szans na _ zrzut gotówki _ do gospodarki może być rynek obligacji i stóp procentowych w Stanach, ponieważ najpewniej _ dodruk _ pieniądza polegałby na skupie obligacji skarbowych. Póki co obligacje nieznacznie tracą, zatem inwestorzy na tym rynku nie liczą na zbyt wiele.
Poza tym inwestorów obowiązują także wszelkie prawa _ starej _ ekonomii. Dziś rano podano, że nadwyżka obrotów bieżących Japonii zmalała w czerwcu bardziej niż oczekiwano (do 12,3 mld USD) po raz drugi z rzędu na skutek wolniej rosnącego eksportu, który z kolei nie może rozwinąć skrzydeł przez umacniającego się jena. Ekonomiści są przekonani, że liczby te oznaczają spowolnienie wzrostu gospodarczego Japonii do 2 proc. w II kwartale z 5 proc. w I kw. Nikkei spadł dziś o 0,7 procent.
Dla nas ważniejsze mogą okazać się dane z Niemiec, także dotyczące obrotów bieżących i handlu międzynarodowego. Rano podano, że eksport Niemiec wzrósł w czerwcu o 3,8 proc. w porównaniu do maja, przebijając oczekiwania ekonomistów (1,5 proc.). Oczywiście im wyższa dynamika niemieckiego eksportu, tym większe szanse na przedłużenie ożywienia także w polskiej gospodarce. Jutro analogiczne dane opublikują Chiny.
Drugim (po wtorku) najważniejszym dniem inwestorskiego tygodnia będzie piątek, kiedy poznamy pierwsze odczyty dynamiki PKB w krajach strefy euro. Także i w tym przypadku największe znaczenie powinniśmy przypisać danym z Niemiec, na których oparła swój ciężar gospodarka europejska. Po południu natomiast poznamy dynamikę sprzedaży detalicznej w USA, co jest o tyle istotne, że ekonomiści mają nadzieję, że uda się przełamać serię spadków trwającą od trzech miesięcy, i wydatki detaliczne wzrosły o 0,5 proc. w lipcu.
Poniedziałkowa sesja może zacząć się neutralnie. Co prawda piątkowe zamknięcie było dla GPW szczęśliwe (tuż przed znacznymi spadkami w Europie i w USA) i można byłoby spodziewać się wyrównania rachunków, to jednak inwestorzy w Europie i w Amerykach spróbują dziś zapewne podciągnąć indeksy w nadziei na jutrzejsze - korzystne dla nich - decyzje Fed. Dzisiejsze dane z Niemiec też powinny wpłynąć kojąco na zachowanie rynków.