Pierwsza część poniedziałkowej sesji na rynkach akcyjnych Starego Kontynentu, w tym także w Warszawie, upłynęła w dość dobrych nastrojach. Czynniki ryzyka ciążące w ostatnim czasie światowym parkietom wcale nie zanikły, ale po czterech tygodniach silnych spadków, a w przypadku głównych indeksów GPW, czyli WIG i WIG20, nawet odpowiednio: sześciu i siedmiu, część inwestorów postanowiła po prostu zaryzykować i nieco podkupić mocno przecenione walory spółek.
Dziś o godz. 11:33 paneuropejski indeks STOXX Europe 600 rósł o 1,10 procent, a w tym samym czasie najszerszy indeks warszawskiej giełdy, czyli WIG, zyskiwał na wartości 0,84 procent. Otwarcie handlu nie było jednak tak optymistyczne – oba wskaźniki poszły w dół odpowiednio o: 0,41 procent i 0,24 procent, a było to pokłosiem dzisiejszych wydarzeń w regionie Azji i Pacyfiku, gdzie benchmarkowy dla niego indeks MSCI AC AP zniżkował o ok. 1 procent.
Obserwowany w poniedziałek w Europie popyt na akcje, to jednak nie tylko wynik _ przystępnych _ ich cen, ale także, a kto wie czy nie przede wszystkim, również wynik gry części rynku pod piątkowe wystąpienie szefa FED. Zdaniem części ekonomistów i analityków, Ben Bernanke podczas odbywającej się co roku w Jackson Hole konferencji może bowiem zapowiedzieć kolejną, trzecią już rudę luzowania ilościowego. Choć oczywiście kompletnie nie jest wiadomym, czy w obecnych warunkach taka decyzja pomogłaby wyraźnie rynkowi akcji, to biorąc pod uwagę historię, nie jest to wykluczone.
Warto pamiętać, że zakończona w czerwcu br. druga runda tego programu (QE2) została zasugerowana przez Bena Bernanke 27 sierpnia ub.r. właśnie w Jackson Hole i stała się ona głównym motorem ok. 28 procent wzrostu światowych indeksów pomiędzy tym właśnie dniem a otwarciem maja br. – o tyle poszedł w górę globalny indeks MSCI AC World.
Dobrym dziś nastrojom inwestycyjnym nie zaszkodziła zbytnio niedzielna wypowiedź kanclerz Niemiec. Angela Merkel w telewizji ZDF podkreśliła po raz kolejny, że Niemcy są przeciwne emisji wspólnych obligacji strefy euro, określając ten pomysł jako _ złą odpowiedź na kryzys unii walutowej _.
Dzisiejsze kalendarium makroekonomiczne jest praktycznie puste. Dotyczy to także danych z Polski, bo jedynie o godz. 14:00 GUS poda GUS, jak w sierpniu wyglądała koniunktura w przemyśle, budownictwie, handlu i usługach.
Na koniec, z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć o dokonanej przez bank JP Morgan obniżce prognozy wzrostu PKB dla Europy Centralnej. W przypadku naszego kraju bank ten spodziewa się, że w bieżącym roku PKB wzrośnie nie o 4,0 procent jak szacował wcześniej, ale o 3,8 procent, a w przyszłym roku będzie to +3,0 procent, a nie +3,4 procent. Korekta oczekiwań jak widać niewielka i wpisuje się w podobne działania innych instytucji finansowych.