Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Tydzień na giełdach: Przyszło odreagowanie

0
Podziel się:

Polska

Ubiegły tydzień rozpoczęliśmy od potężnych wzrostów. Przyczyniły się do tego indeksy za oceanem , które wystrzeliły w górę w ostatni dzień poprzedniego tygodnia.

Liderami wzrostów podczas poniedziałkowej sesji były banki oraz KGHM. Pod kreską jedynie był Lotos, który tracił nawet w ciągu dnia 15 proc. po tym jak jeden z analityków obniżył cenę docelową akcji Grupy Lotos do 0 zł z 25 zł i podtrzymał rekomendację sprzedaj. W poniedziałek na zamknięciu za jedną akcję Lotosu płacono 12,82 zł, po 6 proc. spadku. Ostatecznie WIG20 zakończył dzień 8,5 proc. wzrostem, obroty zaś wyniosły nieco ponad 1 mld zł. Byliśmy również tego dnia najmocniejszym rynkiem w regionie.

We wtorek panowała duża zmienność na warszawskim rynku. Zaraz po otwarciu WIG20 znalazł się pod kreską, jednak silny popyt wyciągnął go w górę do prawie 1760 punktów. Byki nadrobiły 50 pkt. w niecałą godzinę. Na takie nastroje na rynku złożyły się informacje o spadku PKB w Stanach Zjednoczonych o 0,5 proc. Jednak wynik okazał się lepszy od prognoz co z kolei przyczyniło się do wyciągnięcia WIG20 na zamknięciu o 1,42 proc. do 1746 pkt.

W środę nastąpiła korekta kilkudniowych wzrostów, ale mimo tego główne indeksy wyszły na plus. Tego dnia Rada Polityki Pieniężnej po raz pierwszy w tym roku obniżyła główne stopy o 0,25 pkt., co daje sygnał do dalszych obniżek. Wydźwięk tej decyzji jest dla inwestorów jasny, że będzie można zarabiać na obligacjach oraz że dalsze obniżki stóp procentowych przesuną kapitały w kierunku rynku akcji.

Po kolejnej silnej zwyżce na Wall Street i dobrym zamknięciu w Azji indeksy w czwartek otworzyły dzień prawie 2 proc. wzrostem. Mimo osuwania się indeksów po południu w dół dzień zakończyliśmy na 1 proc. plusach.

W ostatnim dniu tygodnia GUS podał dane o wzroście PKB w III kwartale , który był zgodny z oczekiwaniami i wyniósł 4,8 proc. wobec poprzedniego 5,8 proc. Informacje te nie miały jakoś dużego wpływu na rynek. Spadki na rynku akcji zawdzięczaliśmy głównie złym nastrojom płynącym z gospodarki Eurolandu. Do tego przyczyniły się jeszcze słabe zachowania spółek surowcowych, a także obawy całego rynku związane z tzw. ,,Czarnym Piątkiem", czyli pierwszym dniem sezonu zakupów świątecznych w USA.
W ujęciu tygodniowym poszczególne indeksy rynku zanotowały odpowiednio wzrosty: WIG 6,4 proc., WIG20 8,9 proc., mWIG40 2,35 proc., sWIG80 2,3 proc.

Japonia, Chiny, Indie

Miniony tydzień na głównych indeksach azjatyckich podobnie jak na innych rynkach kapitałowych można zaliczyć do bardzo udanych.Tydzień na giełdzie tokijskiej zaczęliśmy od "Święta Żniw" dlatego w poniedziałek indeks Nikkei uniknął znacznej przeceny jaka towarzyszyła rynkom azjatyckim.

Następny dzień to bardzo mocne odbicie które zakończyło sesję na 5,22 proc. wzrostach. Trzeba powiedzieć, że niewątpliwie pomogło tutaj wcześniejsze zamknięcie w Stanach, co potwierdza że rynek japoński pozostaje w bardzo dużej korelacji z USA i poddaje się nie danym makro, które notabene były fatalne (ale o tym później) a nastrojom panującym na głównych indeksach amerykańskich, a te po środowym zamknięciu i posesyjnych futures niewątpliwie były bycze.

Optymizm mógł ale nie popsuł protokół z posiedzenia BOJ, jednakże oczy inwestorów zwrócone były na piątkowe kalendarium, a te było wypełnione po brzegi. Dane makro potwierdzały iż ostatni miesiąc pogłębiał recesję.
Jedyne dane które mogły ucieszyć to spadek inflacji, dalsze informacje nie były już "tak kolorowe". Indeks PMI dla przemysłu spadł z 42.2 pkt do poziomu 36.7 pkt.; spadała i to znacznie produkcja przemysłowa w ujęciu miesięcznym z 1,1 proc. do -3,1 proc. w ujęciu rocznym z 0,2 proc. do -7,1 proc., sprzedaż detaliczna i wydatki gospodarstw też nie rozpieszczały.
Wobec takich informacji mogliśmy spodziewać się wyraźnego "czerwonego" ruchu w dół. Nic bardziej mylnego, japońska Nikkei wzrosła o kolejne 1,66 proc. kończąc tydzień na poziomie 8512 pkt.

Podobnie zielono było również na giełdach chińskich.
Wyłączając poniedziałkowy "falstart" rosły zarówno Chiny kontynentalne jak i giełda w Hong-Kongu. Dodatkowym bodźcem do wzrostów była tu niewątpliwie decyzja Ludowego Banku Chin o obniżeniu stóp procentowych i rezerw obowiązkowych. Widać tutaj duże starania idące w kierunku dalszego pobudzania gospodarki i złagodzenia spadku PKB co w obliczu skali przeceny jaką mieliśmy w ostatnim roku jak i wyceny wielu spółek, czyni według mnie rynek chiński coraz bardziej atrakcyjnym w kontekście przyszłych inwestycji.

Wielką niewiadomą w obliczu ostatnich wydarzeń wydawała się być giełda w Bombaju. Według mojej oceny mamy tutaj idealne potwierdzenie tego, co było głównym czynnikiem, budującym nastroje w minionych dniach, o których pisałem już wcześniej. Po spokojnym początku tygodnia, Bombajem wstrząsnęła fala terrorystycznych ataków, co doprowadziło do zawieszenia czwartkowej sesji, mimo to BSE30 wzrastało w piątek o 0,73 proc. i pozwoliło zamknąć tydzień na poziomie 9092.72 pkt.

Potwierdza to dalsze zaufanie do regionu, na temat którego wypowiedział się w sposób jednoznaczny zarządzający Templeton Asset Managmet - Mark Mobius, określając Indie drugą rozwijającą się gospodarką świata i mianem "kraju tętniącego życiem", a indeks Bombay Stock Exchange Index Sensitive jako wyceniany w pobliżu historycznie "najtańszych" poziomów - cena do zysk w ciągu ostatnich lat.

Stany Zjednoczone

Ubiegły tydzień był dla amerykańskiej giełdy krótszy niż zwykle. W czwartek giełda była zamknięta z okazji Dnia Dziękczynienia. Natomiast w piątek handel został skrócony o trzy godziny. Świąteczny nastrój nie oznaczał jednak mniej atrakcji dla inwestorów. Tydzień bowiem rozpoczął się od entuzjazmu z okazji uratowania przez rząd USA Citigroup. Dynamicznym wzrostom pomagały również zapowiedzi prezydenta-elekta o programie wsparcia dla gospodarki. Kolor zielony królował tak bardzo, że czterodniowe wzrosty, które rozpoczęły się w ubiegły piątek były największe na Wall Street od lat trzydziestych ubiegłego wieku. Zwrot na giełdzie cieszy tym bardziej, że nie towarzyszy jej zmiana w publikowanych danych makro. Dowiedzieliśmy się bowiem, że sytuacja na rynku nieruchomości jest tragiczna i nie widać żadnej jaskółki na horyzoncie. Wydatki Amerykanów spadły najmocniej od września 2001, kiedy to miał miejsce atak na World Trade Center. Dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku również były wręcz dramatyczne.

Rynki ignorują jednak złe wiadomości i skupiają się kolejnych wypowiedziach Baracka Obamy czy pomocy Fedu, który zakomunikował stworzenie nowego programu mającego zwiększyć dostępność kredytu konsumpcyjnego. Zobaczymy jaka będzie reakcja giełdy na ,,czarny piątek" i cały weekend, który rozpoczyna sezon świątecznej sprzedaży. Konsument amerykański z pewnością ograniczy swoje zakupy. Widząc jednak entuzjazm rynków nie musi to koniecznie doprowadzić do spadków.

Europa Zachodnia

Giełdy Eurolandu bieżący tydzień kończą na poziomie wyższym, niż go rozpoczynały i to przy nie najlepszych danych makroekonomicznych jakie napłynęły na rynek. Okazało się bowiem m.in., że indeks monachijskiego instytutu IFO, który ocenia bieżącą sytuację oraz przyszłe oczekiwania przedsiębiorców z sektora wydobywczego, budowlanego, handlu detalicznego oraz hurtowego spadł do poziomu 85,9 pkt., blisko 3 pkt. poniżej prognoz analityków. Negatywnie zaskoczyły również dane dotyczące zamówień w przemyśle za miesiąc wrzesień spadkiem 3,9 proc. rynek oczekiwał spadku 1,5 proc. Ponadto okazało się, że bezrobocie wzrosło do 7,7 proc. Po spadku cen surowców oraz coraz bardziej widocznym spowolnieniu gospodarczym nie jest zaskoczeniem spadek inflacji.

W środę UE zaprezentowała kompleksowy plan wyprowadzenia Europy z aktualnego kryzysu gospodarczego. Plan naprawczy opiera się na dwóch wzajemnie wspierających się głównych elementach. Po pierwsze na środkach krótkoterminowych (ok. 200 mld EUR pochodzących z budżetów krajowych jak i Europejskiego Banku Inwestycyjnego), których celem jest zwiększenie popytu, ochrona zatrudnienia i pomoc w przywróceniu zaufania. Po drugie na inteligentnych inwestycjach, których zadaniem jest w dłuższej perspektywie zapewnić wyższą stopę wzrostu i trwały dobrobyt.

Ignorowanie złych danych makro, obrona minimów z października oraz szereg działań ze strony rządów i banków centralnych daje nadzieje na uspokojenie i wyhamowanie ogromnej zmienności giełd, jakie obserwowaliśmy na przestrzeni ostatnich tygodni.

*Europejskie Rynki Wschodzące *
Miniony tydzień na giełdach europejskich rynków wschodzących był odreagowaniem wcześniejszych spadków i przyniósł posiadaczom akcji, nadzieję na lepsze zakończenia tego ciężkiego roku na rynkach finansowych. Odbicie nastąpiło na wszystkich giełdach światowych i wynika ze skrajnego pesymizmu inwestorów, analityków i komentatorów rynków. Wydaje się, że doszliśmy do momentu, w którym trudno znaleźć chętnych do pozbywania się akcji. Większość podaży akceptującej obecne poziomy cenowe, wystrzelała się w ostatnich dwóch miesiącach. Wśród techników i agresywnych graczy przeważają krótkie pozycje i nie widać nowej fali sprzedających.

Opublikowane dane makro nie napawają optymizmem. PKB Litwy wzrosło w III kw. o 3,1 proc. rdr, co jest najgorszym wynikiem od ponad 9 lat. Prognoza Banku Centralnego Litwy na przyszło rok to 1,2 proc. Narodowy Bank Ukrainy został zmuszony do uwolnienia kursu Hrywny, co spowodowało jej dalsze osłabienie. Rosyjski Bank Centralny podniósł stopy procentowe do 13 proc. w celu zahamowania odpływu kapitału. Według raportu OECD ożywienie w gospodarce krajów Europy środkowej i wschodniej nastąpić ma dopiero w 2010 roku, gdy zacznie zdrowieć globalna gospodarka. Projektowane PKB na 2009 r. dla Czech wynosi 2,5 proc., Polski 3 proc., Słowacji 4 proc., a węgierska gospodarka skurczy się o 0,5 proc.

W 2010 roku w całym regionie nastąpi wzrost PKB: Czechy 4,4 proc., Polska 3,5 proc., Słowacja 5,6 proc., Węgry 1 proc. Minister Gospodarki Węgier Bajani stwierdził: ,,jest duże prawdopodobieństwo, że gospodarka Węgier jest już w recesji". Prognoza na przyszły rok Rządu jest bardziej sceptyczna od raportu OECD i przewiduje spadek PKB o 1 proc.

Przewidywania analityków dot. gospodarki też są dużo bardziej pesymistyczne niż jeszcze kilka miesięcy temu. Nordea Bank w raporcie dot. Łotwy twierdzi, że gospodarka tego kraju będzie się kurczyć przez najbliższe trzy lata. Goldman Sachs dołączył do BNP Paribas oraz JPM i obniżył prognozowany wzrost PKB w przyszłym roku dla Polski do 2,1 proc. i Czech do 0,8 proc. Analitycy prześcigają się w obniżaniu wycen przedsiębiorstw w regionie. Można się zastanawiać jaki sens ma zmiana rekomendacji z pozytywnej na negatywną po spadku ceny akcji o 80 proc. Współczuję inwestorom, którzy zawierzyli wcześniejszym rekomendacjom i po utracie 80 proc. zaangażowanych środków otrzymują informacje od szanownych analityków, że warto sprzedać akcje, bo mogą jeszcze spaść o 10 proc. od obecnej ceny. Dla tego inwestora spadek akcji do nowej ceny docelowej wyznaczonej przez analityków to zaledwie 2 proc. jego początkowych aktywów. Oczywiście można stwierdzić, że lepsza strata 80 proc. kapitału niż 82 proc. kapitału, ale czy dla nie
go ma to duże znaczenie?

Można mieć wrażenie, że większość analityków przespała początkowe oznaki kryzysu i obudziła się ścigając rynek zmieniając swoje wcześniejsze rekomendacje i degradując spółki. Często motywy tak drastycznej zmiany wycen są niezrozumiałe. W tym tygodniu najgłośniejszą rekomendacją był Lotos wyceniony na 0 PLN, mimo, że zaledwie przed 3 miesiącami był wyceniany przez tą samą firmę na 25 PLN. Przeglądając raporty ze spółki trudno zauważyć powód do aż tak drastycznej przeceny. Jeżeli powodem tej przeceny są warunki rynkowe to analityk powinien posypać głowę popiołem, że nie zauważył zmiany otoczenia kilka miesięcy temu.

Ciekawą lekturą jest historia rekomendacji wystawianych przez analityków. Zawsze przy szczytach notowań tryskają optymizmem prześcigając się w coraz wyższych wycenach, a pod koniec spadków nie widzą dna.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)