Warszawa, 21.03.2017 (ISBnews/ Superfund TFI)
- Po doniesieniach o nowych odwiertach w USA ceny ropy naftowej wyraźnie spadały w ciągu wczorajszego dnia, by na jego koniec nieco odreagować. Dziś rano widzimy kontynuację wzrostów - ceny kontraktów na Brent na londyńskiej giełdzie paliw przekroczyły 52 dolarów za baryłkę, natomiast za kontrakty na ropę WTI trzeba zapłacić w Nowym Jorku ok. 49,25 dolarów.
Notowania czarnego złota wsparły m. in. opublikowane wczoraj najnowsze prognozy analityków JP Morgan. Choć obniżyli oni swoje wcześniejsze szacunki, ceny ropy w tym roku powinny ich zdaniem wzrosnąć. W 2017 roku baryłka ropy typu brent powinna kosztować 55,75 dolarów, natomiast cena baryłki WTI powinna wzrosnąć do 53,75 dolarów - wynika z ich szacunków. Na przyszły rok JP Morgan prognozuje symboliczne korekty cen - do 55,50 dolarów dla ropy brent i 53,50 dolarów dla ropy WTI.
Inwestorzy i spekulanci wciąż mają na uwadze zeszłotygodniową wypowiedź ministra energii Arabii Saudyjskiej Khalida al-Faliha. Uważa on, że podpisane w listopadzie ubiegłego roku porozumienie o ograniczeniu dostaw surowca może zostać przedłużone, jeśli globalne zapasy ropy wciąż pozostawać będą na wysokim poziomie. Porozumienie członków kartelu OPEC oraz jedenastu innych krajów produkujących ropę naftową, w tym Rosji, obowiązuje od początku tego roku do końca czerwca. Producenci mają obniżyć wydobycie ropy łącznie o 1,8 mln baryłek ropy dziennie. Według danych na koniec lutego państwa zrzeszone w OPEC wypełniają postanowienia porozumienia, natomiast produkcja w krajach spoza kartelu nie została ograniczona na odpowiednim poziomie.
Na działaniach OPEC korzystają Amerykanie. Wzrosty cen surowca zachęcają ich do uruchamiania nowych odwiertów - w zeszłym tygodniu ich liczba wzrosła o 14 do 631. Od początku tego roku za oceanem uruchomiono łącznie 106 nowych odwiertów. Produkcja ropy jest tam najwyższa od ponad roku i wynosi 9,1 mln baryłek dziennie.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI