Trwa wielkie odliczanie do wyborów w USA. Inwestorzy zachowują się, jakby Trump miał już zwycięstwo w garści. Na Wall Street od ponad tygodnia obserwujemy tylko spadki. Takiej serii nie było od 2011 roku. Emocje biorą górę, a tzw. "indeks strachu" notuje najwyższe wartości od referendum na Wyspach. Eksperci radzą wstrzymać się z inwestycjami, które teraz bardziej przypominają hazard.
Dni dzielą nas od wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, które zaplanowano na 8 listopada. Coraz bardziej prawdopodobnym zwycięzcą staje się kontrowersyjny przedstawiciel republikanów Donald Trump. Według ostatnich sondaży rywal Hillary Clinton jest na fali wznoszącej. Niedawno mało kto dawał mu jakiekolwiek szanse na wygrane, a teraz sondaż Washington Post/ABC wskazuje go jako zwycięzcę z 1 pkt. proc. przewagi.
Na ile można wierzyć sondażom? Rynki finansowe już praktycznie zachowują się jakby było po wszystkim, a Trump miał za chwilę przejmować Biały Dom. Ziszczają się bowiem ostrzeżenia ekonomistów przed spadkami cen akcji na giełdach.
Na Wall Street trwa seria siedmiu sesji giełdowych z rzędu, gdy indeks S&P500 (grupujący największe spółki z nowojorskiej giełdy) traci na wartości. Po raz ostatni z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w 2011 roku.
Ostatnie dni na amerykańskiej giełdzie src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1477378800&de=1478099100&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=S%26P&colors%5B0%5D=%230082ff&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Podobnie wygląda sytuacja na rynku walutowym, gdzie obserwujemy falę wyprzedaży dolara. Co kieruje inwestorami? Strach. Dobrze pokazuje to specjalnie stworzony indeks VIX, obrazujący przyszłą zmienność notowań indeksu S&P500. Jest obecnie na najwyższym poziomie od referendum w Wielkiej Brytanii, która zdecydowała o opuszczeniu Unii Europejskiej. W tamtym przypadku również początkowo niewiele osób wierzyło w taki obrót spraw i dopiero przed samym głosowaniem szala przechyliła się na stronę eurosceptyków.
- Utrzymywanie podwyższonego ryzyka w okresie wyborów w USA ma niewiele wspólnego z inwestowaniem. Bardziej przypomina hazard - podkreśla Paweł Wróbel, dyrektor departamentu doradztwa inwestycyjnego i analiz RDM Wealth Management. Według niego warto poczekać na krystalizację scenariusza politycznego i wtedy, w zależności od wyniku wyborów, działać aktywnie i wyszukiwać okazji inwestycyjnych.
- W krótkim horyzoncie nie wykluczam nawet małego kataklizmu, na czym powinny silnie skorzystać złoto, jen japoński i frank szwajcarski, jako tak zwane bezpieczne przystanie. Tracić mogą dosłownie wszystkie inne aktywa z meksykańskim peso oraz rynkami azjatyckimi na czele - prognozuje Wróbel.
Pod presją znajduje się też krajowa waluta, dla której wybór Trumpa byłby poważnym ciosem. - Dla złotego taki scenariusz mógłby oznaczać jego silną wyprzedaż i wzrost kursu wymiany euro do 4,50 zł, szwajcarskiego franka do 4,20 zł, a dolar do 4 zł - szacuje Marcin Kiepas, główny analityk easyMarkets.
Jeśli sprawdziłyby się te prognozy, oznaczałoby to osłabienie złotego do najniższego poziomu w tym roku. Obecnie wspólna waluta kosztuje 4,31 zł, frank 4 zł, a za amerykańskiego dolara trzeba zapłacić 3,90 zł.
Tegoroczne notowania dolara, euro i franka src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1451602800&de=1478213940&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=USDPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=300&h=140&cm=0&lp=1"/>src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1451602800&de=1478213940&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=EURPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=300&h=140&cm=0&lp=1"/>src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1451602800&de=1478213940&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=CHFPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=300&h=140&cm=0&lp=1"/>
Jak w dłuższej perspektywie może wyglądać sytuacja na rynkach finansowych? - Wszystko zależy od tego, na ile Trump będzie zdeterminowany, by "zmieniać świat", wcielać w życie swój program i na co pozwoli mu Kongres. W dwóch słowach Trump to człowiek-zagadka - podsumowuje ekspert RDM Wealth Management.