Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Kamil Fejfer
Kamil Fejfer
|

Cała prawda o pensjach Polaków. "Po chudych latach nadchodzi lepszy czas" [OPINIA]

133
Podziel się:
Przedstawiamy różne punkty widzenia

W 2023 r. byliśmy realnie biedniejsi niż w 2021 r. Wszystkiemu winna była rozpędzona inflacja w Polsce. Jednak wydaje się, że po kilku chudych latach na horyzoncie widać, jeśli nie lata tłuste, to przynajmniej znacznie lepszy czas dla naszych portfeli - pisze Kamil Fejfer, dziennikarz, analityk rynku pracy.

Cała prawda o pensjach Polaków. "Po chudych latach nadchodzi lepszy czas" [OPINIA]
Wynagrodzenia Polaków. W 2024 r. można spodziewać się dobry wiadomości (zdj. ilustracyjne) (Adobe Stock, Laiotz)

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Wydaje się, że po kilku chudych latach na horyzoncie widać, jeśli nie lata tłuste, to przynajmniej znacznie lepszy czas dla naszych portfeli. W tym roku nasze płace nominalnie mają wzrosnąć o wartość dwucyfrową.

Nawet z poprawką na inflację wzrost będzie imponujący. Nie wszyscy się oczywiście na ten wzrost załapią od razu. Dobre wieści są jednak takie: jeśli nie będziemy mieli do czynienia z kolejnymi szokami, to nadchodzący czas dla sporej części z nas rysuje się bardziej w jasnych niż w ciemnych barwach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Fala zwolnień w Polsce. Dominują te branże. "Pęka bańka"

2022 r. upłynął pod znakiem spadku pensji

Zacznijmy od tego, że 2022 r. był pierwszym od początku lat 90. kiedy realne pensje spadły. Realne, czyli takie z korektą na inflację.

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2022 r. zarabialiśmy 2,1 proc. mniej niż w 2021 r. Oznacza to, że inflacja "przegoniła" nasze pensje. W bardzo dużym uproszczeniu - właśnie tyle mniej mogliśmy kupić towarów i usług w porównaniu do roku poprzedniego.

Oczywiście jest to wartość średnia, a jak mawiają statystycy najtrudniej w społeczeństwie jest znaleźć przeciętnego Kowalskiego. Istniała niewielka część z nas, którzy mogli się cieszyć wzrostem pensji, który wyprzedzał drożyznę. Ale było również spora grupa takich pracowników, którzy podwyżek w ogóle nie dostała i tylko patrzyła jak coraz wyższe ceny na półkach drenują ich portfele i oszczędności.

Spadek dochodów uderzył przede wszystkim w najbiedniejszych

Nie trzeba chyba dodawać, że w takich sytuacjach najgorzej mają osoby najbiedniejsze. I to z dwóch powodów, z których nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Po pierwsze, to właśnie najbiedniejsi mają najmniej oszczędności. A te, wbrew temu, co uważają niektórzy, są przede wszystkim funkcją dochodu, a nie edukacji ekonomicznej. Jeśli bardzo mało zarabiasz, to kursy z zarządzania własnymi finansami oraz poradniki oszczędzania wiele ci nie dadzą, bo po prostu nie masz z czego oszczędzać.

Wysoka inflacja dla osób bez oszczędności oznacza w pierwszej kolejności rezygnację z jakichś wydatków, a w drugiej - długi. Poza tym podczas ostatniej drożyzny mieliśmy do czynienia z nieproporcjonalnym wzrostem cen towarów spożywczych. To znów uderzało w najmniej uposażonych, a to dlatego, że wydatki na "spożywkę" zajmują więcej miejsca w tzw. koszyku inflacyjnym biedniejszych niż zamożniejszych.

Jednak już w 2023 r. sytuacja zaczęła się poprawiać. Również dla najniżej opłacanych pracowników. Z uwagi na wysoką inflację w zeszłym roku mieliśmy do czynienia z podwójnym podwyższeniem płacy minimalnej: w styczniu i w lipcu.

W styczniu 2023 r. płaca minimalna wzrosła o 480 zł w porównaniu do tej z 2022 r. i wyniosła 3490 zł brutto (niemal 16 proc. wzrost z rokiem poprzednim). W lipcu dobiła do 3600 zł brutto, czyli wzrosła prawie o 20 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.

No dobrze, powiecie Państwo, ale czy to nie jest sprzeczne z tym, co pisałem wcześniej? Z tym, że to właśnie najbiedniejsi dostają najbardziej po kieszeni? Po pierwsze, jak zostało powiedziane płaca minimalna, o ile mamy do czynienia z niewielką inflacją, rośnie raz w roku. "Podwójne" podwyżki następują w okresie podwyższonej inflacji. W roku 2022 r. najniższa krajowa wzrosła raz - w styczniu.

Pensje ścigały się z inflacją

Ceny jednak rosły cały rok, a im bliżej końcówki roku tym rosły szybciej. Uśredniając w 2022 r. towary i usługi zdrożały o 14,4 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. I właśnie te ponad 14 proc. spadku siły nabywczej w swoich portfelach odczuli najniżej opłacani pracownicy w 2022 r.

Ale 2023 r., uśredniając (znów ten statystyczny Kowalski) oznaczał podwyżki w całej gospodarce o 1,1 proc. I był to wzrost realny, z poprawką na inflację. Tu warto zwrócić uwagę na pewną rzecz: jeśli w 2022 r. zarabialiśmy o ponad 2 proc. mniej niż w 2021 r., a w 2023 r. o nieco ponad 1 proc. więcej niż w 2022 r. to znaczy, że w zeszłym roku byliśmy wciąż nieco biedniejsi niż w 2021 r.!

To teraz te lepsze wieści. W ostatnich miesiącach obserwujemy spadek inflacji, którego skala (pozytywnie) zaskakuje ekonomistów. Przypomnijmy, że w marcu mieliśmy do czynienia ze wzrostem cen towarów i usług na poziomie 2 proc. Zmieściliśmy się tym samym (drugi miesiąc z rzędu) w tak zwanym celu inflacyjnym NBP. Wynosi on 2,5 proc. plus/minus jeden punkt procentowy.

Jest to optymalny poziom, nieodczuwalny niemal dla ludzi, natomiast "smarujący" jednocześnie gospodarkę. Brak wzrostu cen albo deflacja (czyli ich spadek) dla gospodarki wcale nie jest dobry. Dlaczego? Ponieważ kiedy ceny spadają, ludzie wstrzymują się z kupnem niektórych towarów. Czekają aż ceny obniżą się jeszcze bardziej.

W 2024 r. w końcu się wzbogacimy

Obecne odczyty inflacyjne prawdopodobnie nieco podskoczą w najbliższym czasie. Będzie to miało związek po pierwsze z podwyższeniem VAT-u na żywność, po drugie ze wzrostami (ale nieznacznymi w porównaniu z ostatnimi latami) wzrostami cen surowców na światowych rynkach oraz podniesieniem cen energii w drugiej połowie roku. Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że w 2024 r. średnioroczna inflacja wyniesie 3,6 proc. Ten sam ośrodek szacuje, że w bieżącym roku nominalnie pensje wzrosną o 12,3 proc.

Realnie więc "statystyczny Kowalski" dostanie podwyżkę w wysokości prawie 9 proc. W 2024 r. będziemy w końcu bogatsi niż w 2021 r.

Perspektywy na 2025 r. są nieco mniej optymistyczne, ale również pocieszające. Średnio pensje mają nam wzrosnąć realnie o około 3 proc.

Kim jest "statystyczny Kowalski" i kto dostaje podwyżki?

To teraz zabierzmy się za dekonstrukcję tego "statystycznego Kowalskiego". Dane, które podaje GUS, są oczywiście wynikiem pewnego matematycznego działania. "Realny wzrost płac w gospodarce na poziomie 9 proc." absolutnie nie oznaczy, że każdy pracownik i pracownica dostaną taką właśnie podwyżkę.

Niektórzy mogą liczyć na dwucyfrowy wzrost pensji, inni nie zobaczą na swoich kontach ani złotówki więcej od tego, co widzieli w ostatnich miesiącach. Część z osób czytających informacje o płacach może w ten sposób właśnie zareagować - o jakim wzroście pensji oni mówią? Przecież ja nie dostałem żadnej podwyżki.

A no właśnie! I tutaj pojawia się interesująca kwestia: ilu z nas tak naprawdę dostaje podwyżki? Firma Randstat cyklicznie pyta reprezentatywną grupę pracowników czy dostali podwyżkę w ostatnim roku. Najświeższe dane pochodzą z końcówki 2023 r.

Co z nich wynika? Że w zeszłym roku niemal 60 proc. pracowników wzrosły wynagrodzenia. Był to najwyższy wskaźnik od trzech lat. To oczywiście marne pocieszenie dla tych 40 proc., którym na konta wpływało nominalnie tyle samo pieniędzy.

Realnie oczywiście zarabiali oni mniej, a to dlatego, że w zeszłym roku mieliśmy do czynienia z naprawdę wysoką inflacją. Nie powinno dziwić, że najczęściej podwyżki dostawali kierownicy - niemal 70 proc. objęły wyższe pensje.

A jak wyglądały perspektywy? Około 60 proc. pracujących pod koniec zeszłego roku (wtedy było przeprowadzane badanie) spodziewało się, że zostanie finansowo "doceniona" w 2024 r. To potwierdzałoby zresztą optymistyczne prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Miejmy więc nadzieję, że po kilku, delikatnie mówiąc, nie najlepszych latach w końcu przychodzi moment złapania oddechu i powrotu na znane tory. Tymi znanymi torami jest wzrost pensji realnych. Raz jeszcze to podkreślmy, bo mało kto o tym pamięta - 2022 r., z jego realnym spadkiem pensji, był wyjątkiem w 30-letniej historii Polski. Miejmy nadzieję, że długo się ten wyjątek nie powtórzy.

Kamil Fejfer, dziennikarz, analityk rynku pracy i nierówności społecznych

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
WP Opinie
KOMENTARZE
(133)
Boby Kennedy
7 dni temu
Nowe auto najtańsze to 60 tys zł, mieszkanie 50 mkw to 500 tys zł do wykończenia samemu etc. Jeżeli Tusk ma takich ekspertów od pisania bzdur o zarobkach Polaków to przypomnę eksperta PRL od ciepłych bułeczek.
Uhvcfgyijnbv
7 dni temu
Kamil Fajfer napisze wszystko na zlecenie rządu za co mu dobrze zapłacą.
Bliski Kultur...
2 tyg. temu
To ma sporo sensu. Masowe zwolnienia, przemysl pada, wiec kazdy powinien dostac jakas powazna podwyzke: "Produkcja przemysłowa w Polsce w marcu była o 6 proc. niższa niż przed rokiem. Zjazd o 13,3 proc. rok do roku zaliczyła produkcja budowlano-montażowa. Dane są dużo słabsze od prognoz."
Co jest grane
2 tyg. temu
Co wy tu piszecie !!! Jakie bogactwo? Ma być ..? Dostanę tysiąc złotych z groszami i to wszystko.. Nie mieszczę się w waszych wyliczeniach .. I jak tu wyżyć i opłacić wszystkie opłaty.. Brak wsparcia finansowego Nadal odczuwam boleśnie 05-R/2 Po wypadku komunikacyjnym w drodze do pracy
Hans
2 tyg. temu
Chłop się chyba naj ebal
...
Następna strona