Świat finansów nerwowo zareagował na wyniki wyborów parlamentarnych w Grecji. Istnieje realna obawa, że nie powstanie tam rząd, który będzie godził się na narzucone przez Brukselę i MFW cięcia wydatków. Tylko czy to nie jest tak naprawdę powód, by otwierać szampany?
Zaraz po wyborach pojawiły się głosy, że już możemy żegnać się z obecnością Grecji w strefie euro. Nasuwa się jednak pytanie, czy jest ona tam jeszcze do czegokolwiek potrzebna? Nie oszukujmy się, Grecja przez ostatnie dwa lata stanowiła jedynie kulę u nogi Eurolandu i powód, dla którego inwestorzy zaczęli nieufnie spoglądać także na inne jego kraje.
Nie jest wcale wykluczone, że gdyby Grecja znalazła się poza strefą euro już na początku kryzysu, dziś w ogóle nie martwilibyśmy się o to, jaki będzie miała rząd. Dzięki możliwości dewaluacji waluty, po ogłoszeniu bankructwa, Ateny mogłyby poszukać drogi szybkiego wzrostu gospodarczego, by następnie już na solidnych podstawach odbudować zaufanie rynków finansowych. Taka Grecja w dłuższej perspektywie na pewno bardziej przydałaby się w Europie, niż pogrążony w długoletniej recesji i zamieszkach kraj wiecznego braku perspektyw.
Tymczasem przez dwa lata przywódcy europejscy nie chcieli nawet słyszeć o takim scenariuszu, bojąc się, że wyjście Grecji ze strefy euro uruchomi mechanizm domina. Bo nie jest przecież wykluczone, że w ślad za nią Euroland opuściłyby także inne kraje przeżywające problemy finansowe, takie jak Portugalia, Hiszpania czy nawet Włochy.
Z drugiej jednak strony, czy ograniczenie strefy euro jedynie do jej bogatszej, północnej części nie jest tym, co na dłuższą metę będzie dla wszystkich najkorzystniejsze? Przecież od samego jej powstania pojawiały się głosy, że jest za duża i że na dłuższą metę nie da się utrzymać w jednym systemie walutowym zarówno Niemiec, jak i krajów śródziemnomorskich.
Niewielu jest liczących się polityków, którzy chcieliby firmować swoją twarzą rozpad strefy euro. Teraz jednak można zrzucić odpowiedzialność na greckich wyborców. Dobrze może by było, żeby przywódcy pozostałych państw Europy z tego skorzystali. Lepiej posprzątać fiskalny bałagan kilkoma zdecydowanymi posunięciami tu i teraz i otworzyć po dobrej robocie szampana, niż męczyć się z nierozwiązywalnymi problemami przez kolejnych kilka lat. Bo jeśli nadal bez specjalnych efektów będziemy pompować w Ateny miliardy euro pomocy, to za kilka lat może okazać się, że nie będzie ani okazji do świętowania, ani pieniędzy, żeby kupić sobie choć butelkę tego trunku.
Czytaj więcej na temat kryzysu w Money.pl | |
---|---|
Tam politycy boją się pokazywać publicznie Zakończona wczoraj kampania wyborcza przed wyborami parlamentarnymi była najbardziej nietypowa w historii kraju. | |
Neonaziści i komuniści. To przyszłość Grecji? Niechęć do narzuconych Grecji przez UE drakońskich oszczędności przysparza politycznego poparcia partiom populistycznym i ekstremistom. | |
Po Grecji ten kraj będzie następny Kolejne bankructwo pogrąży giełdy mocniej niż kłopoty Aten. Ratunku nie widać, bo strefa euro nie chce pomagać kolejnym państwom. |
Autor jest dziennikarzem Money.pl