Niemal 350 mln zł rocznie mógłby zarabiać budżet, gdyby internetowy hazard w Polsce był legalny. Teraz podatki płyną do innych krajów.
Dziś minister finansów Jacek Rostowski przedstawi propozycje zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych. Projekt ma m.in. uregulować rynek hazardu internetowego w Polsce.
Bo choć w naszym kraju prowadzenie biznesu e-hazardowego jest nielegalne, to w sieci regularnie zakłada się ponad pół miliona Polaków. Obstawiają zakłady, grają w pokera czy ruletkę. Jak to możliwe? Korzystają z polskojęzycznych platform zarejestrowanych za granicą.
Ponad 30 mln odsłon miesięcznie
ZOBACZ TAKŻE:
Ogromne przekręty na jednorękich bandytach.Money.pl oszacował, jak duży jest rynek hazardu internetowego w Polsce i ile pieniędzy mogłoby zarobić państwo, gdyby ten biznes w naszym kraju był legalny, a firmy zajmujące się nim odprowadzały podatki w Polsce.
Z badań internetu prowadzonych przez firmę Gemius wynika, że tylko w sierpniu dziesięć najpopularniejszych portali hazardowych miało ponad 30 mln odsłon.
Największe serwisy gromadzą po 250-400 tys. unikalnych użytkowników. - _ Zakładając, że część osób zakłada po kilka kont na różnych portalach, można szacować, że w Polsce mamy ponad 500 tysięcy internetowych hazardzistów _ - mówi w rozmowie z Money.pl przedstawiciel dużej firmy e-gamblingowej.
- Liczba użytkowników w sierpniu, na podstawie badań Magapanel.
Rynek rośnie w tempie kilkudziesięciu procent rocznie
Oszacowanie wartości rynku gier w sieci jest bardzo trudne. To dlatego, że tego typu działalność oficjalnie jest nielegalna i ani resort finansów ani służba celna nie prowadzą takich statystyk.
W 2007 roku Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową opublikował raport, według którego wartość e-hazardu w Polsce sięgała niemal 920 mln złotych.
ZOBACZ TAKŻE:
O jaką stawkę chodziło w aferze hazardowej?Za ile dziś grają e-hazardziści? Z wypowiedzi przedstawicieli branży wynika, że w przypadku kasyn internet stanowi 40 proc. całego rynku.
W przypadku zakładów bukmacherskich ten udział jest jeszcze większy. _ - Można szacować, że około trzy czwarte zakładów Polsce jest zawieranych w internecie _ - mówi w rozmowie z Money.pl Jacek Fundowicz, analityk z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Na tej podstawie - opierając się na danych IBnGR o aktualnej wielkości legalnego rynku hazardowego - oszacowaliśmy, że w tym roku Polacy zostawią w e-kasynach i wydadzą na internetowe zakłady ponad 3,2 mld zł. To o 60 proc. więcej niż w legalnie działających u nas kasynach i salonach bukmacherskich.
- Szacunki Money.pl na podstawie raportu IBnGR, danych Ministerstwa Finansów
Budżet państwa nie zarabia
Na biznesie e-hazardowym polski budżet jednak nie korzysta. A to dlatego, że internetowe platformy są zarejestrowane za granicą i to tam trafiają podatki płacone przez operatorów.
Dziś, według szacunków IBnGR, zakłady można zawierać już w około 40 serwisach internetowych.
Wartość średniego zakładu w Internecie jest trzykrotnie większa niż tradycyjnego.
IBnGR ponad dwa lata temu oszacował, jakie mogłyby być wpływy z podatków od e-hazardu (podatek od gier + dochodowy), gdyby były płacone w Polsce.
Po uwzględnieniu wzrostu całego rynku i szacunkowych udziałów w nim e-hazardu, można szacować, że w tym roku budżetowi przechodzi koło nosa niemal 350 mln zł niezapłaconych podatków rocznie.
- Szacunki Money.pl na podstawie raportu IBnGR, danych Ministerstwa Finansów
A bez zmian w ustawie ta kwota będzie jeszcze większa, bo rynek hazardu online rośnie dynamicznie na całym świecie. Z danych Global Betting and Gaming Consultants za 2008 rok wynika, że rynek hazardu internetowego na świecie jest wart 16,5 mld dolarów i do 2012 roku sięgnie nawet 25 mld dolarów.
| KOMENTARZ |
| --- |
| **
Łukasz Pałka, Money.pl** Rynek hazardu internetowego w Polsce powinien zostać jak najszybciej zalegalizowany i uregulowany. Skorzystałby na tym przede wszystkim budżet państwa, któremu w tej chwili ucieka kilkaset milionów złotych rocznie z tytułu podatków, które mogliby zapłacić operatorzy prowadzący działalność w Polsce. Rzecz jasna, wpływy podatkowe zależałyby od samych stawek, które musiałyby być porównywalne z innymi krajami europejskimi. Tak by zachęcić firmy do rejestrowania działalności w Polsce. Legalizacja tego biznesu to właściwie jedyne wyjście. Bo niby w jaki sposób zakazać tego typu działalności? Dzisiaj polski gracz może być użytkownikiem dowolnego serwisu e-hazardowego na świecie. Co więcej, firma wcale nie musi nawet prowadzić strony w języku polskim. Wystarczy, by gracz nauczył się kilku podstawowych zwrotów po angielsku i może grać. Tymczasem budżet będzie tracił. Tracić będą też polskie firmy, które chciałyby wejść na ten rynek,
a nie mogą tego zrobić. |