Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Andrzej Zwoliński
|

Nawet 7-letnie kolejki do operacji. PO i PiS nic nie zrobiły by je skrócić!

0
Podziel się:

Mimo że od 2005 roku wydatki na leczenie wzrosły o ponad 22 mld zł, wciąż na niektóre zabiegi trzeba czekać nawet 7 lat.

Nawet 7-letnie kolejki do operacji. PO i PiS nic nie zrobiły by je skrócić!
(PAP/Jacek Turczyk)

Wydatki na leczenie od 2005 roku wzrosły o ponad 40 procent. Mimo obietnic, ani za czasów rządówJarosława Kaczyńskiego, ani za rządów Platformy Obywatelskiej, której program współtworzyłBronisław Komorowski, nie udało się rozładować kolejek do lekarskich gabinetów. W najgorszych przypadkach pacjenci czekają ponad 7 lat. Eksperci nie mają złudzeń - bez współpłacenia i swobody w wyborze ubezpieczyciela - zatorów nie uda się zredukować.

Na zdjęciu kandydat PO na prezydenta Bronisław Komorowski podczas wizyty w szpitalu, w Płocku.

Jarosław Kaczyński jest zdecydowanie przeciwny komercjalizacji służby zdrowia i wprowadzaniu współpłacenia za leczenie. Jego zdaniem _ dramatyczną sytuację _, szczególnie z powodu kolejek do specjalistów i rosnącego ostatnio zadłużenia placówek zmieniłoby wdrożenie pakietu autorstwa byłego ministra zdrowia, nie żyjącego już Zbigniewa Religi. Plan zakłada m.in. utworzenie racjonalnej sieci szpitali, koszyka świadczeń gwarantowanych, oraz podniesienia wydatków na służbę zdrowia do 6 proc. wartości PKB.

Przy czym racjonalizacja sieci szpitali oznaczałaby likwidację lub łączenie zadłużających się placówek, a podniesienie wydatków nic innego jak także podniesienie składki zdrowotnej. Teraz płacimy 9 procent naszej pensji.

Bronisław Komorowski co prawda zaprzecza, że jest zwolennikiem prywatyzacji służby zdrowia, wygrał o to sądowy spór z Kaczyńskim, jednak w programie PO na który się powołuje, można znaleźć propozycje daleko idącej liberalizacji rynku.

Te postulaty to podział Narodowego Funduszu Zdrowia na kilka konkurujących funduszy publicznych oferujących ubezpieczenie w podstawowym zakresie. Musiałby też zostać utworzony koszyk świadczeń dostępnych w ramach tego ubezpieczenia.

Marszałek popiera przy tym dopuszczenie do funduszy publicznych prywatnych ubezpieczycieli. U nich też można by było wykupywać dodatkowe ubezpieczenia.

Przez minione cztery lata, żadnego z tych postulatów nie zrealizowano. Rządowi Tuska udało się jedynie stworzyć koszyk świadczeń bezpłatnych i częściowo odpłatnych, gwarantowanych w ramach powszechnego ubezpieczenia. Po wecie prezydentaLecha Kaczyńskiegoupadł pomysł powszechnej komercjalizacji placówek służby zdrowia. Zamiast tego dość opornie realizowany jest tzw. plan B.

Trwając przy obecnym systemie kolejek nie uda się zlikwidować

Od 2005 roku wydatki na leczenie w ramach NFZ wzrosły niemal dwukrotnie. Z poziomu 33 mld zł w 2005 roku urosły do 55,5 mld w ubiegłym. Znacznie urosły też kwoty wydawane na jednego pacjenta. Gdy startował rząd Jarosława Kaczyńskiego, było to 982 zł, w ubiegłym roku na jednego chorego wydano już 1484 zł. Związane jest to ze spadkiem bezrobocia, wzrostem pensji, a co za tym idzie, składek płynących do kasy NFZ.

źródło: GUS, NFZ

Koszty leczenia rozkładają się bardzo nierównomiernie. W przypadku połowy pacjentów w Polsce nie kosztuje więcej niż 148 zł na osobę, a co trzeci ubezpieczony kosztuje budżet NFZ mniej niż 50 zł.

Z drugiej strony na leczenie jednego procenta najciężej chorych NFZ wydaje rocznie aż 28 procent swojego budżetu. Oznacza to, że na ponad 260 tysięcy pacjentów wydanych zostało 7,7 mld złotych. Najdroższe procedury kosztowały ponad 250 tysięcy złotych.

Wśród najbardziej kosztownych pacjentów znalazłyby się osoby leczone za granicą na podstawie zgody Prezesa Funduszu.

W roku 2009 wydano 159 takich zgód, o przeciętnej wartości 75 tys. zł każda.

Mimo że wydajemy coraz więcej, to według danych NFZ, w kolejkach do szpitali i procedur zabiegowych czeka dziś w Polsce 650 tys. osób. Jednocześnie w szpitalach wykorzystuje się tylko 70 proc. miejsc.

Najwięcej pacjentów czeka na wykonanie zabiegów okulistycznych (szczególnie z zaćmą), na drugim miejscu chirurdzy urazowi i ortopedzi. W czołówce jeżeli chodzi o czas oczekiwania są też otolaryngolodzy, reumatolodzy i urolodzy.

Specjaliści, do których pacjenci czekają najdłużej - średnia dla całego kraju
specjalista kolejka pacjentów średni czas oczekiwania wykorzystanie potencjału placówek służby zdrowia
Okulista 235 tys. 14 miesięcy 50 proc.
Chirurg urazowy i ortopeda 153 tys. 6 miesięcy 70 proc.
Otolaryngolog 54 tys. 3 miesiące 60 proc.
Reumatolog 18 tys. 3 miesiące 75 proc.
Urolog 15 tys. 25 dni 65 proc.
Chirurg ogólny 46 tys. 15 dni 65 proc.

Źródło: PIU, GUS, MZ i NFZ

Do wyżej wymienionych specjalistów czeka ponad 80 procent wszystkich chorych. Najtrudniej dostać się na oddziały zabiegowe szpitali. Dane w tabeli to średnie czasy oczekiwania ze wszystkich placówek. Są jednak rekordziści.

Najdłużej na zabieg - ponad 7 lat - trzeba odczekać w Szpitalu Klinicznym przy ulicy Borowskiej we Wrocławiu. Na endoprotezę czeka tam ponad 1,6 tys. osób. Podobnie długie kolejki ustawiły się do chirurga plastycznego w Specjalistycznym Centrum Medycznym w Polanicy Zdroju.

Po pięć lat czekają na endoprotezę, pacjenci Szpitala Specjalistycznego w Kościerzynie i Śląskiego Szpitala Reumatologiczno-Rehabilitacyjnego w Ustroniu. _ Tylko _ cztery i pół roku muszą poczekać na zabieg cierpiący na zaćmę pacjenci ZOZ-u MSWiA w Szczecinie.

Eksperci: obecny system nieefektywny, czas na zmiany

_ - Trzeba jasno powiedzieć, że długie oczekiwanie na zabieg nie wynika ze zbyt małej liczby lekarzy lub braku miejsc dla pacjentów. W Polsce nie mamy do czynienia z kolejkami do procedur. To są wyłącznie kolejki do publicznych pieniędzy - _ mówi Paweł Kalbarczyk, przewodniczący Komisji Ubezpieczeń Zdrowotnych i Wypadkowych Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Zdaniem analityków Izby _ kolejka do pieniędzy _ wynika z obecnego kształtu systemu opieki zdrowotnej, w którym wszystkie polskie szpitale skazane są na jedynego systemowego płatnika - Narodowy Fundusz Zdrowia. Każdy zabieg, wykonany ponad ustalony przez NFZ limit, oznacza zadłużenie placówki.

W związku z tym zakłady opieki zdrowotnej, choć mogłyby wykonywać dużo więcej zabiegów, muszą trzymać się limitów narzuconych przez kontrakt z NFZ._ _

_ - Rozwiązaniem tego problemu są prywatne ubezpieczenia szpitalne. Szpitale wykorzystałyby swój potencjał realizując usługi komercyjne, których kosztów nie jest w stanie pokryć NFZ. Taka współpraca to nie tylko zasilenie systemu opieki medycznej w dodatkowe pieniądze, ale także wypełnienie misji publicznej _ - uważa Paweł Kalbarczyk.

Jego zdaniem jest to możliwe już teraz, bez konieczności zmieniania prawa. Z analiz przeprowadzonych przez kancelarię prawniczą Domański Zakrzewski Palinka wynika, że komercyjne usługi we współpracy z ubezpieczycielami ma prawo świadczyć każdy zakład opieki zdrowotnej. Niezależnie od tego, czy jest to zakład publiczny (SPZOZ) czy niepubliczny (NZOZ).

NZOZ-y, prowadzone są przez przedsiębiorców lub spółki samorządowe i mają prawo określać swobodnie, z kim i na jakich warunkach współpracują. Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku SPZOZ-ów, których organami założycielskimi są samorządy.

Prawnicy wskazują, że uzasadnieniem dla zawierania przez SPZOZ-y takich samych umów jest między innymi zadanie samorządów. Samorządy muszą zaspokajać potrzeby zdrowotne mieszkańców

_ - Podpisywanie umów z ubezpieczycielami jest niczym innym, jak właśnie zaspokajaniem takich potrzeb - _ wyjaśnia dr Marcin Matczak, partner w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Ponadto, ustawodawca w przepisach o zakładach opieki zdrowotnej wprost zezwolił na zawieranie przez SPZOZ umów z prywatnymi ubezpieczycielami

Przedstawiciele PIU podkreślają, że wciąż duża część zarówno samorządów jak i samych SPZOZ-ów nie jest świadoma tego, że ma pełne prawo wyjść spod dyktatu NFZ, podpisując umowy z komercyjnymi partnerami.

Z szacunków PIU wynika, że powszechność ubezpieczeń oznacza dla systemu opieki zdrowotnej dodatkowe 300 mln zł w ciągu pierwszych pięciu lat. To o kilkadziesiąt tysięcy więcej zabiegów operacyjnych rocznie i szybsze rozładowanie kolejek.

źródło: PIU, GUS, MZ, NFZ i PZH

_ - Prywatne polisy ograniczyłyby skalę największego absurdu funkcjonującego w obecnym systemie: limitów na świadczenia operacyjne i wydłużające się do nich kolejki _ - uważa też Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

_ - Gdyby zniesiono limity i szerzej dopuszczono prywatne firmy medyczne, kolejki szybko by się skurczyły _. _ Na to, że to jest możliwe, przykładem może być dializowanie. Jeszcze na początku lat 90. sztuczną nerkę było piekielnie trudno dostać. Po zniesieniu limitów i powstaniu prywatnych firm, które obsługują pacjentów, tych problemów już nie ma - _ mówi szef OZZL. Zdaniem Bukiela trzeba też skończyć z fikcją bezpłatnej służby zdrowia.

_ - Na leczenie wciąż wydajemy bardzo bało w porównaniu z innymi rozwiniętymi krajami. Politycy muszą wreszcie powiedzieć Polakom: albo będziecie płacić wyższe składki albo współpłacić za poszczególne zabiegi. Inaczej nie będziemy mieli powszechnej służby zdrowia na w miarę przyzwoitym poziomie _- kwituje Bukiel.

Zwolennikiem zwiększenia składek jest Bolesław Piecha, były minister zdrowia w rządzie PiS._ - NFZ powinien przeznaczyć dodatkowe pieniądze na skrócenie kolejek tam, gdzie są one największe, czyli okulistyce, kardiologii i ortopedii - _ mówi Piecha. Uważa też, że powinno się zwiększyć wydatki na refundację najnowszych leków. - _ Są na rynku leki kompleksowe, wieloskładnikowe, gdzie jedna tabletka zastępuje dziesięć. Niestety, w Polsce w dalszym ciągu w ogromnej większości są one niedostępne - _ mówi były minister.

Jak wynika z obliczeń Money.pl, by zlikwidować zatory wystarczyłoby zwiększyć wydatki o 3 mld złotych. By znaleźć te pieniądze, trzeba by podnieść składkę zdrowotną do 9,55 procent. Oznacza to, że zarabiający średnią krajową płaciłby miesięcznie o 15 złotych więcej.

Mimo że coraz więcej wydajemy na leczenie, wciąż pozostajemy w ogonie

W porównaniu z innymi krajami wysokorozwiniętymi wciąż stosunkowo mało wydajemy na leczenie. Wśród krajów OECD pozostajemy na szarym końcu. Najwięcej na lekarzy wydają Amerykanie - ponad 16 proc. wartości swojego rocznego PKB. Z tego 7,4 proc. to wydatki publiczne, a 8,5 proc. wydatki prywatne. Średnia w grupie OECD to 9 proc. wartości PKB wydawanego na służbę zdrowia. W tym 6,5 proc. to wartość publicznych wydatków, a 2,4 proc. to udział wydatków prywatnych.

W Polsce mimo sporego wzrostu nakładów, na leczenie przeznaczamy rocznie 7 proc. naszego PKB. 5,1 proc. to pieniądze wydawane w ramach NFZ, a 1,9 proc. sumy wydawane prywatnie.

źródło: OECD

Amerykanie wydają na leczenie ponad 7 tys. dolarów rocznie na osobę. Średnio w krajach OECD na leczenie wydaje się rocznie ponad 3 tysiące dolarów na mieszkańca, u nas to wciąż prawie trzy razy niższe sumy. Rocznie to około 1,2 tys. dolarów na Polaka.

Niestety jesteśmy prawdopodobnie jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym pojęcia prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego nie istnieje w przepisach prawa. Ponadto przepisy nie przewidują żadnych ulg i zwolnień podatkowych, związanych z zawarciem umowy prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego.

Raporty Money.pl
*Prezydentem będzie euroentuzjasta czy eurosceptyk? * PiS w Parlamencie Europejskim związało się z Partią Konserwatywną, która opowiada się przeciwko integracji na rzecz większej autonomii poszczególnych państw. PO natomiast stanęła u boku Europejskiej Partii Ludowej, której celem jest coraz większe zjednoczenie w ramach Wspólnoty. Tak samo jak podział w Parlamencie Europejskim prezentują się różnice w podejściu do polityki zagranicznej w wykonaniu Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego.
*Komorowski czy Kaczyński - kto lepiej zadba o armię? * Już od 2006 roku Polska wydaje na armię mniej niż powinna. Także rząd PiS nie przeznaczał na funkcjonowanie wojska ustawowych 1,95 procent PKB. Najgorzej wypadają jednak dwa ostatnie lata - wynika z raportu NATO przeanalizowanego przez dziennikarzy Money.pl.
*Prywatyzacja dzieli kandydatów * Rząd PO prywatyzuje spółki w tempie prawie sześć razy szybszym niż rząd PiS. Wyraźnie widać, że w otoczeniu Bronisława Komorowskiego dominują zwolennicy oddawania państwowego majątku w prywatne ręce. Inaczej niż w środowisku, któremu przewodzi Jarosław Kaczyński.
*Jacy są naprawdę Kaczyński i Komorowski * Najpierw Jarosław Kaczyński kradł z bratem księżyc na planie filmu, później Bronisław Komorowski wcielił się w więziennym teatrze w rolę Konrada. Teraz obaj aktorzy grają swoje życiowe role.
giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)