Stoimy u progu wielkiej zmiany, która może zupełnie zmienić relacje miedzy ludźmi, ale również rządami krajów i korporacjami. Czwarta Rewolucja Przemysłowa właściwie już się dzieje, ale nikt nie wie, dokąd doprowadzi ludzkość. Nicholas Davis, ekspert Światowego Forum Ekonomicznego w rozmowie z money.pl rysuje cztery scenariusze dla świata i pokazuje, co może wydarzyć się w przyszłości. W jednym z nich korporacje stają się potężniejsze niż rządy krajów.
- ONZ dochodzi do bardzo ciekawej konkluzji, że największą niesprawiedliwością społeczną jest to, że zasoby na świecie są źle dystrybuowane. 2,4 mld ludzi nie ma odpowiednich warunków sanitarnych i nie przeszło jeszcze tak naprawdę przez Drugą Rewolucję Przemysłową, która dała ludziom powszechny dostęp do sanitariatów i czystej wody. Zatem, jeśli mówimy o Czwartej Rewolucji Przemysłowej, musimy nieustannie myśleć o tych, którzy zostali z tyłu - mówi w rozmowie z money.pl Nicholas Davis, ekspert Światowego Forum Ekonomicznego.
Pytanie jednak, czym jest Czwarta Rewolucja Przemysłowa?
- To zupełnie nowy system zbudowany na bazie świata cyfrowego i tego, co nazywamy Trzecią Rewolucja Przemysłową, która stała się już dla nas podstawową infrastrukturą. Ten cyfrowy świat wymaga sieci elektrycznych, komunikacyjnych, energii, masowej produkcji. Jednak Czwarta Rewolucja to coś więcej niż tylko cyfrowy świat - wyjaśnia Davis.
Ekspert World Economic Forum opracował cztery scenariusze dla świata, pokazując, co może się wydarzyć pod wpływem rewolucji, która właśnie się zaczęła.
Pierwszy z nich - „Mad Max” - odnosi się o narodowych i międzynarodowych konfliktów. Pokazuje co by się stało, gdyby rządy utrzymywały silną kontrolę nad zasobami naturalnymi i innymi aktywami, tworząc w ten sposób świat, w którym podziały regionalne stają się bardziej skrajne ze względu na realne zagrożenie globalnymi konfliktami.
- W tym świecie dochodzi do fragmentacji i regionalizacji, przez co trudniej o rozwój gospodarczy, a jednocześnie pojawia się inny rodzaj zaangażowania społecznego niż oczekujemy. Dziś zakładamy, że platformy dyskusji i komunikacji będą miały wymiar globalny - tłumaczy Nicholas Davis.
Scenariusz „Transparently Blurred” jest dokładnie przeciwny. Mówi o tym, co się stanie, jeśli wzrost gospodarczy będzie wysoki i stabilny i jednocześnie wzrośnie globalne zaangażowanie w cyfrowy świat i Czwartą Rewolucje Przemysłową. - W tym scenariuszu widać duże zakłócenia miedzy rządami a obywatelami - twierdzi ekspert.
Trzeci scenariusz nazwany został „Turbulence and Trust Deficits”. - Mówi znacznie więcej o tym, kto pozostanie zaufanym partnerem, kiedy rządy, sektor biznesu i społeczeństwo obywatelskie nie będą już dłużej postrzegane jako legitymizowana władza, tak jak to jest obecnie - wyjaśnia Davis.
Czwartym scenariuszem dla świata jest „Privatized world”, który mówi o rosnącej sile prywatnych korporacji. Wielu przeciwników negocjowanej pomiędzy USA i Unią Europejską właśnie umowy o Transatlantyckim Partnerstwie w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP) twierdzi, że przyczyni się ona do realizacji właśnie tego scenariusza - wzmocni potęgę międzynarodowych korporacji i sprywatyzuje świat.
- Nie jestem ekspertem ds. handlu, więc nie chce wchodzić w poszczególne aspekty TTIP, ale mogę powiedzieć, że społeczeństwo jest zdrowe wtedy, jeśli możemy kontrolować nasze rządy czy innych liderów, którzy mają władzę. Jeśli mamy pewność, że im ufamy i legitymizujemy ich władzę i mamy pewność, że ludzie są chronieni - mówi Nicholas Davis. I dodaje: Powinniśmy pracować nad tym, żeby mieć pewność, że korzyści będą dotyczyły jak największej grupy ludzi, jak to tylko możliwe.
- Nie jestem pewien, czy TTIP sama w sobie sprawi, że korporacje będą potężniejsze niż rządy państw, ale wiemy już, że wiele korporacji na całym świecie już w tej chwili ma większe przychody, większą wartość niż rządy wielu krajów i ich gospodarki. Myślę, że to, czego ludzie boją się w przypadku realizacji tego scenariusza, to że to korporacje będą podejmowały decyzje, a my będziemy mieli do dyspozycji mniej mechanizmów kontroli i równowagi i możliwości rozliczania ich niż wobec demokratycznych władz i rządów - twierdzi ekspert World Economic Forum.