Wyższe podatki to nawet 30 mld zł. Rząd się skusi?

src="http://static1.money.pl/i/kryzys/baner_porady_150x44.gif"/>

Premier i minister finansów wciąż podkreślają, że zrobią wszystko, by w przyszłym roku Polacy nie płacili wyższych podatków.

Po wczorajszym spotkaniu z prezydentemDonald Tuskpodkreślał, że w 2010 roku możliwe jest uniknięcie podwyżek. Według premiera stanie się tak, jeżeli rządowy pakiet - który przewiduje m.in. zmniejszenie wydatków na wojsko i wykorzystanie zysku z Narodowego Banku Polskiego - nie zostanie zawetowany przez prezydenta.

Tusk liczy na ponad 10 mld zł z zysku wypracowanego przez NBP. Sęk w tym, że bank twierdzi, że w tym roku żadnego zysku nie zaplanowano. - _ Co przełoży się na brak wpłaty z zysku do budżetu państwa w 2010 roku _ - czytamy w komunikacie NBP.

Można postawić tezę, że w obliczu kłopotów z domknięciem państwowej kasy, rządowi trudno będzie oprzeć się pokusie zwiększenia obciążeń podatkowych. Powód? Teoretycznie z kieszeni Polaków można wyciągnąć nawet ok. 30 mld zł. Stałoby się tak gdyby podniesione zostały: stawki podatków VAT i PIT oraz akcyzy i składki rentowej.

• podwyższenie składki rentowejz 6 do 13 proc. - ok. 20 mld zł
  • przywrócenie najwyższej - 40 proc. - stawki PIT - ok. 1 mld zł
  • podwyższenie podstawowej stawki VAT do 23 proc. - ok. 5 mld zł
  • podwyższenie akcyzy na paliwa o 10 gr na litrze - ok. 3 mld zł

Co prawda taki scenariusz wydaje się całkowicie nieprawdopodobny. Ale zmiany w poszczególnych podatkach to bardzo łakomy kąsek.

- _ Ze względów politycznych - przed nami wybory prezydenckie i parlamentarne - nie będzie na to zgody prezydenta. Ja taką możliwość traktuję jako nieistniejącą _- mówi Money.pl prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club.

Co jednak w sytuacji gdyby rząd zdecydował się łatać budżetową dziurę podwyżkami?

- _ Ewentualne poszukiwanie dodatkowych dochodów należałoby zacząć od zmian w akcyzie i składce rentowej _ - mówił Money.pl prof. Jan Winiecki z Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

Właśnie ta ostatnia może dać najwięcej - bo aż 20 mld zł . Stałoby się tak **gdyby składka urosła z 6 do 13 proc. Tyle wynosiła zanim rząd PiS zdecydował się na obniżkę. W efekcie w przyszłym roku każdy z nas co miesiąc dostawałby - przy tych samych zarobkach brutto - od kilkudziesięciu do kilkuset złotych mniej niż obecnie.

Podwyżka składki rentowej oznaczałaby, że w ciągu roku osoby zarabiające najmniej dostałyby _ na rękę _ o 720 złotych mniej niż dziś. Ci, którzy zarabiają 5000 zł (brutto) dostaną aż o 2,4 tys. złotych mniejszą pensję.

źródło Money.pl, wartości orientacyjne

Przywrócenie wyższej składki rentowej wydaje się bardziej prawdopodobne niż inne zmiany w podatkach. Taki ruch może zyskać poparcie SLD, które od początku krytykowało obniżkę wprowadzoną przez Zytę Gilowską.

Z lewicowym sojusznikiem PO byłaby w stanie odrzucić ewentualne weto.Lech Kaczyńskiwielokrotnie powtarzał bowiem, że nie zgodzi się na jakiekolwiek podwyżki, które uderzyłyby po kieszeni najuboższych Polaków.

Wydaje się, że dużo łatwiej byłoby namówić prezydenta, by nie wetował zmian, które dotknęłyby jedynie najlepiej zarabiających podatków. W grę może wchodzić przywrócenie najwyższej - 40 proc. - stawki PIT.

Ekonomiści nie pozostawiają złudzeń - to populizm. Taki podatek płaci bowiem zaledwie ok. 200 tys. osób. Oddają one fiskusowi niemal jedną piątą wszystkich przychodów z PIT. Jednak przywrócenie tej stawki może dać - jak wynika z szacunków Money.pl - zaledwie ok. miliarda złotych. W skali potrzeb całego budżetu to bardzo niewiele.

Nawet gdyby rząd zdecydował się na wariant brytyjski - i podniósł podatek dla najlepiej zarabiających do 50 proc. wpływy do budżetu urosłyby o ok. 2,3 mld zł.

źródło: szacunki Money.pl

Ewentualna podwyżka podstawowej stawki VAT to łakomy kąsek. Według szacunków podniesienie jej o 1 pkt proc., do poziomu 23 proc. to w ciągu roku nawet 5 mld zł więcej w budżecie.
*5 mld zł *
tyle da budżetowi podwyżka podstawowej stawki VAT o jeden punkt procentowy

Choć dziś trudno to sobie wyobrazić, teoretycznie możliwa jest podwyżka nawet o 3 pkt. proc. Unijna dyrektywa mówi bowiem, że podstawowa stawka VAT nie może przekraczać 25 proc.

Taki ruch dałby aż 15 mld zł. W świetle deklaracji polityków to rozwiązanie wydaje się jednak nieprawdopodobne.

Jak szacują analitycy banku ING taki sam efekt dałoby podniesienie o 1 pkt. proc. nie tylko podstawowej stawki VAT, ale też obniżonej - 7 proc. - którą obłożone są takie towary, jak: żywność, leki czy mieszkania. Taka operacja dałaby budżetowi właśnie ok. 15 mld złotych.

Kolejnym podatkiem, którego podwyżkę już w tym roku brano pod uwagę, jest akcyza. Płacimy ją: gdy tankujemy i kupujemy alkohol lub papierosy.

W tym roku - mimo protestów producentów - rząd podnosił już stawki tego podatku m.in. na piwo i wódkę. Od lutego więcej płacą też palacze.

Trudno więc spodziewać się, że rząd zdecyduje się na dokręcenie podatkowej śruby akurat w tym przypadku. Pozostaje akcyza na paliwo. Gdyby jej stawka urosła o 10 groszy na litrze - to jak szacuje Money.pl - budżet mógłby liczyć na dodatkowe ok. 3 mld złotych.

Połączenie podwyżek VAT-u do 23 proc. i akcyzy o 10 gr na litrze to dodatkowy wpływ do budżetu w kwocie 8 mld złotych. To niemal taka sama kwota o jaką rząd zwiększył deficyt przy nowelizacji budżetu.

| KOMENTARZ |
| --- |
| Arkadiusz Droździel, Money.pl

Nie ma raczej szans na podwyżki jakikolwiek podatków, które wymagałyby zmian ustawowych. Co więcej rząd zapewne nawet nie zacznie nad nimi poważniejszych prac. Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że wprowadzenie wyższych podatków może zaprzepaścić jego szanse na wygraną w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Lech Kaczyński już zapowiedział, że na wzrost obciążeń podatkowych się nie godzi. To oznacza, że prezydent zapewne zawetuje ustawy zmieniające podatki, jeżeli takie by jednak powstały. I nieważne czy Platformie udałoby się namówić na odrzucenie weta lewicę, czy też nie, to prezydent i tak dostałby do ręki super broń na czas kampanii prezydenckiej. Dla mniej zamożnej części społeczeństwa, która w dużym stopniu stanowi jego elektorat, kreowałby się jako ich obrońca i jedyny, który o nich dba. Natomiast do bogatszych, którzy w większości głosowaliby za Tuskiem mógłby się zwracać przekazem: "Zobaczcie Tusk gadał
od zawsze o obniżkach podatków, a jak co do czego przyszło to je podwyższa. Ja natomiast na to nie pozwalam. _ Głosujcie na mnie! _I zapewne wielu by posłuchało. Tusk na to nie może sobie pozwolić, drugiej porażki by nie przeżył. Podwyżek podatków więc nie będzie. |

• Oblicz swoje wynagrodzenie, składkę na ZUS i zaliczki na podatek
  • Znajdź swój urząd skarbowy
  • Masz firmę? Sprawdź jakie podatki musisz zapłacić