Chorzy, którzy nigdy wcześniej nie korzystali z usług prywatnych placówek, teraz są skłonni zapłacić nie tylko za porady specjalistyczne, ale nawet za wizyty u zwykłych lekarzy rodzinnych - informuje "Gazeta Wyborcza".
"Zwykle było tak, że latem mieliśmy mniej pacjentów - mówi gazecie prezes prywatnej placówki. Według niego, tymczasem w tym roku, chorzy decydują się nie tylko na mniejsze zabiegi, tak zwane jednodniowe, ale wielu z nich płaci za zabiegi wymagające kilkudniowego pobytu, na które trzeba wyłożyć od dwóch i pół do pięciu tysięcy złotych.
Podobna sytuacja panuje w innych prywatnych lecznicach. Pacjenci szturmują głównie specjalistów podstawowej opieki zdrowotnej, bo dużo przyszpitalnych przychodni państwowych strajkuje.
Chorzy, którzy po raz pierwszy odwiedzili prywatny szpital, są pod wrażeniem jakości usług i brakowi kolejek - podkreśla "Gazeta Wyborcza".