Ceny energii, uwolnione dwa tygodnie temu przez Urząd Regulacji Energetyki, mają być - wbrew stanowisku Komisji Europejskiej - ponownie zablokowane.
Ustępujący premierJarosław Kaczyński, niezadowolony z decyzji o uwolnieniu cen energii, odwołał Adama Szafrańskiego. Jeszcze przed zaprzysiężeniem nowego rządu chce na jego następcę powołać osobę, która się z tej decyzji wycofa.
Możliwość ustalania cenników prądu bez uzgadniania ich z URE, którą producentom przyznał dwa tygodnie temu Adam Szafrański, zdaniem ekspertów doprowadzi do 5-10 procentowych podwyżek dla odbiorców indywidualnych.
Producenci energii muszą inwestować w rozbudowę zakładów produkcyjnych. "Za kilka lat może zagrozić Polsce kryzys energetyczny - mówi Łukasz Zimnoch, rzecznik prasowy grupy Vattenfall. "Pieniądze muszą iść na inwestycje" - dodaje.
ZOBACZ TAKŻE:
Jest wolny rynek, tańszego prądu nie będzieKomisja Europejska postuluje liberalizację unijnego rynku energii. Nie wyznaczyła jednak dotychczas terminu, w jakim poszczególne kraje członkowskie miałyby do niej doprowadzić. Do tej pory Polska wprowadziła pierwszy etap reformy energetyki, polegający na rozdzieleniu sprzedaży energii elektrycznej od jej dystrybucji.
Od 1 lipca za przesyłanie energii każdy płaci tę samą, urzędowo określoną stawkę, bez względu na to, na jaki dystans prąd jest przesyłany. Umożliwić to miało konsumentom łatwiejsze korzystanie z usług różnych producentów energii, bez względu na to, czy znajdują się oni blisko odbiorcy, czy też na drugim końcu Polski.
Jednak cenniki poszczególnych producentów zatwierdzane były do tej pory przez URE. Decyzją odwołanego w ubiegłym tygodniu szefa URE, Adama Szafrańskiego, obowiązek zatwierdzania cenników miałby zniknąć od początku przyszłego roku.