Około 42 tysięcy pracowników sortowni brytyjskiej poczty przystąpiło do jednodniowego strajku. Jutro zastrajkuje 78 tysięcy doręczycieli i kierowców.
To pierwszy ogólnokrajowy strajk w Royal Mailod dwóch lat.
Według niektórych ocen obecny protest może stać się największym konfliktem pracowniczym od czasu strajku górników z lat 1984-85, a potencjalne straty mogą przekroczyć 1-1,5 mld funtów.
Protest wybuchł bo związkowcy uważają, że zmian wymagają kwestie: płac, obciążenia pracą, bezpieczeństwa zatrudnienia i planów prywatyzacji.
Sekretarz generalny związku zawodowego CWU Billy Hayes oskarża brytyjskiego ministra ds. biznesu Petera Mandelsona i zarząd Royal Mail o to, że: na siłę forsują plan prywatyzacji, nie mają długofalowego pomysłu na model usług poczty, a także że udaremnili wcześniejsze próby pokojowego rozwiązania sporu.
Związkowcy twierdzą, że jakość usług pocztowych pogarsza się z winy niekompetentnego zarządu. Z kolei kierownictwo Royal Mail argumentuje, iż zmiany są konieczne, ponieważ poczta przegrywa z nowymi technologiami komunikacji. Oskarża też związek, że wyłamuje się z ustaleń przyjętych przed dwoma laty.
Strajk pocztowców najbardziej dotkliwie uderza w małe firmy. 70 proc. spośród ok. 4,8 mln drobnych i średnich przedsiębiorstw zależnych jest od poczty - ocenia federacja małego biznesu.
Po zasięgnięciu opinii prawników CWU wystąpi do sądu przeciw zarządowi Royal Mail w związku z zatrudnieniem 30 tys. okresowych pracowników dla zapewnienia doręczeń przesyłek w czasie strajku i w okresie świątecznym pod koniec roku.
CWU uważa, iż jest to próba osłabienia strajku i oskarża zarząd, że zatrudnił łamistrajków. Kierownictwo poczty zatrudnia zwykle ok. 15 tys. okresowych pracowników, ale dopiero przed Bożym Narodzeniem i Nowym Rokiem.