Łatwe kredyty napędzają koniunkturę na rynku nieruchomości. Ceny rosną tak szybko, że możemy mieć do czynienia z bańką. Dlatego trzeba ograniczyć udzielanie kredytów. Rekomendacja S jest niewystarczająca, twierdzi wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński*.*
„Zadłużamy się już nie na dwa, ale nawet na trzy pokolenia. Jeżeli miesięczne raty kredytowe okazują się zbyt wysokie, to banki wydłużają okres spłaty, żeby te obciążenia zmniejszyć i aby więcej osób mogło wziąć kredyt”, mówi w rozmowie z „Parkietem” Rybiński.ZOBACZ TAKŻE:
Czym jest rekomendacja SFranki wygrywają z rekomendacjąhref="http://www.money.pl/banki/wiadomosci/artykul/czym;jest;rekomendacja;s,59,0,162363.html">
Wprowadzony rok temu przepis ograniczył dostęp do kredytów walutowych, narzuciła też bankom obowiązek informowania klientów o związanym z nimi ryzyku kursowym.
Zdaniem Rybińskiego marże kredytowe, jakie pobierają banki, są już tak niskie, że nie pokryją potencjalnych kosztów, które mogą pojawić się, gdy podczas dekoniunktury więcej klientów nie będzie w stanie spłacić pożyczek. Dzisiaj marże wynoszą średnio 1 proc. dla kredytów złotówkowych i 1,5 proc. dla franka szwajcarskiego
Są dwa możliwe rozwiązania, twierdzi Rybiński. Pierwszy zakłada skrócenie maksymalnego czasu spłacania kredytów hipotecznych. Drugi zablokowanie możliwości pożyczek na kwotę przekraczającą 100 proc. wartości nieruchomości.
„Jeżeli bank centralny widzi zagrożenie związane z dynamiką kredytów mieszkaniowych, to może zaproponować swoje rozwiązanie i przedstawić je Komisji Nadzoru Bankowego”, komentuje dla „Parkietu” Stanisław Kluza, przewodniczący KNB i KNF. Jednak jego zdaniem rynek może się uspokoić bez zaostrzania rekomendacji S. Podobny efekt przyniosą inne czynniki: podwyższenie stóp procentowych w Polsce i na świecie, wprowadzenie nowej umowy kapitałowej oraz wyhamowanie popytu na nieruchomości.