Zarząd Rezerwy Federalnej uznał, że zagrożenie inflacją jest umiarkowane i zdecydował się nie podnosić stóp z poziomu 5,25 proc.
Podczas gdy banki centralne na całym świecie decydują się na podwyżki stóp, Fed już ósmy raz z rzędu gra na zwłokę. Prawdopodobieństwo, że stopy procentowe dla dolara nie zmienią się już w tym roku rośnie, twierdzą analitycy.
Co ciekawe zarząd głosował nad decyzją jednogłośnie. Jastrzębie podejście ma swoje uzasadnienie. Dane makroekonomiczne z wczoraj pokazały, że gospodarka USA rosła w pierwszym kwartale w tempie 0,7 proc., czyli najwolniej od czterech lat. Jeszcze w ostatnim kwartale 2006 roku amerykańskie PKB zwiększyło się o 2,5 proc. w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej.
Dlatego Fed uznaje, że recesja jest większym zagrożeniem niż inflacja. Kolejną bolączką amerykańskiej gospodarki jest recesja na rynku nieruchomości. Niewypłacalność kredytobiorców może doprowadzić do krachu. Nic dziwnego, że Fed nie chce podwyższać kosztów pożyczek.
Fed stwierdził, że gospodarka "prawdopodobnie będzie rosła w umiarkowanym tempie w przeciągu następnych kwartałów". Przyspieszenie w drugiej połowie 2007 roku, może doprowadzić do wyższej inflacji, zwłaszcza, że na światowych giełdach rosną ceny ropy. Dzisiaj ich średni poziom w USA przekroczył 70 dolarów za baryłkę.