Prezydent Francji Francois Hollande nakazał w poniedziałek na kryzysowym spotkaniu ministrów gospodarki, przemysłu i transportu uratowanie historycznej fabryki lokomotyw w Belfort, należącej do koncernu Alstom. Tam w XIX w. produkowane były pierwsze parowozy.
- Wyznaczyłem następujący kierunek: musimy się zmobilizować tak, żeby było składanych więcej zamówień - powiedział dziennikarzom szef państwa, relacjonując spotkanie, które miało miejsce rano.
Zapowiedziane przez Alstom w zeszłą środę zakończenie produkcji lokomotyw w Belfort na wschodzie Francji do 2018 roku wywołało powszechne oburzenie - również w rządzie. Już w czwartek do ministerstwa gospodarki został wezwany w tej sprawie prezes Alstomu Henri Poupart-Lafarge.
- Metoda działania Alstomu jest nie do zaakceptowania - powiedział w niedzielę premier Manuel Valls.
Sekretarz stanu ds. transportu Alain Vidalies zapowiedział w poniedziałek wieczorem, że produkcja w Belfort będzie się odbywać nadal "w tych samych rozmiarach, co obecnie". I skrytykował ogłoszoną przez Alstom decyzję jako "niezrozumiałą". - Czekamy dziś na decyzje w sprawie przetargów - powiedział, zaznaczając, że przed ostatecznym rozstrzygnięciem w sprawie przyszłości zakładów trzeba poznać ich rezultaty. - Rząd będzie pracował nad tym, by były pozytywne - dodał.
Fabryka lokomotyw w Belfort istnieje od 1879 roku, a pierwszy parowóz został tam wyprodukowany rok później. W XX wieku to przemysłowe miasto stało się kolebką francuskich superszybkich ekspresów TGV. Obecnie pracuje tam ponad 400 osób. Wobec spadku zamówień Alstom postanowił przenieść produkcję lokomotyw do Reichshoffen, ok. 200 km na północ, proponując jednocześnie pracownikom zatrudnienie w innych zakładach koncernu. Związki zawodowe z góry zapowiedziały, że większość załogi się nie przeprowadzi.
Rząd zaangażował się w sprawę osiem miesięcy przed wyborami prezydenckimi, nie chcąc być oskarżanym o dokładanie ręki do dezindustrializacji kraju. Państwo posiada 20 proc. głosów w zarządzie Alstomu.