W wyniku reformy oświaty powstanie 5 tys. nowych miejsc pracy dla nauczycieli - zapowiedziała w poniedziałek minister edukacji narodowej Anna Zalewska. W Koszalinie wzięła ona udział w spotkaniu z nauczycielami oraz dyrektorami szkół. - Samorządowcy patrzą z politowaniem, gdy minister Zalewska mówi o wyliczeniach. Nikt ich na oczy nie widział. Wszyscy przewidują zwolnienia - kontruje w rozmowie z WP money Sławomir Broniarz, przewodniczący ZNP.
- Nowy system edukacji jest dla dzieci, ale bez doskonalącego się nauczyciela, który nie będzie martwił się o swoje miejsce pracy, nie ma mowy o udanej reformie - powiedziała podczas konferencji prasowej Zalewska. - Dzieci jest tyle samo, etatów nauczycielskim będzie potrzeba tyle samo, a nawet więcej, gdyż wracamy do uczenia przedmiotów. W wyniku reformy powstanie dodatkowych 5 tys. nowych miejsc pracy - zapowiedziała.
Jak podkreśliła, w związku z reformą nie przewiduje się żadnych zwolnień. - Pojawią się dodatkowe miejsca pracy, gdyż w klasach w szkołach podstawowych jest mniej dzieci niż w gimnazjach. W związku z tym, jeżeli ustawa mówi o przenoszeniu klas w tych samych zespołach i środowiskach, to ta różnica powoduje, że powstanie kilkanaście dodatkowych oddziałów a przy tym i etatów - wyjaśniła Zalewska.
"Nauczyciele nie stracą pracy. Część z nich może natomiast zmienić pracodawcę. W wyniku reformy spodziewamy się raczej zwiększenia zapotrzebowania na nauczycieli" - tłumaczą przedstawiciele resortu. I dodają, że istnieje "teoretyczna możliwość dodatkowego zatrudnienia ok. 5,3 tys. etatów nauczycieli".
Resort edukacji na potwierdzenie słów pokazuje wyliczenia. "Nie zmieni się liczba uczniów w systemie oświaty oraz liczba lat nauki. Zmieni się tylko w pewnym zakresie liczba klas w szkołach prowadzonych przez dane typy samorządów. Na przykład w gminach zmieni się liczba klas z 9 (6+3) do 8 klas (ale dziewiąta to sześciolatek objęty wychowaniem przedszkolnym, na to dziecko samorząd dostanie subwencję). W powiatach zmieni się liczba klas z 3 lub 4 lat do odpowiednio 4 i 5 w przypadku liceów ogólnokształcących i techników" - tłumaczą przedstawiciele biura prasowego MEN.
Swoje dane wyciągają też samorządowcy. I daleko im do wyniku zapowiadanego przez Zalewską. Zastępca prezydenta Koszalina Przemysław Krzyżanowski powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że z analiz przeprowadzonych przez miasto wśród koszalińskich dyrektorów szkół podstawowych i gimnazjów wynika, że w ciągu najbliższych 2 lat 113 etatów zostanie zlikwidowanych.
- Krach rozpocznie się w marcu i kwietniu, nie mówiąc już o 1 września 2017 r., który będzie pierwszym rokiem zwolnień. W 2019 r. dwa skumulowane roczniki idą do wszystkich szkół ponadgimnazjalnych. 1 września 2017 r. powstają szkoły branżowe, które w marcu mają mieć podstawy programowe. Kompletnie zdemontowana reforma, źle przygotowana, nieodpowiednia, która powinna być odłożona co najmniej o 2 lata, aby można było ją wdrożyć - ocenił Krzyżanowski.
Minister Zalewska powiedziała, że prezydent Koszalina nie ma podstaw aby mówić o zwolnieniu nauczycieli. - Z systemu informacji oświatowej wynika jednoznacznie, że powstanie w mieście dodatkowych 9 etatów - poinformowała. Pytana o możliwość przesunięcia reformy w czasie, odpowiedziała, że "pracodawcy nie chcą czekać ani miesiąca, bo 40 proc. z nich nie ma pracowników i potrzebne jest jak najszybsze otwarcie sprawnych szkół zawodowych".
- Bardzo chętnie rozliczymy panią minister Annę Zalewską z obietnicy powstania dodatkowych 5 tys. miejsc pracy. Nie mam pojęcia, skąd resort wziął taki wynik. Dzisiaj samorządowcy z każdej części Polski alarmują, że będą zwolnienia. Minister nie chce ich jednak słuchać - tłumaczy w rozmowie z WP money Sławomir Broniarz. - Gdy mamy z jednej strony ministra, który raczej nie jest osobą, której można ufać, a samorządowcami, którzy znają od podszewki edukację, to posłuchać wolę samorządowców - dodaje.
- Jeżeli zniknie 7 tys. gimnazjów, to tyle samo zniknie etatów dyrektorskich. Z każdej placówki znikną osoby odpowiadające za administrację. To już kilkanaście tysięcy etatów. Minister zdaje się tego nie widzieć - dodaje Broniarz.
"W okresie przejściowym pierwszeństwo w zatrudnieniu na wolnych stanowiskach pracy będzie przysługiwało nauczycielom przebywającym w stanie nieczynnym. Zastosowano również odpowiednie rozwiązania chroniące dyrektorów gimnazjów" - odpowiada z kolei resort.
- Minister Zalewska przy każdej okazji podaje inne wyliczenia. W zależności od tego, kto ją pyta - mówi Broniarz.
Zdaniem Broniarza planowana reforma jest antyuczniowska i według wyliczeń ZNP może pozbawić pracy nawet 45 tys. pedagogów. - I to nie tylko tych z gimnazjum. Pani minister zaklina rzeczywistość, zapominając, że to szkoła daje pracę nauczycielom, a nie samorządy. Nikt nie będzie tworzył etatów, jeżeli nie ma wystarczającej liczby godzin, bo jest za mało dzieci. Najwięcej straci na tym młodzież ze szkół wiejskich - przekonuje przewodniczący ZNP.
Zgodnie z rządowymi projektami, w miejsce obecnie istniejących typów szkół mają się pojawić: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum ogólnokształcące, 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja zostaną zlikwidowane. Zmiany mają być wprowadzane od roku szkolnego 2017/2018.