Wiadomość tę, premier przyjął z wyraźną ulgą. A to dlatego, że porażka w tym historycznym
głosowaniu byłaby dla niego prawdopodobnie początkiem końca kariery
politycznej. Dodać jednak trzeba, że poparcie swojej kontrowersyjnej decyzji
w sprawie zbrojnego rozprawienia się z reżymem Saddama Husajna w Bagdadzie, Tony Blair zawdzięcza w sporej mierze oficjalnej opozycji, czyli Partii Konserwatystów. To dzięki ich głosom na rzecz wojny, rebelia posłów
laburzystowskich okazała się ostatecznie mniej groźna niż przypuszczano.
217 deputowanych - w tym 130 posłów Partii Pracy - głosowało
przeciwko rządowi za przyjęciem poprawki, głoszącej iż nie ma
wystarczających podstaw do podjęcia akcji militarnej przeciwko Irakowi. Tak
wiec pomimo sceptycyzmu brytyjskiej opinii publicznej i dość znacznej
rebelii laburzystowskich deputowanych premier Toni Blair otrzymał mandat do współudziału w wojnie, do której za wszelką cenę dąży amerykański prezydent George Bush.