Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Co zostało z czterech wielkich reform?

0
Podziel się:

Mijają już trzy lata od rozpoczęcia przez solidarnościowy rząd Jerzego Buzka czterech wielkich reform. Wszystkie one miały być przełomowe i uczynić z naszego kraju nowoczesną wolnorynkową strukturę, która mogłaby skutecznie konkurować na rynkach europejskich.

Oczywiście nikt nie kwestionuje potrzeby samego reformowania ustroju państwa. Gołym okiem można jednak dziś dostrzec, że obecna jego forma nie odpowiada większości obywateli. Nie znaczy to, że reformy należy pogrzebać i robiąc zwrot o 180 stopni powrócić do starego modelu.

Zacznijmy od reformy administracyjnej. Mam wrażenie, że jej przeprowadzenie podyktowane było stopniowym przystosowywaniem Polski do struktur unijnych. Mamy obecnie 16 województw, które bez problemu mogą kiedyś zostać
przekształcone w euro-regiony – docelową jednostkę administracyjną w przyszłej federacji europejskiej. Po drugie reforma administracyjna miała wprowadzić 3-topniowy podział administracyjny z różnym stopniem kompetencji
jednostek samorządowych. W tym celu przywrócono pośredni szczebel administracji pomiędzy województwem a gminą – powiat. W założeniach chciano aby coraz więcej kompetencji społecznych i gospodarczych przechodziło z zarządzania centralnego – ministerialnego do odpowiednich szczebli
samorządowych. I pomimo, że do tej reformy większość ugrupowań nie ma zastrzeżeń, to przyniosła ona największe straty finansowe dla podatnika. Wzrosła znacząco liczba urzędników, wiele stanowisk jest powielanych na różnych szczeblach administracji państwowej i samorządowej. Pojawiło się wiele urzędów zupełnie nie odzianych w kompetencje. Reforma pozwoliła również na znaczące i niekontrolowane zadłużanie się podmiotów
samorządowych.

Wystarczy spojrzeć, jak znacząco w strukturze długu
publicznego rośnie udział długu samorządów. Gdyby samorządy otrzymywały coraz więcej kompetencji – prawdopodobnie zadłużałyby się jeszcze szybciej. Na szczeblach gminy i powiatu nie ma bowiem takich ekonomicznych zahamowań jak w przypadku konstrukcji budżetu państwa.

Druga znacząca reforma to zmiany w szkolnictwie. De facto została ona już prawie w całości zatrzymana. Jedyną widoczną zmianą jest utworzenie gimnazjów, które przejęły 7 i 8 klasę szkoły podstawowej i 1 klasę szkoły średniej. Szkoły średnie – licea i technika są siłą rzeczy krótsze o 1 rok.

W założeniach gimnazja miały być odrębnymi szkołami, w praktyce są kontynuacją szkół podstawowych w tym samym budynku i z tymi samymi nauczycielami. De facto więc z uwagi na brak środków finansowych dzieci mają
obecnie 9 - letnią podstawówkę i tylko 3-letnie liceum. Co to dla nich oznacza? Dzieci ze słabych prowincjonalnych podstawówek, idąc do miejskich liceów mają już tylko 3 lata na odrobienie zaległości. Następuje więc znacząca dysproporcja w nauczaniu w centrach miast a na prowincji. Owocuje to zwiększającym się stopniem scholaryzacji (studia wyższe) w dużych miastach i zmniejszającym się na prowincji. Już teraz mniej dzieci wiejskich studiuje niż przed wojną i to pomimo „bezpłatności” studiów w dzisiejszych czasach. Za to absolutnie nie ma żadnych zmian w szkolnictwie wyższym, gdzie popyt na usługę dawno już wielokrotnie przekroczył oferowany przez państwo limit.

Trzecia reforma to zmiany w służbie zdrowia, które budzą największy społeczny oddźwięk negatywny i są najbardziej wykorzystywane w grze politycznej. Wprowadzenie kas chorych i zasady - iż pieniądze trafiają za pacjentem - było słuszne. Niesłuszny był brak dalszych kroków, gdyż zaniechanie ich doprowadziło reformę do upadku.

Po pierwsze brakowało na rynku kas konkurujących ze sobą, gdyż w praktyce kasy uzyskały monopol na działalność na terenie poszczególnych województw. Po drugie nie było mechanizmu zależności jakości usługi od wielkości płaconej składki. Składka wynosiła określony procent od dochodu i zarejestrowany bezrobotny miał takie prawa do świadczeń co dyrektor przedsiębiorstwa. Spowodowało to brak mechanizmów ekonomicznych w reformie i skazało ją na upadek. Obecnie rząd wycofuje się z reformy i wraca do centralnego planowania w służbie zdrowia, co będzie kosztować jeszcze drożej, gdyż wiemy z doświadczenia jaką korupcją się skończy.

W efekcie czeka nas podwyżka składki, z której prawdopodobnie część społeczeństwa zostanie zwolniona, a to jeszcze bardziej pozbawi służbę zdrowia zasad i reguł ekonomii.

Ostatnia reforma to reforma ZUS – najlepiej przez wszystkich oceniana, zwłaszcza przez rządy. Dlaczego? Bo jej skutków nie można ocenić już teraz. Czy aby tak jest? A bezrobocie? Bije ono rekordy wysokości właśnie z uwagi na zmniejszone obciążenia składką ZUS. Reforma pokazała tylko ile z pieniędzy ZUS będzie trafiać dla nas a ile dla obecnych emerytów i rencistów. Jednak konsekwencje takiego podziału są takie, iż obecne pokolenie płatników otrzyma znacznie mniejsze emerytury niż obecne pokolenie emerytów i rencistów.

Po drugie może okazać się, że zmiany demograficzne będą tak niekorzystne, iż zaskoczą samych twórców reformy. Spadająca dzietność kobiet, zwiększona emigracja ekonomiczna młodych ludzi oraz coraz dłuższa przeciętna długość życia doprowadzą ten system również do wydajności. Przecież nadal są zaległości ZUS do OFE, na które ZUS nie ma pieniędzy bo wydał je na bieżące emerytury.

Podsumowując – reformy były konieczne ale zatrzymane w ćwierć drogi przyniosły więcej strat niż pożytków. Zawrócenie z ich drogi to chyba jeszcze większe koszty, bo przecież były one przeprowadzone z uwagi na potencjalną niewydolność poprzedniego systemu. Boję się, że za to wszystko będziemy musieli w przyszłości zapłacić. A jak widać podwyżki podatków stawiają już teraz gospodarkę pod ścianą, zaś dalsze zadłużanie państwa grozi nam wpadnięciem w pułapkę zadłużenia.

gospodarka
emerytury
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)