_ - Ekonomiści mówią o tym od dawna. Ale wszystkie te ostrzeżenia są, jak rzucanie grochem o ścianę. Odporność naszych finansów publicznych na dekoniunkturę jest ponadprzecietnie niska _ - pisze Janusz Jankowiak w swoim blogu w serwisie bblog.pl
Jak podkreśla znany ekonomista dzieje się tak z kilku powodów:
- po pierwsze - nasz budżet pozostaje od lat procykliczny. Znaczy to, w wielkim skrócie, że wysokie tempo wzrostu PKB, nawet takie, które znacząco przekracza potencjał, nigdy nie przekłada się na nadwyżkę budżetową, podczas, gdy niskie tempo generuje natychmiast gigantyczne dziury budżetowe.
Wszystkie dotychczasowe znaczące, co do skali dostosowania fiskalne miały więc w dużym stopniu charakter cykliczny. Nie były owocem przemyślanej i planowanej działalności. Robiły się _ same _, bo wysokie tempo wzrostu napędzało ponadplanowe dochody, za którymi nie nadążały planowe wydatki w danym roku. Wydatki wzrastały natomiast z opóźnieniem wtedy, kiedy cykliczne dochody akurat się kurczyły;
ZOBACZ TAKŻE:
- po drugie - za sprawą wielkiego udziału wydatków zdeterminowanych w wydatkach ogólem pole manewru ministra finansów, który chciałby uczynić budżet i politykę fiskalną instrumentem antycyklicznym, jest mniej więcej tak samo szerokie, jak Półwysep Helski w Kuźnicy.
Wydatki _ sztywne _ w Polsce pozostają od lat kompletnie oderwane od strony dochodowej. Mało tego - z uwagi na roczne opóźnenie mechanizmów indeksacyjnych rosną one akurat wtedy, kiedy elementarne reguły dyscypliny fiskalnej wskazują, że powinny one maleć;
- po trzecie - swoją cegiełkę do cykliczności polityki fiskalnej dokłada tradycyjnie nadmiernie optymistyczne planowanie dochodów w fazie dekoniunktury. Oznacza to, że urealnianie planu dochodów przebiegać musi zawsze w dwóch etapach. Najpierw odejmujemy to, co jest optymistycznym przeszacowaniem w warunkach zbliżonych do tych zakładanych w budżecie. Dopiero później odejmujemy ubytki spowodowane dekoniunkturą.