Sejm uchwalił w czwartek nowelizację ustawy, która pozwoli na wymianę danych między ZUS-em a skarbówką, co jest niezbędne dla dokonania obliczeń związanych z jednym podatkiem, łączącym PIT oraz składki na ZUS i NFZ.
Za poselską nowelizacją ustawy o administracji podatkowej oraz ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych było 391 posłów, przeciw 26, jeden się wstrzymał.
Wcześniej posłowie odrzucili poprawkę, w myśl której przepisy miałyby zacząć obowiązywać 14 dni od dnia ogłoszenia. W efekcie ustawa wejdzie w życie dzień po ogłoszeniu w dzienniku ustaw.
Projekt tej noweli złożyli w Sejmie posłowie PiS. Jak głosi jego uzasadnienie, "celem projektowanych regulacji jest zapewnienie możliwości wymiany informacji pomiędzy Zakładem Ubezpieczeń Społecznych a Ministrem Finansów w zakresie niezbędnym do tworzenia analiz, prognoz i modeli prognostycznych oraz w celu weryfikacji danych własnych obu instytucji". - Taki przepływ danych pozwoli uspójnić dane dotyczące płatników i ubezpieczonych będących jednocześnie podatnikami - wyjaśniono.
Premier Beata Szydło zapowiedziała w miniony piątek, że założenia projektu jednego podatku zostaną przedstawione za około trzy tygodnie. Dodała, że system podatkowy powinien być sprawiedliwy, co nie znaczy, że podatki będą równe.
Premier dodała, że próba wprowadzenia jednego podatku związana jest ze zobowiązaniem wyborczym, czyli podwyższeniem kwoty wolnej od podatku.
Natomiast wicepremier Mateusz Morawiecki w sobotę zapowiedział, że w najbliższych kilku tygodniach pierwsze założenia tej daniny będą omawiane na Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów.
Odpowiedzialny za prace nad jednym podatkiem szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk tłumaczył latem, że reforma ma trzy cele: - Po pierwsze zlikwidować degresywność. Po drugie wprowadzić kwotę wolną od podatku - 8 tys. zł, przynajmniej dla najmniej zarabiających - żeby dotrzymać słowa. Po trzecie ujednolicić, uprościć podatek, równocześnie obniżając obciążenia działalności gospodarczej.
- W tej chwili składka na ZUS w wysokości 1,2 tys. zł dla drobnych przedsiębiorców jest zabójcza. To zresztą bardzo dobrze pokazuje zachowanie przedsiębiorców po dwóch pierwszych latach działalności, w których przysługuje im ulga - po tym czasie likwidują albo zawieszają działalność. Tak nie powinno być, tę składkę trzeba urealnić. Jest dyskusja na temat tego, jaki poziom składki byłby adekwatny. Osobiście uważam, że składka powinna być płacona, jeżeli ktoś osiąga przynajmniej minimalny dochód i zawsze powinna być płacona składka emerytalna. To jest kwota ok. 400 zł - więc trzy razy mniej niż obecnie. A potem - w zależności od dochodu - to obciążenie by rosło - tłumaczył wówczas Kowalczyk.