- Pan poseł Brejza zachowuje się nieuczciwie od samego początku. Jest nastawiony wyłącznie na torpedowanie prac komisji. On po prostu łże - mówi przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann. Chodzi o zarzuty, które postawił jeden z jej członków, poseł PO Krzysztof Brejza.
Pisaliśmy o nich obszernie kilka dni temu.Brejza cofa się do czasu, kiedy Amber Gold działało w najlepsze, a Komisja Nadzoru Finansowego zaczęła wysyłać pisma do Prokuratury Generalnej, w których ostrzegała o nieprawidłowościach w tej firmie.
Jedno z tych pism, skierowane bezpośrednio do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, nazywające już wtedy wprost Amber Gold piramidą finansową, nigdy jednak do Seremeta nie dotarło. Według Brejzy trafiło ono do pracowników biura Prokuratury Generalnej i w ich rękach przepadło.
Na ostatnim posiedzeniu komisji Brejza złożył wniosek o powołanie na świadka Piotra Wesołowskiego, jednak nie znalazł on poparcia większości. Zarzucił też Prokuraturze Krajowej, że nie przesłała do wglądu swoich dokumentów, które rzuciłyby światło dzienne na to, dlaczego pismo KNF nie trafiło do rąk Seremeta.
Po jego interwencji prokuratura odpowiedziała, że przekazała w końcu kopię odpowiednich akt do wglądu komisji.
W sobotniej rozmowie z portalem TVP Info Małgorzata Wassermann odpowiada, że Piotr Wesołowski jednak zostanie powołany na świadka - do przesłuchania dojdzie 30 listopada.
Wassermann zaprzecza też, jakoby prokuratura celowo nie chciała udostępnić komisji dokumentów wyjaśniających niedostarczenie ostrzeżenia KNF do prokuratora generalnego.
- Wszystkie ministerstwa, w tym Ministerstwo Sprawiedliwości w połączeniu z Prokuraturą Krajową sukcesywnie, od wielu tygodni ślą dokumenty. (...) Dostajemy sms-y „proszę po raz kolejny przywieźć ze sobą dysk przenośny, bowiem będziemy państwu przegrywać kolejne dokumenty, również z wymiaru sprawiedliwości”. Ja nie wiem, co jest w tych dokumentach, które nam teraz sekretariat prześle, dostaję to dokładnie w taki sam sposób, jak pozostali członkowie komisji. Wracam do domu i widzę, co zostało dosłane - wyjaśnia Wassermann w rozmowie z TVP Info.