Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kontrola NIK w Grupie PKP wykazała szereg nieprawidłowości. Kolejowe spółki wyrzucały pieniądze w błoto?

0
Podziel się:

Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała wydatki Grupy PKP na ekspertyzy i doradztwo. W wielu przypadkach firma płaciła za zadania, które powinni wykonać jej pracownicy a nawet sam zarząd. Z niektórych ekspertyz nikt nigdy nie skorzystał. Prawie 2 mln zł mogły zostać po prostu zmarnowane. Zarząd PKP S.A. już wydał oświadczenie i zrzuca winę na poprzednią ekipę.

Kontrola NIK w Grupie PKP wykazała szereg nieprawidłowości. Kolejowe spółki wyrzucały pieniądze w błoto?
(MARIANNA OSKO? EastNEws)

Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała wydatki Grupy PKP na ekspertyzy i doradztwo. Wnioski? Prawie 2 mln zł mogły zostać po prostu zmarnowane. W wielu przypadkach firma płaciła za zadania, które powinni wykonać jej pracownicy, a nawet sam zarząd. Z niektórych ekspertyz nikt nigdy nie skorzystał. Zarząd PKP SA już wydał oświadczenie i zrzuca winę na poprzednią ekipę. - Nie mówię, że w tych umowach nie było żadnych uchybień, bo zapewne jakieś by się znalazły, ale nie zgadam się z potępianiem wszystkich w czambuł - odpowiada z kolei były członek zarządu PKP SA.

Najwyższy Izba Kontroli sprawdziła jak cztery spółki z Grupy PKP zlecały wykonywanie ekspertyz zewnętrznym firmom. Zdaniem NIK - części umów kolejarze nigdy nie powinni byli podpisywać. Jak zaznacza Izba część zleceń nigdy nie została wykorzystana, a niektóre zadania powinni byli wykonać pracownicy spółki. Za same niewykorzystane ekspertyzy spółki zapłaciły 842 tys. zł. Niepotrzebne umowy to z kolei koszt ponad 1,5 mln zł.

W latach 2012-2014 w czterech firmach, do których zapukali kontrolerzy (PKP SA, PKP Intercity, PKP Energetyka i PKP Informatyka), pracownicy zawarli ponad tysiąc umów na różne usługi doradcze i eksperckie. Łącznie Grupa na ten cel przeznaczyła 171 mln zł. Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli sprawdzili tylko niewielką część dokumentów - 68 umów za które zapłacono 24 mln zł.

Obecny zarząd PKP SA już odpowiedział na zarzuty Najwyższej Izby Kontroli. "Odpowiedzialność za działanie i funkcjonowanie spółek Grupy PKP w latach 2012-2014 ponoszą w pełni ówczesne zarządy firn oraz organa nadzorujące te zarządy. Obecny zarząd kontynuuje procesy naprawcze i eliminujące zaniedbania" - czytamy w oświadczeniu.

Jednocześnie obecny zarząd - na czele którego stoi Mirosław Pawłowski - zaznacza, że wnioski NIK w całości pokrywają się z wewnętrznym audytem, który przeprowadziła nowa władza w spółce.

Poprzedni zarząd się broni

- W kontroli opublikowanej przez NIK znalazła się cała masa niedomówień i uproszczeń. Warto zauważyć, że w samym raporcie PKP została oceniona pozytywnie. Zastrzeżenia były bodajże do czterech umów z ponad pięćdziesięciu skontrolowanych. I na tej podstawie powstał sążnisty komunikat, z przekazem, że są poważne zastrzeżenia do gospodarności - mówi zastrzegając swoje nazwisko jeden z byłych członków zarządu PKP SA.

- Warto zauważyć, że nie pierwszy raz dyskutujemy z NIK o zasadach prowadzenia biznesu. Kontrolerzy wykazują brak zrozumienia podstaw działalności gospodarczej - dodaje w rozmowie z money.pl.

Przytacza przykład. Powierzchnię na dworcu w Krakowie wynajmowała na zlecenie PKP SA zewnętrzna firma, za prowizję. - Niby w PKP SA byli ludzie, którzy mieli się zajmować wynajmem powierzchni komercyjnych i z papierów wynikało, że mają to w kompetencjach. Ale nie potrafili. Efekt? W 2012 na początku naszej misji we Wrocławiu, tuż przed Euro, gdzie wynajmem zajmowało się PKP SA, wynajęte było około 20 proc. powierzchni. W Krakowie, dzięki wynajętej zewnętrznej firmie było to ponad 90 proc. - mówi i dodaje: NIK w innym raporcie chwaliła nas za skalę komercjalizacji dworców. W jednym raporcie więc chwali efekty, a w innym krytykuje narzędzia.

- Nie mówię, że w tych umowach nie było żadnych uchybień, bo zapewne jakieś by się znalazły. Ale nie zgadam się z potępianiem wszystkich w czambuł - podsumowuje były członek zarządu PKP SA.

Co nie podoba się NIK?

Jak zaznaczają kontrolerzy - wszystkie firmy miały odpowiednie procedury zlecania zadań. Problem jednak w tym, że w wielu przypadkach - zdaniem NIK - po prostu ich nie przestrzegano. W co trzecim postępowaniu brakowało na przykład dokumentu uzasadniającego zlecenie usługi. Z kolei "zawartość pozostałych wniosków była lakoniczna i ograniczała się do wskazania konieczności zakupu danej usługi". W efekcie na dobrą sprawę nie jest wiadome, czy dana ekspertyza i usługa w ogóle przyniosą jakąkolwiek korzyść całej spółce. PKP odpowiadało na zarzuty, że takie analizy były przygotowywane, ale nie trafiały do dokumentów. Niektórzy z zarządzających nazywali to wprost "zbyt dużym formalizmem".

Poza tym kontrolerzy zwrócili uwagę, że zdecydowana większość umów - 40 z 68 - zostały podpisane w trybie z tak zwanej "wolnej ręki". To najmniej sformalizowany tryb udzielania zamówienia. Skutek? "Według NIK udzielanie zamówień na usługi doradcze i eksperckie było obarczone wysokim ryzykiem wystąpienia nieprawidłowości oraz zjawisk korupcyjnych" - czytamy w ocenie pokontrolnej.

To jednak wcale nie koniec uwag. Najwyższa Izba Kontroli zauważyła, że niektóre zlecenia pokrywają się z zadaniami pracujących w firmie osób, a nawet z zadaniami zarządu. To znaczy, że spółka wolała zapłacić zewnętrznej firmie niż wyegzekwować zadania od zatrudnionych. "Brak analizy potrzeb prowadził w spółkach Grupy PKP do niecelowego zlecania podmiotom zewnętrznym usług, które należały do zadań pracowników, komórek organizacyjnych lub zarządów spółek, a także prac, których przedmiot pokrywał się z zakresem innych zleceń" - zauważa NIK.

Zastrzeżenia te dotyczą każdej z czterech skontrolowanych firm - 10 z 68 umów nigdy nie powinno było zostać podpisanych. "Zawarcie żadnej z umów nie zostało poprzedzone analizą, mającą na celu ustalenie możliwości wykonania prac własnymi zasobami spółek lub w ramach innych obowiązujących umów o podobnym zakresie" - wskazuje NIK. W efekcie firma straciła 1,5 mln zł. PKP tłumaczyło, że niektórzy pracownicy nie mieli odpowiednich kwalifikacji lub nie było wystarczająco dużo osób do wykonania tych zadań, stąd konieczność zlecania usług na zewnątrz.

Przykład - PKP Intercity zleciło zewnętrznej firmie stworzenie strategii spółki na lata 2012-2015. Problem jednak w tym, że takim zadaniem powinno zająć się "Biuro Strategii", które funkcjonuje w spółce. Zdaniem zarządu ekipa pracująca w biurze nie była w stanie podołać tak poważnemu zadaniu, a opracowanie takiego dokumentu własnymi siłami trwałoby zdecydowanie dłużej.

Inaczej widzi sprawę Najwyższa Izba Kontroli. "Opracowanie tak podstawowego dokumentu, jak strategia spółki, jest rolą jej właściciela i zadaniem zarządu. Firma zewnętrzna może jedynie doradzać, ale nie zastępować zarząd firmy w określaniu celów strategicznych i wyborze sposobów ich realizacji" - tłumaczą kontrolerzy. Zlecanie takich zadań firmom zewnętrznym NIK wprost nazywa "niegospodarnym wydawaniem środków".

Z kolei PKP SA najpierw wynajęła firmę do przeprowadzenia szkoleń dla pracowników z zakresu komunikacji i PR, a następnie ta sama firma dostała zlecenie na doradzanie. Również w zakresie komunikacji i PR. Zadania spółki pokrywały się z zadaniami stworzonego - przy pomocy firmy - departamentu.

Sporym problemem było również niewykorzystanie części zamówionych ekspertyz. PKP Intercity zleciło wykonanie analizy na temat ryzyka walutowego i zmiany stóp procentowych przed podpisaniem umowy kredytowej z bankiem. Intercity nie czekało jednak na wyniki i podpisało umowę z bankiem. Przekazanie wstępnego memorandum nastąpiło 5 dni wcześniej. Z kolei oddanie pełnego raportu nastąpiło 12 dni później. Całość kosztowała 49 tys. zł.

Nieterminowe płatności i odbiory

Najwyższa Izba Kontroli zwróciła również uwagę, że Grupa PKP miała spore problemy z terminowymi płatnościami wobec wykonawców. 53 faktury zostały rozliczone wyraźnie po upłynięciu daty granicznej. Opóźnienie sięgało od 3 do 63 dni. Jednocześnie NIK zainteresowały pieniądze, które nie powinny nigdy trafić do wykonawców.

PKP Informatyka zapłaciła prawie 15 tys. złotych za osiągnięcie odpowiednich wyników. Przychody nie zostały zrealizowane, ale dodatkowe pieniądze wykonawca dostał.

Zobacz także: * *Dworzec Centralny w Warszawie skończył 40 lat

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)