Według prognoz Banku Światowego gospodarka Rosji weszła w dłuższą recesję - pisze w czwartek dziennik "Wiedomosti". Kryzys zaufania dotknął gospodarkę mocniej niż sankcje i spadek cen ropy - dodaje rosyjska gazeta.
BŚ przewiduje, że w 2015 roku gospodarka Rosji skurczy się o 3,8 procenta, a w 2016 - o 0,3 proc. Jest to zasadniczy scenariusz oparty na prognozie cen ropy na poziomie 53 dolarów za baryłkę w 2015 roku i 57 USD w 2016 roku.
- Pozostają dwa kluczowe problemy polityczne - jak Rosja będzie przystosowywać się do nowych cen ropy i do sankcji. Jeśli wziąć perspektywę średnioterminową, to głównym problemem dla Rosji jest utrzymujący się niedobór inwestycji - cytują "Wiedomosti" główną ekonomistkę w BŚ ds. Rosji Birgit Hansl.
Przyczynę spadku inwestycji już przed dwoma laty Bank Światowy określił jako "kryzys zaufania do państwa wywołany niespełnionymi nadziejami na reformy" - relacjonują "Wiedomosti". Kryzys ten, który zahamował wzrost rosyjskiej gospodarki, zaczął się jeszcze przed nałożeniem sankcji związanych z konfliktem na Ukrainie i przed spadkiem cen ropy; sankcje dodatkowo uderzyły w zaufanie inwestorów.
Raport BŚ nosi tytuł "Początek nowej ery gospodarczej?". "Wiedomosti" cytują dyrektora przedstawicielstwa BŚ w Moskwie Michała Rutkowskiego, który wyjaśnił, iż ta nowa era dla Rosji rzeczywiście różni się od tego, co było w latach 2012-2013. - Chciałbym być bardziej optymistyczny, dlatego postawiliśmy znak zapytania - wskazał Rutkowski.
BŚ ocenia w raporcie, że spadek gospodarczy zagraża osiągnięciom Rosji w sferze socjalnej z ostatnich 10 lat. W 2015 roku liczba osób żyjących w ubóstwie wzrośnie z obecnych 11 proc. do 14 proc., przewyższając poziom z 2007 roku. Będzie to pierwszy istotny wzrost poziomu ubóstwa po kryzysie z 1998 roku.
"Wiedomosti" cytują też wypowiedź byłego ministra finansów Rosji Aleksieja Kudrina: - Gospodarka wpadająca w stagnację przez najbliższe co najmniej pięć lat - prawie już jesteśmy na to skazani. Nawet jeśli zacząć teraz reformy, to nie przyniosą one efektu w ciągu roku czy dwóch lat.
Czytaj więcej w Money.pl