Objęcie Grupy Azoty i KGHM specjalną ochroną przed wrogim przejęciem to uzasadnione działanie rządu: oba przedsiębiorstwa są kluczowe dla gospodarki i bezpieczeństwa państwa - mówi ekspert Instytutu Jagiellońskiego Wojciech Jakóbik.
Rząd przyjął we wtorek rozporządzenie, zgodnie z którym Grupa Azoty S.A. oraz KGHM Polska Miedź S.A., zostały objęte specjalną ochroną przed wrogim przejęciem. W obu spółkach Skarb Państwa ma znaczące udziały. Z punktu widzenia rządu reprezentują też istotne dla bezpieczeństwa państwa i gospodarki branże. Sporządzenie wykazu firm chronionych przed wrogim przejęciem przewiduje ustawa o kontroli niektórych inwestycji, która weszła w życie w październiku 2015 roku.
Analityk zwrócił uwagę, że rząd nie wprowadza nadmiernej kontroli, tylko kieruje ją tam, gdzie jest to konieczne.
- Grupa Azoty w opinii rządu jest fundamentem bezpieczeństwa żywnościowego w naszym kraju, ponieważ zapewnia całą paletę usług z zakresu sektora chemicznego i nawozowego. Te usługi są konieczne dla zapewnienia rolnictwu niezbędnego surowca do pracy - wskazał.
Według niego rząd nie bez powodu uznał, że musi zabezpieczyć tę spółkę. - Znając jej historię i próbę wrogiego przejęcia w przeszłości, której chciał dopuścić się rosyjski Acron, można uznać te działania za jak najbardziej uzasadnione - zauważył.
- W przypadku KGHM rząd tłumaczy potrzebę wpisania go na listę tym, że zapewnia pierwiastki chemiczne i metale niezbędne dla rozwoju gospodarki. Są m.in. potrzebne do produkcji w przemyśle zbrojeniowym i innych sektorach. Wpisując spółkę na tę listę, rząd wysyła jasny sygnał, że ten fragment działalności gospodarczej musi być pod specjalną ochroną - tłumaczył Jakóbik.
Zastrzeżenia mogą jego zdaniem zgłaszać akcjonariusze. Jednak - jak dodał - ważne jest, iż w uzasadnieniu rząd zastrzegł, że niezbędne środki kontroli wprowadzi tylko w sytuacji, kiedy nie wystarczą inne sposoby. - Czyli tutaj wprowadza zasadę pomocniczości. Nie wprowadzi nadmiernej kontroli, tylko wprowadzi ją tam, gdzie to jest konieczne - zaznaczył.
- Musimy mieć na uwadze fakt, że rząd posiada pełne informacje ze strony polskich agencji wywiadowczych i należy ufać, że na podstawie przekazywanych przez nie informacji podejmuje taką, a nie inną decyzję - dodał.
Według analityka działania obecnego gabinetu uzupełniają posunięcia poprzedniego rządu. Koalicja PO-PSL przyjęła ustawę, ale nie przyjął aktu wykonawczego w postaci listy spółek objętych ochroną.
Ekspert przypomniał, że w trakcie tworzenia listy była też mowa o spółkach energetycznych i elektroenergetycznych, co może mieć uzasadnienie w dobie problemów w relacjach z Rosją. - W całej Europie Środkowo-Wschodniej dochodzi do sytuacji, które sprawiają, że rządzący mogą uważać, że spółki strategiczne potrzebują dodatkowej ochrony. Lepiej dmuchać na zimne - powiedział Jakóbik.
- Koncepcja poprzedniego rządu zakładała, że wprowadzimy restrykcje dopiero, kiedy pojawi się zagrożenie. Więc należy przypuszczać, że teraz albo się zagrożenie pojawiło, albo rząd woli wyprzedzić pewne fakty - dodał.
W jego ocenie lista spółek podlegających ochronie przed wrogim przejęciem będzie poszerzana. Według niego obecny rząd przyjmuje etatystyczne podejście do sektorów strategicznych. - Uważa że "niewidzialnej ręce rynku" nie należy pozostawiać sektora strategicznego, ponieważ ta ręka często okazuje się wroga wobec naszych podmiotów. W sytuacji rosnącej rywalizacji na arenie międzynarodowej i utrzymującego się kryzysu na Ukrainie być może jest to uzasadnione - podkreślił.
- Cieszy jednak fakt, że rząd wprowadził zastrzeżenie, iż wszelkie restrykcje zostaną wprowadzone tylko wtedy, kiedy nie będzie innego sposobu na zabezpieczenie interesów państwa w spółkach strategicznych. Czyli jest tu pewna refleksja nad konsekwencjami rynkowymi takiego ruchu - zauważył.
Do wrogich przejęć odniósł się też w kontekście wizyty prezydenta Chin Xi Jingpinga i planowanych w Polsce inwestycji chińskich.
- Zagrożenia ze strony Chińczyków płyną z innego kierunku, na co wskazują np. amerykańskie agencje wywiadowcze. Chińczycy prowadzą intensywny wywiad gospodarczy, pozyskują w sposób nieuprawniony technologie, czy know-how spółek. I tutaj należy oczywiście działać ostrożnie - mówił.
Jednak jego zdaniem wpuszczanie kapitału chińskiego może się odbyć w sposób bezpieczny. - Jeżeli tylko będzie taka wola współpracy, polskie firmy mogą wchodzić w relacje z Chińczykami. Na razie nie ma sygnałów o takich wielkich umowach, a jeśliby do nich doszło, to wprowadzone restrykcje wynikające z ustawy o kontroli niektórych inwestycji, o których mówimy, zabezpieczą dodatkowo interes państwa w spółkach strategicznych, także na wypadek wrogich działań ze strony Chińczyków - dodał.