Klienci, którzy skarżą się na instytucje finansowe, nie mają co liczyć na pomoc ze strony Komisji Nadzoru Finansowego. Nawet gdy sprawa dotyczy pięciu milionów osób. Taki wniosek można wyciągnąć po lekturze pisma, które były już szef tej instytucji - Andrzej Jakubiak - przesłał posłom z sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
Na około 50 mld zł oszacował Rzecznik Finansowy problem tzw. polisolokat, czyli produktów finansowych, które instytucje finansowe masowo sprzedawały Polakom w ostatnich latach. Według obietnic ubezpieczycieli miało to być połączenie ubezpieczenia z inwestycją na przyszłość. Jak wielokrotnie pisaliśmy w money.pl, te produkty dla wielu osób okazały się jednak pułapką - głównie z tego powodu, że rezygnacja z polisy kończyła się dla nich utratą nawet 90 proc. zainwestowanych środków.
Polisolokaty kupiło około 5 mln osób, ulokowali w nich około 50 mld zł. Dzisiaj walczą w sądach o odzyskanie pieniędzy, zarówno w pozwach zbiorowych, jak i indywidualnych. Jak przyznaje money.pl Piotr Sułek ze stowarzyszenia "Przywiązani do polisy", które na bieżąco śledzi postępowania, liczba pozwów jest już tak duża, że w sądach z tego powodu robi się tłok. - Blisko dwa tysiące osób czeka w kolejce, a sprawy nie wchodzą na wokandę - mówi Piotr Sułek. - A trzeba pamiętać, że tylko osiem tysięcy osób, które do tej pory upomniało się o swoje prawa, to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Mamy system "z czasów króla Ćwieczka"
Nic więc dziwnego, że temat polisolokat wciąż wzbudza ogromne emocje. Nie brakuje też pytań o to, gdzie jest Komisja Nadzoru Finansowego, najważniejsza instytucja, która odpowiada za utrzymanie porządku na rynku finansowym w Polsce.
Problem polisolokat powrócił podczas posiedzenia sejmowej Komisji Finansów Publicznych. W jego trakcie słów krytyki pod adresem KNF nie szczędziła m.in. mec. Małgorzata Wypychowska, która reprezentuje klientów w sporach z instytucjami finansowymi:
- Jeżeli KNF widzi, co się dzieje, bo widzi, że są na rynek wprowadzane polisolokaty, które są morderstwem dla ludzi, którzy je kupują, opcje walutowe, które zagrażają firmom, polskim eksporterom, kredyty frankowe na masową skalę dla ludzi, którzy nie mają szansy ich spłacić, i KNF mówi: "my nie mamy kompetencji, żeby cokolwiek zrobić, my bronimy depozytów". Proszę państwa, przecież to jest jakieś totalne nieporozumienie, bo my mamy system ochrony rynku finansowego z czasów króla Ćwieczka - powiedziała mec. Małgorzata Wypychowska podczas posiedzenia Komisji.
Argumentowała, że w dzisiejszych czasach skomplikowana inżynieria finansowa poszła do przodu o "lata świetlne", a nadzorca nie jest do tego odpowiednio przygotowany. Powtarza to w rozmowie z money.pl. - Polski klient instytucji finansowych nie jest w żaden sposób chroniony. Kompetencje i szybkość działania polskiego nadzoru są absolutnie niewystarczające - podkreśla mec. Małgorzata Wypychowska.
Skargi klientów to dla KNF "źródło informacji"
Do ostrej krytyki pod adresem KNF odniósł się w opublikowanym na stronie KNF piśmie Andrzej Jakubiak, którego kadencja w tej instytucji właśnie upłynęła. Co jednak ciekawe, w dokumencie kilkakrotnie podkreśla, że rolą KNF wcale nie jest rozpatrywanie spraw klientów, a skargi, które płyną od nich do KNF są dla tej instytucji "jednym z istotnych źródeł informacji o sposobie funkcjonowania rynku i problemach tamże występujących":
"Organ nadzoru nie posiada kompetencji do rozpatrywania skarg w znaczeniu polegającym na badaniu zasadności zarzutów dotyczących wadliwego zawarcia czy wykonywania przez zakład ubezpieczeń umowy z klientem i wypowiadaniu się w przedmiocie zasadności roszczeń klientów w indywidualnych przypadkach. (...). Skargi są jednym z istotnych źródeł informacji o sposobie funkcjonowania rynku i problemach tamże występujących. (...). W takiej sytuacji jest oczywiste, że klienci, którzy wnosząc skargi oczekują od organu nadzoru rozwiązania ich indywidualnych problemów, nie otrzymują na ogół satysfakcjonujących odpowiedzi" - czytamy w piśmie podpisanym przez Andrzeja Jakubiaka, który wskazuje, że poszkodowani klienci powinni zwracać się do instytucji takich jak UOKiK, Rzecznik Finansowy i przede wszystkim sądy.
Bo właśnie sądy są jego zdaniem jedynymi instytucjami, które powinny rozstrzygać spory klientów z instytucjami finansowymi w sprawie polisolokat: "Organami właściwymi do rozstrzygania sporów na gruncie umów, w tym umów ubezpieczenia, są sądy cywilne. Ingerencja organu administracji mająca przesądzić o roszczeniach jednej strony względem drugiej sprowadza ryzyko działania z naruszeniem właściwości, a zatem naruszeniem prawa, jak również ryzyko wystąpienia rozbieżności pomiędzy stanowiskiem organu administracji a wyrokami sądów".
Jednocześnie jednak odchodzący szef KNF przekonuje, że nadzór KNF nad ubezpieczycielami jest bardzo istotny. A to dlatego, że pilnuje ich wypłacalności. Inaczej mówiąc, jeżeli klient wygra już sprawę w sądzie, to ubezpieczyciel będzie miał mu z czego zapłacić.
Należałoby "naprawić straty klientów i przeprosić"
W dokumencie pada jeszcze jedno, istotne z punktu widzenia klientów stwierdzenie o tym, że nadzór finansowy w Polsce właściwie nie ma nawet możliwości, by sprawdzać produkty finansowe, które są wprowadzane na rynek. Nawet, gdy sprawa nie dotyczy pojedynczych klientów, a produkt jest masowo sprzedawany przez instytucje finansowe.
"KNF, a wcześniej Komisja Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych, nie zatwierdzała żadnych produktów ubezpieczeniowych, gdyż prawo nie wymagało takiego zatwierdzenia, a KNF nie miała w tym zakresie żadnej kompetencji przyznanej przepisami prawa. Ewentualnie przewidziany w prawie polskim wymóg zatwierdzania produktów ubezpieczeniowych byłby niezgodny z prawem europejskim" - argumentuje Andrzej Jakubiak.
Jak się okazuje, brak możliwości weryfikowania produktów finansowych i np. ostrzegania przed nimi klientów, to jedno z podstawowych ograniczeń KNF. - Nadzór powinien być zdecydowanie silniejszy, powinien być wyposażony w znacznie szersze możliwości weryfikowania toksycznych produktów finansowych, karania instytucji finansowych za ich wprowadzenie, czy wreszcie powinien ostrzegać przed nimi. Tego wszystkiego nie ma, a przez lata doczekaliśmy się tylko na listę ostrzeżeń publicznych, na której KNF przestrzega przed firmami, które prowadzą działalność bankową czy maklerską bez zezwolenia. To zdecydowanie za mało - podkreśla mec. Małgorzata Wypychowska.
Warto zauważyć, że w przeciwieństwie do KNF swoje dość jasne stanowisko dotyczące polisolokat przedstawiło biuro Rzecznika Finansowego:
- Te produkty finansowe należałoby wycofać, naprawić straty klientów i przeprosić. Czyli zrobić dokładnie to, co robi się z wadliwym lekiem, który trafił do aptek - mówiła Krystyna Krawczyk, dyrektor Wydziału Klienta Rynku Ubezpieczeniowo-Emerytalnego w biurze Rzecznika Finansowego podczas niedawnej prezentacji raportu na temat polisolokat.
Klienci mogą walczyć w sądach
Stowarzyszenie "Przywiązani do Polisy" przekonuje, że posiadacze polisolokat, którzy czują się poszkodowani, powinni kierować sprawy na drogę sądową. "Polskie sądy wielokrotnie orzekały, że towarzystwa ubezpieczeniowe stosują w umowach niedozwolone zapisy. Wielokrotnie stwierdzały też, że sprzedaż tzw. polisolokat była prowadzona nierzetelnie, a klientów nie informowano wyczerpująco o ryzyku związanym z kupowanymi polisami" - podaje Stowarzyszenie.
Jego przedstawiciele zwrócili się właśnie w piśmie do warszawskiego Sądu Okręgowego z wnioskiem o to, by pozwy zbiorowe były rozpatrywane w możliwie najkrótszych terminach: "Rozstrzygnięcia,które zapadną w tych sprawach, będą niezwykle istotne nie tylko dla uczestników tych postępowań, jak również dla kilku milionów konsumentów obawiających się utraty oszczędności na skutek stosowanych przez Towarzystwa Ubezpieczeniowe praktyk" - czytamy w piśmie.