W opinii doktora Grzegorza Luboińskiego, członka nieistniejącego już zespołu do opracowania nowej ustawy zdrowotnej, polska służba zdrowia funkcjonuje - jak się wyraził - "w warunkach dżungli prawnej".
Odnosząc się do informacji o wprowadzeniu opłat za leczenie przez bankrutujące warszawskie szpitale przy Litewskiej i Działdowskiej Grzegorz Luboiński powiedział, iż nie jest to skutek, a przyczyna. Jak przypomniał, od stycznia Narodowy Fundusz Zdrowia nie był w stanie porozumieć się z wieloma szpitalami. Gdy umowy wygasły, a więc nie było podstawy prawnej, by Fundusz płacił za świadczone usługi, szpitale musiały wprowadzić opłaty.
Doktor Luboiński podkreślił w radiowych "Sygnałach Dnia", że szpitale - jak to ujął - "muszą funkcjonować w jakichś realiach ekonomicznych", a więc mieć środki na opłacenie mediów, klisze radiologiczne czy odczynniki do laboratoriów. Jednocześnie Luboiński podkreślił, że w polskiej służbie zdrowia brakuje standardów leczenia, nie wiadomo też na przykład, jakie leki wypisywać, a jakich nie.
Przyczyny takiego stanu rzeczy doktor Luboiński upatruje w wadliwie skonstruowanej ustawie zdrowotnej, przesłanej do dyskusji sejmowej. "Jej pierwszą wadą, którą ja widzę, jest to, że liczy 280 artykułów" - podkreślił lekarz.
W jego opinii uniemożliwia to pacjentowi dokładne rozeznanie, co mu się należy w ramach składki zdrowotnej. "Ustawa powinna być krótka i sprawna, żeby było wiadomo, co komu za jego składkę przysługuje, a tego ta ustawa nie określa" - stwierdził Grzegorz Luboiński.