Zdołał już tym sposobem przyczynić się do załamania nastrojów społecznych i szybkiej utraty zaufania do własnego gabinetu. To skłania go do nasilenia ataków na inne instytucje państwa, na które usiłuje przerzucić odpowiedzialność i skierować niezadowolenie opinii publicznej. Doprowadził w wyniku tego do zantagonizowania rządzącej większości z wieloma spośród nich, włączając w to nawet prezydenta, który stanął w ich obronie.
Premier i koalicjanci niepowstrzymanie dążą jednak do ich ubezwłasnowolnienia lub podporządkowania sobie. Ta strategia jest samobójcza, bo nie można skutecznie rządzić, mając wszystkich przeciw sobie.
Prowadzenie przez premiera układu rządzącego ku pułapce dostrzegane jest przez coraz liczniejszych obserwatorów. Jednych cieszy perspektywa doprowadzenia przez ten rząd do rzeczywistej katastrofy, innych ona smuci lub przeraża. Premier powinien podjąć kroki, które zapobiegną radości tych pierwszych i rozpaczy tych drugich.
Muszą to być kroki w innym niż dotychczas kierunku - podkreśla publicysta "Rzeczpospolitej".
iar/smogo/dyd
