Dziennik podaje przykład sędziwej pani Cecylii z Warszawy, która sprzedała swoje pełnomocnictwa do roszczeń. Pozbyła się ich za 30 tysięcy złotych, choć wartość jej utraconego za Bugiem po II wojnie światowej majątku wyceniono na 300 tysięcy złotych. Kobieta jest poważnie chora i pilnie potrzebowała pieniędzy na leczenie, a na rekompensatę od państwa nie mogła już dłużej czekać.
"Życie Warszawy" pisze, że sprzedaż prawa do roszczeń jest zabroniona. Można jedynie "sprzedać"pełnomocnictwo. Dwie strony zawierają umowę cywilnoprawną, w której zabużanim zobowiązuje się do przekazania swoich przyszłych wypłat od państwa za utracone mienie, a druga strona od ręki mu za to płaci umówioną sumę.
Więcej szczegółów - w "Życiu Warszawy".
iar/"Życie Warszawy"/kry/dj