Kontrolowane przez Kreml agencje informacyjne wpadły w euforię i piszą o "doskonałym stanie" rosyjskiej gospodarki. Powód? Według szacunków banku centralnego PKB Rosji wzrósł w pierwszym kwartale o 0,2-0,4 proc., a jeśli wziąć pod uwagę efekt kalendarzowy, był bliski 1 proc. Sprawy jednak wcale nie mają się tak dobrze. Taniejąca ropa ponownie zagraża budżetowi, a jak pokazują badania, aż połowa Rosjan uważa się za biednych.
Choć wzrost PKB okazał się niższy niż prognozowane przez bank centralny jeszcze w marcu 0,4-0,7 proc., to i tak powód do zadowolenia dla Kremla, ponieważ jest to już drugi z rzędu kwartał, w którym rosyjska gospodarka - po trwającej od początku 2015 roku recesji - jest na choćby minimalnym plusie.
Jeśli spojrzeć na dane makroekonomiczne, powodów do zadowolenia jest nawet więcej. Od początku roku mocno przyhamował wzrost cen żywności, a mocno nadszarpnięte interwencjami na rynku, rezerwy walutowe Rosji są odtwarzane. W kwietniu ich wartość wyniosła 401,1 mld dol. Nawet MFW podniósł niedawno perspektywę wzrostu rosyjskiego PKB w tym roku z 1,1 do 1,4 proc.
Jak pisze "Rzeczpospolita", nie wszystko w rosyjskiej gospodarce wygląda jednak dobrze. Produkcja w ujęciu rocznym zwiększyła się zaledwie o 0,2 proc., a handel detaliczny i budownictwo nadal kurczą się - w drugim przypadku spadek wyniósł aż 4,3 proc. Według analityków Sberbank Investment Research wzrost PKB w pierwszym kwartale będzie praktycznie zerowy.
Wizję powracającej do pełni sił rosyjskiej gospodarki może zakłócić jeszcze jeden czynnik. Warto zwrócić uwagę na fakt, ze wzrost PKB w IV kwartale 2016 roku o 0,3 proc. był związany z rosnącymi cenami ropy naftowej w zeszłym roku. To właśnie założenie dalszego wzrostu cen tego surowca było głównym czynnikiem, który MFW skłonił do podwyższenia perspektywy wzrostu PKB Rosji w 2017 i 2018 roku do 1,4 proc.
Tymczasem ceny ropy - na przekór interwencji kartelu OPEC - zaczęły w ostatnim czasie mocno lecieć w dół. Zarówno ropa Brent, jak i WTI spadły w tym roku już o 17 proc., mimo wysiłków OPEC, by stymulować wzrost cen.
W piątek cena baryłki ropy WTI spadła do ok. 45 dolarów, a Brent do ok. 48 dolarów. Tak tanio nie było od końca listopada 2016 r., czyli od czasu gdy OPEC porozumiał się z innymi producentami ropy w sprawie cięć produkcji o prawie 1,8 mln baryłek dziennie przez pierwszą połowę 2017 r. Celem było zlikwidowanie nadpodaży surowca na rynku, czyli podniesienie cen.
Rosja już odczuwa spadek cen ropy. Jak podało w czwartek rosyjskie Ministerstwo Finansów, do budżetu wpłynęło w marcu tylko 18,5 mld rubli dodatkowych wpływów z ropy, podczas gdy zakładano, że będzie to 64,5 mld rubli. Według resortu, jest to efektem znacznego spadku eksportu gazu i ropy w kwietniu.
Problem jest tym większy, że od końca zeszłego roku bardzo umocnił się rubel, co czyni eksport rosyjskich surowców energetycznych znacznie mniej opłacalnymi. Jeszcze 11 listopada za dolara płaciło się 65 rubli, a pod koniec kwietnia już mniej niż 56 rubli. Dopiero w ostatnim tygodniu rosyjska waluta ponownie osłabił się i za dolara płaci się teraz 58 rubli.
Jak pisze "The Moscow Times", tania ropa i relatywnie silny rubel oznaczają poważne problemy ze zrównoważeniem budżetu. Przyjmuje się, że graniczną wartością baryłki ropy, pozwalającą na zbilansowanie wpływów i wydatków budżetowych jest 50 dolarów.
Gwałtowne zawirowania kursu rubla, które wystąpiły w ostatnim kwartale 2014 roku, skłoniły rosyjski bank centralny do uwolnienia kursu tej waluty w listopadzie 2014 r. Władimir Putin uznał tę decyzję za słuszną, a w opinii większości ekonomistów dyktowany przez rynek kurs rubla pomógł uchronić rosyjską gospodarkę przed jeszcze gorszym kryzysem.
Choć obecna sytuacja na rynku kusi przywróceniem kontroli nad kursem rubla, Putin dał jasny sygnał, że jest to wykluczone. Jak ocenił, zagrażałoby to stabilności gospodarki. - Nie jesteśmy gotowi na porzucenie wolnego kursu rubla, chcę, żeby to było jasne - powiedział rosyjski prezydent 25 kwietnia.
Kurs rubla oficjalnie jest regulowany wyłącznie przez rynek, ale rosyjskie władze podejmują interwencje mające na celu osłabienie kursu tej waluty. Ministerstwo Finansów w marcu ogłosiło, że do 5 maja skupi z rynku nawet 69,9 mld rubli (ok. 1,2 mld dol.).
Największym problemem dla Kremla powinien być fakt, że w rosyjskim społeczeństwie szybko rozprzestrzenia się bieda. Ocenia się, że poniżej granicy ubóstwa żyje już 15 milionów obywateli rosyjskich, a jak pokazało niedawne badanie przeprowadzone przez Wyższą Szkołę Ekonomiczną, aż połowa Rosjan uważa się za biednych. Tymczasem według rządowych danych w biedzie żyje tylko 13,5 proc. obywateli.