Andrzej W. nie przyznaje się do winy.
Byłemu syndykowi prokuratura postawiła trzy zarzuty. Dotyczą zawierania niekorzystnych dla stoczni umów przy sprzedaży zakładu Trójmiejskiej Korporacji Stoczniowej. Według prokuratury były syndyk naraził w ten sposób stocznię na stratę ponad 119-u milionów złotych.
Najpoważniejszy zarzut dotyczy kwoty za którą Trójmiejska Korporacja Stoczniowa kupiła Stocznię Gdańską. Według aktu notarialnego miało to być 115 milionów złotych. Zdaniem prokuratury było to o 43 miliony złotych mniej. Prokuratura twierdzi bowiem, że korporacja przejęła nie tylko majątek ale również pieniądze zgromadzone na koncie stoczni. Środki te - według prokuartury - nie powinny trafić do nowego właściciela stoczni. Andrzej W. przyznał się dziś przed sądem do zgody na przekazanie korporacji 43-ech milionów złotych. Tłumaczył, że z tych środków korporacja spłaciła długi stoczni, które i tak musiałby spłacić.
Byłego syndyka oskarżono także o to, że pod pozorem sprzedaży stoczni przekazał trójmiejskiej korporacji 74 hektary stoczniowych gruntów. Na zlecenie Andrzeja W. - jedna z firm - określiła je za zbędne do celów produkcyjnych.
Na ławie oskarżonych w tym procesie zasiada również notariusz poświadczający umowę sprzedaży Stoczni Gdańskiej Trójmiejskiej Korporacji Stoczniowej. Grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności.