Prawie 4 mld zł mają dać dodatkowe opłaty za wodę - wynika z wyliczeń Ministerstwa Środowiska. Skończyć ma się era korzystania z wody za darmo. Zapłacić za nią mają m.in. elektrownie i rolnicy. A to oznacza, że w konsekwencji wzrosną ceny. Wprowadzona zostanie też opłata za... deszczówkę i topniejący śnieg. Rząd przyznaje, że każdy Polak zapłaci przez to ok. 30 zł rocznie.
Wszystko to efekt nowej ustawy Prawo wodne. Rząd planuje w niej powołanie specjalnej spółki - Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie". Jak wynika z projektu ustawy, ma ona dysponować budżetem na poziomie 4,7 mld zł rocznie. Byłaby więc znacznie większa niż Agencja Nieruchomości Rolnych czy Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
"Nowa jednostka będzie odpowiadała za utrzymanie majątku znajdującego się obecnie w administracji regionalnych zarządów gospodarki wodnej, w tym infrastruktury przeciwpowodziowej o łącznej wartości sięgającej blisko 27,9 mld zł. (...) Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie” będzie także prawnym następcą i dysponentem majątku przypisanego aktualnie do marszałków województw, wartego ponad 7 mld zł. Łączna wartość majątku, wobec powyższego będzie sięgać ok. 34,9 mld zł" - czytamy w projekcie ustawy napisanym przez Ministerstwo Środowiska.
_ _
Skąd pieniądze na utrzymanie PGW "Wody Polskie"? Przede wszystkim zmienić mają się stawki za korzystanie z wody - oznaczać ma to głównie podwyżki. Więcej płacić mają jednak nie Kowalski czy Nowak. Rząd chce pieniędzy od firm. Na przykład za czerpanie 1 metra sześciennych wód podziemnych trzeba będzie zapłacić 2 zł i 5 groszy. Wody powierzchniowe mają być o złotówkę tańsze.
Płacić będą musiały głównie elektrownie i elektrociepłownie, które wykorzystują je do systemów chłodzenia oraz przesyłu energii. Związek Powiatów Polskich prognozuje, że odbije się to negatywnie na cenach za ciepło systemowe oraz prąd. W ocenie skutków regulacji czytamy, że koszt zakupu wody potrzebnej do wytworzenia MWh będzie na poziomie 0,7 proc.
Za wodę płacić mają też rolnicy - obecnie byli zwolnieni z tego obowiązku. A to oznacza poważne koszty m.in. dla gospodarstw rybackich. W ich przypadku ceny za metr sześcienne będą jednak o ok. 25 proc. niższe niż w przypadku przemysłu.
W projekcie rząd przyznaje się, że nowe opłaty i zasady rozliczania się z wody oznaczać będą problemy dla firm.
"Zniesienie obecnie istniejących zwolnień z tytułu opłat za pobór wód będzie oznaczało zwiększenie ilości procedur i obowiązków po stronie przedsiębiorców, którzy będą ponosili nowe koszty z tytułu wykonywanej przez siebie działalności" - zapisano.
W sumie Ministerstwo Środowiska szacuje, że z nowych opłat uda się pozyskać ok. 3,74 mld zł rocznie.
"Potencjalne obciążenie obywateli/gospodarstw domowych nie powinno przekroczyć 29,5 zł rocznie na mieszkańca" - czytamy w projekcie ustawy.
Jak tłumaczy w rozmowie z money.pl Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich, wyższe ceny energii przełożą się na podwyżki innych towarów.
Poza tym rząd chce też, by nowa spółka pobierała pieniądze za deszczówkę czy śnieg, który stopnieje na dachach."Jednocześnie zakłada się, że opłatą zostanie objęty także odpływ wód opadowych i roztopowych" - czytamy.
Nie zapisano ile mają wynosić opłaty za deszczówkę, ale stwierdzono, że są prowadzone kalkulacje w tej sprawie. Jak dodano głównie zapłacą za to mieszkańcy miast. "Zgodnie postulowaną regulacją, bezpośrednią opłatą zostaną objęte co do zasady tereny zurbanizowane (ok. 5,23 proc. powierzchni kraju - dane GUS za 2014 r.) czyli ok. 16,35 tys. kilometrów kwadratowych".
Już w marcu wiceminister środowiska Mariusz Gajda sugerował tego typu zmiany, tłumacząc, że mają się one przyczynić do większej oszczędności wody.
- Dotyczy to zwrotu kosztów usług wodnych, polegająca na takim ustawieniu pewnych instrumentów finansowych, które będą stymulowały przede wszystkim oszczędność wody i racjonalne jej wykorzystanie - mówił w radiowej Jedynce.
Co z pieniędzmi będzie robić nowoutworzona PGW "Wody Polskie"? Odpowiadać ma m.in. za budowę wałów przeciwpowodziowych, regulację rzek czy budowę dróg wodnych. A plany związane z tą kwestią są ambitne o czym pisaliśmy niedawno w money.pl.
Powołanie nowej spółki chwalą samorządy. Jednocześnie nie podoba się im jednak nadanie jej zbyt wielu kompetencji. Kluczowe jest przeniesieni do spółki kwestii związanych z wydawaniem pozwoleń wodnoprawnych. Obecnie odpowiedzialne za to są właśnie samorządy.
- Sytuacja łączenia w jednym ręku uprawnień organu i strony, była od dawna negatywnie oceniana w orzecznictwie - prowadząc do przyjęcia przez sądy administracyjne koncepcji pozbawienia podmiotu w takim przypadku uprawnień strony. Oznacza to, że albo postępowanie będzie prowadzone bez możliwości uwzględnienia interesu państwa jako właściciela wód, albo też "Wody Polskie" będą właściwie sędzią we własnej sprawie - wyjaśnia Ludwik Węgrzyn, prezes Zarządu ZPP, starosta bocheński.
Związek dodaje, że nie podoba się mu też pomysł by zabierać powiatom kompetencje i dochody związane z administrowaniem wodami. ZPP sugeruje, że będzie się to wiązało ze zwalnianiem pracowników odpowiedzialnych obecnie za kwestie wodne. Nawet rząd w ocenie skutków regulacji przyznaje, że konsekwencją wejścia w życie nowych przepisów będzie uszczuplenie budżetów samorządowych o około 140 mln zł rocznie.
- Nowe stawki za pozwolenia wodnoprawne są dwa razy wyższe, a czasem nawet kilkukrotnie droższe. Na przykład za wydanie pozwolenia opłata wynosi 140 zł, przy czym jest to dochód gminy. Teraz ma ona wynosić 250 zł i trafiać do spółki. Jednocześnie ustawa nie zakłada, co się stanie z pracownikami samorządowymi odpowiedzialnymi za kwestie wodne. Nie ma zapisu o przejściu tych urzędników do "Wód Polskich" - mówi money.pl Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich.