Powód? Krytyka ministra środowiska Jana Szyszki. Rząd PiS przyznał promesy znaczniej gorszym projektom Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych.
Ekolodzy twierdzą, że składanie wniosków o dotacje z unijnego programu LIFE nie ma sensu – pisze "Gazeta Wyborcza". Dlaczego? Bo wniosek o dofinansowanie ocenia w pierwszej kolejności podległy Ministerstwu Środowiska Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dopiero z jego błogosławieństwem niezależne organizacje pozarządowe (NGO) mogą ubiegać się o unijne pieniądze.
Kłopot w tym, że jak pisze "Wyborcza", projekty najlepiej oceniane przed dwoma laty, nie mają dziś szans z rządowymi programami. PiS właśnie zakręcił im kurek z pieniędzmi, a strumień dotacji przekierował na projekty podległe pod resort ministra Szyszki.
I tak renaturacja torfowisk zaproponowana przez Klub Przyrodników, mimo zdobytych 100 pkt., pieniędzy nie dostanie. Program "Drzewa dla zielnej infrastruktury Europy" z 98 pkt. Fundacji Ekorozwoju czy projekt ochrony cietrzewia Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków ocenianego na 96 pkt., musiały ustąpić projektom Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, których pomysły otrzymały po 86 punktów.
Dlaczego umożliwiono staranie się o unijne pieniądze projektom ocenianym o co najmniej 10 pkt. mniej? Ekolodzy nie mają wątpliwości. To przez krytykę działań ministra Szyszki w sprawie Puszczy Białowieskiej. Część z NGO już zrezygnowało z beznadziejnej walki o pieniądze z Unii.
Jak wskazuje "Wyborcza", organizacje pozarządowe mają jeszcze możliwość pozyskania środków z tzw. funduszy norweskich. Dysponują nimi Fundacja Batorego i Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży. To pieniądze przeznaczone na rozwój społeczeństwa obywatelskiego, a jedynym obszarem działań jest kontrola obywatelska.
Ale i tym pieniądzom chce się przyjrzeć rząd PiS. Zapowiedział to minister Gliński. Jak przypomina gazeta, podobny zamach na fundusze norweskie chciał przeprowadzić na Węgrzech premier Orban. Nie udało mu się to, bo Norwegowie wstrzymali wypłaty, zmuszając szefa węgierskiego rządu do wycofania się z pomysłu.
Zobacz też: Jak przez siedem miesięcy kilku Polaków zbudowało bank