W Wielkiej Brytanii trwa od rana największy od ponad 10 lat
48-godzinny ogólnokrajowy strajk pracowników administracji państwowej. Około 80 000 pracowników z biur do spraw
świadczeń socjalnych i zatrudnienia od miesięcy domaga się godziwej podwyżki płac, na co nie zgadzają się ich przełożeni.
Urzędnicy z tego sektora publicznego twierdzą, że jedna czwarta personelu zarabia poniżej 13 750 funtów rocznie, a proponowana podwyżka wynosi 2.6 procent. Tymczasem pracownicy kierowniczego szczebla administracji państwowej mają wkrótce otrzymać podwyżkę inflacyjną rzędu 9 procent, co podniesie ich i tak bardzo wysokie zarobki do niemal 300 000 funtów rocznie. Rozgoryczenie szarych urzędników jest więc wielkie.
W wyniku ich strajku niemal w całym kraju - od Cardiff po Manchester - będą do środy rano zamknięte lokalne urzędy zatrudnienia, a bezrobotni, emeryci i osoby pobierające zasiłki na dzieci nie otrzymają w tym czasie należnych im pieniędzy.
Na dodatek, osobną 48-godzinną akcję strajkową podjęli także instruktorzy nauki jazdy, którzy również domagają się podwyżek płac. Z powodu ich strajku trzeba było odwołać egzaminy dla co najmniej 5000 przyszłych kierowców.